Zacząłem późno, ale za to jest namiętnie. Rozmawiamy z Przemysławem Stańczykiem, mistrzem świata w pływaniu na dystansie 800 metrów z Melbourne.
Czy mistrz pływacki, mistrz świata może być miłośnikiem produktów Apple? Oczywiście, że może. Sympatia do urządzeń jest jak miłość – nie patrzy ani w metrykę, ani w wykonywaną pracę. Tym razem sprawdzamy za co je lubi, co najbardziej i skąd taka decyzja. A nie było to takie szybkie podejście, jak w wielu wypadkach. Rozmawiamy z Przemysławem Stańczykiem, Mistrzem Świata w pływaniu na dystansie 800 metrów z Melbourne.
– Robiliśmy wywiady z osobami, które zapałały miłością do produktów i ekosystemu Apple od pierwszego wejrzenia. Ale są i tacy, którym akceptacja urządzeń rodem z Cupertino przychdził długo. Jak było w Twoim wypadku?
– Zdecydowanie jestem w tej drugiej grupie. Słyszałem też takie pojęcie, jak „pokolenie iPhone’a” i to też by do mnie pasowało. Ja swoją przygodę z Apple zacząłem późno, nawet śmiało można powiedzieć, że bardzo późno, bo 5 lat temu. Niektórzy pewnie powiedzą, że zaledwie, ale może tak musiało być. Bardzo długo byłem zapatrzony w Sony, zarówno w smartfony Xperia, jak i laptopy Sony Vaio, które bardzo mi odpowiadały.
Co więcej – pierwsze iPhone’y w ogóle mi się nie podobały. I nie mam tu na myśli tych w ogóle pierwszych, jakie pojawiły się w Polsce tylko te, z którymi miałem bliżej do czynienia – do modelu 3G i 3GS. Później było trochę przypadku. Jak pamiętasz między iPhonem 3G, a iPhonem 4 była przepaść technologiczna, a to sprawiło, że urządzeniem się zainteresowałem. Dodatkowo operator, z którego usług wówczas korzystałem, zaoferował mi ten model w bardzo atrakcyjnej cenie. Nie żałuję tamtej decyzji, bo nie tylko zostałem przy iPhonie, ale w ogóle przeszedłem do ekosystemu Apple.
– Czyli masz nie tylko iPhone’a?
– Nie, nie tylko, choć od wspomnianego iPhone’a 4 moja przygoda z Apple się zaczęła. Kolejnym zakupem był MacBook Air. Nad iPadem się nie zastanawiałem, gdyż pierwsze wersje wydawały mi się dość duże i ciężkie, a poza tym zbędne przy jednoczesnym posiadaniu MacBooka.
Zmieniłem zdanie kiedy pojawił się iPad mini, który z miejsca skradł moje serce. Niedługo potem przyniósł mi go Święty Mikołaj (śmiech). Jakiś czas później siostra przywiozła mi z Kanady Apple TV, z którego korzystam do dziś. Obecnie nie są to najnowsze modele, ale też nie widzę potrzeby wymieniania takiego sprzętu co roku.
– To skoro już poruszyłeś temat – czego teraz używasz?
– Jeśli chodzi o smartfon to iPhone’a 6. Działa, choć już raz był w serwisie i miał wymieniany system odpowiedzialny za zasilanie ponieważ nie chciał się włączyć. Innym razem mi upadł i stłukł się wyświetlacz. I tu ciekawostka – szybkę wymieniłem sobie sam. Wychodziłem z prostego założenia, że jeśli się uda, to się uda, jeśli zepsuję go do końca to znaczy, że los tak chciał i czas na zakup nowego urządzenia. Nie zepsułem, a przy okazji miałem okazję zobaczyć, jak iPhone wygląda w środku. Jeśli chodzi o pozostałe urządzenia to jakiś czas temu miałem tak zwany problem pierwszego świata – czy kupić kolejną wersję iPada Mini, czy iPada Air 2.
