„Jestem spłukany, ale to moja pasja” – O Apple i nie tylko rozmawiamy z Jackiem Łupiną, założycielem polskiego Apple Muzeum
Tym razem nasz rozmówca jest nietypowy. Jest nim Jacek Łupina, pasjonat i twórca jedynego w Polsce Apple Muzeum w Łosiu pod Warszawą.
– Pamiętasz swoją pierwszą styczność z produktami i ekosystemem Apple?
Pamiętam bardzo dokładnie. To był 1995 rok, a pierwszym moim urządzeniem, z którego korzystałem, był Power Macintosh 7200/75 MHz. Była to moja pierwsza fizyczna styczność z Apple, ale nie był to zakup przypadkowy, a przemyślany. Byłem zachwycony poznawaniem możliwości jakie dawał, przygotowałem na nim moją pracę dyplomową na wydziale Architektury Politechniki Łódzkiej. Od tamtego czasu pozostałem wierny produktom Apple.
– A skąd decyzja o założeniu Muzeum Apple?
Tu już było więcej przypadku. W 2014 roku 1 kwietnia kupiłem na aukcji stary komputer Power Macintosh G4 MDD z 2003 roku. To była swego rodzaju podróż sentymentalna, w której przypomniałem sobie stary system, gierki i Photoshopa. Miałem wówczas model starszej generacji oraz monitor Apple Studio Display 17” blue&white — pozostałość po zestawie G3. I tu ciekawostka – przyszedł czas, że Powermaca sprzedałem, a monitora nikt