Wszystkich urządzeń na raz nie wymienię ponieważ ceny Apple potrafią być zabójcze, szczególnie jeśli chodzi o komputery. Jeśli chodzi o smartfony to po wejściu do sprzedaży modelu X nie byłbym sobą, gdybym nie poszedł i nie sprawdził jak wygląda w tzw. realu. Natomiast 7 aż tak bardzo nie różni się od 6, żebym po jego wejściu na rynek wymienił smartfona na nowszy model tylko dlatego, że jest. Moja 6 ciągle działała. I mam tu na myśli nie tylko parametry techniczne, ale i możliwości systemu operacyjnego. Z kolei X jest strasznie drogi.
Jestem typem, któremu jak coś mu się podoba, to będzie się koło tego kręcił, kręcił, dotykał, sprawdzał, aż w końcu i tak kupi, nawet czasem wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ale wydawanie 5 tys. zł na telefon i to jeszcze w uboższej wersji, to chyba jednak przesada. Szczególnie, że flagowce konkurencji wcale nie są gorsze, za to są zdecydowanie tańsze.
– To gdybyś miał wybierać między iPhonem, a flagowcem któregoś z uznanych konkurentów, to co byś wybrał?
– iPhone’a oczywiście, choć tak jak mówię, niekoniecznie najnowszy model, głównie ze względu na zaporową cenę. Przywykłem, podobają mi się, nie ma sensu na siłę zmieniać czegoś, co polubiłem.
– Czyli w Twoim wypadku nie ma możliwości powrotu do Windowsa i Androida?
– Z Windowsem to mam pewną śmieszną historię. Wyczynową karierę już zakończyłem, ale jestem trenerem. Korzystam z oprogramowania dla swoich podopiecznych, takiego, w którym robi się zgłoszenia do zawodów. Okazało się, że program ten przygotowany jest tylko w wersji na Windowsa i na moim MacBooku był bezużyteczny. Ale ktoś życzliwy mi podpowiedział, że można zainstalować Windowsa w wersji na system OS X.
Chcąc nie chcąc korzystam z Windowsa i to na MacBooku więc z Windowsem tak zupełnie się nie pożegnałem. Co do iOS i Androida – przeczytałem rozmowę w iMagazine, w której wieloletni użytkownik iPhone’ów testowo przesiadł się na Samsunga S8. Twierdzi, że z przestawieniem się na Androida nie miał zupełnie problemów, jedyne różnice były w rozwiązaniach chmurowych. Nakładki producentów na Androida sprawiły, że stał się on dużo bardziej przyjazny użytkownikom, bo sam Android jak system operacyjny idealny nie jest. Ja lubię iOS.
– A za co go tak lubisz?
– Za dwie podstawowe rzeczy. Po pierwsze jest bardzo prosty, intuicyjny. To widać szczególnie wtedy, gdy zaczyna się przygodę z ekosystemem Apple. Osoba, który używa systemu operacyjnego po raz pierwszy – i to zarówno iOS, jak i OS X – nie ma problemów z dojściem metodą prób i błędów do tego, jak wszystko działa.
Po drugie ja osobiście nie lubię bawienia się w konfiguracje urządzeń i innego rodzaju ich parowanie. W przypadku Apple nie ma takiego problemu. Wszystkie ze sobą współpracują i robią to, do czego zostały wymyślone. Dla mnie to miało znaczenie przede wszystkim przy rozwiązaniach w chmurze, z których korzystam na co dzień. Nie wnikam, czy korzystam z iPhone’a, czy iPada, dane raz wrzucone do chmury są dostępne z poziomu każdego urządzenia. Nie muszę się martwić tym, że czegoś nie zabrałem z domu.
– Jako byłego sportowca trudno się Ciebie nie zapytać o technologię wearables, czy jak to już jest po spolszczeniu technologię ubieralną. Korzystasz?
– Byłego sportowca wyczynowego, ze sportem zupełnie nie zerwałem. Co prawda już nie wchodzę do wody tak często, jak kiedyś, ale za to bardzo dużo biegam, jeżdżę na rowerze. Generalnie staram się być w formie, nie zapuścić się. Z AppleWatcha nie korzystam, bo do typowego treningu pozostał mi inny zegarek który mam jeszcze z czasów kariery sportowej. Stary, ale działa i to, czego potrzebuję, czyli przebiegnięty dystans, tętno i inne podstawowe parametry pokazuje.
W ogóle jeśli chodzi o smartwatche to spotkał mnie jeden zawód. Widziałem takie, w których można instalować karty SIM i to byłby milowy krok naprzód. Wtedy taki zegarek nie byłby dodatkiem, a zastępowałby w pewnych sytuacjach smartfony. Bo po co nosić 2 urządzenia, skoro wystarczy jedno. W moim wypadku w grę wchodzi jeszcze streaming z muzyką, której lubię słuchać w trakcie biegania, ale do tego i tak potrzebuję teraz smartfona. Niestety, ta technologia na razie nie będzie wspierana w Polsce, choć mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Tak naprawdę po co mi na co dzień inteligentny zegarek, skoro i tak muszę mieć ze sobą smartfona.
Ktoś powie, że gdy mamy go wyciszonego, to smartwatch zasygnalizuje, że ktoś do nas dzwoni, albo wysłał SMS-a. I dobrze, ale ile razy w ciągu dnia mamy sytuację, że musimy wyciszać telefon? Jako mężczyzna zazwyczaj trzymam go w kieszeni spodni, kurtki, marynarki, a nie w przepastnej torebce i jak ktoś do mnie dzwoni to po prostu słyszę dzwonek. Nie muszę mieć jednocześnie sygnalizacji smartwatcha. Wspomniana konieczność noszenia zegarka i smartfona jednocześnie, a nie jednego zamiast drugiego rodzi kolejny problem – pojawia się kolejne urządzenie, które trzeba doładować.
I nawet nie chodzi o to, że potyka się o kable od ładowarek, a o to, że trzeba o tym pamiętać. Gdyby można je było podłączać do źródła prądu co 3, no nawet co 2 dni, to jeszcze by się dało przeżyć, ale obecnie trzeba to robić raz na 24 godziny. Inaczej można zostać bez kontaktu ze światem. I ostatnia sprawa jeśli chodzi o AppleWatche – lubię, kiedy zegarki mają okrągły, a nie prostokątny kształt. Ale to już kwestia indywidualnego gustu, ja akurat taki mam.
– Skoro lubisz ekosystem Apple to korzystasz z dostępnych opcji typu Smart Home?
– Do tej pory nie korzystałem. Po pierwsze mieszkam w mieszkaniu, a nie domu jednorodzinnym, więc większość tego typu rozwiązań jest dla mnie zbędna. Po drugie ceny – to nie są tanie rozwiązania. Ale, no właśnie. Jestem w trakcie remontu tego mieszkania i zainteresowały mnie inteligentne żarówki.
Zarządzanie oświetleniem, czy np. odsuwanie i zasuwanie rolet z poziomu smartfona to bardzo fajna sprawa. A – tak jak już wcześniej mówiłem – jak mi się coś spodoba, to mogę się czasem dłużej zastanawiać, robić rachunek zysków i strat, ale często i tak to kupię. Zatem to, że obecnie nie korzystam nie oznacza, że po zakończeniu remontu ta deklaracja nadal będzie aktualna..
– Dziękuję za rozmowę
BIO
Polski pływak ur. w 1985 r. w Szczecinie. Startował na igrzyskach olimpijskich w 2004 r. na dystansie 400 metrów stylem dowolnym, gdzie zajął 9 miejsce. W 2006 r. zdobył srebrny medal Mistrzostw Europy na krótkim basenie na swoim koronnym dystansie 400 m stylem dowolnym. Na Mistrzostwach Europy na krótkiej pływalni w Wiedniu, mistrzostwach świata w Montrealu, oraz mistrzostwach Europy w Budapeszcie zajmował 4 miejsca. Na Mistrzostwach Europy w Eindhoven w 2008 r. zajął 5 miejsce na 800 m stylem dowolnym. Na Mistrzostwach Świata w Melbourne w 2007 r. zdobył srebrny medal na dystansie 800 metrów stylem dowolnym. Uzyskując czas 7:47,91 poprawił o blisko 3 sekundy własny rekord Polski. Po pół roku na skutek dyskwalifikacji Tunezyjczyka Oussama Mellouliego został mistrzem świata. W czerwcu 2012 roku zakończył sportową karierę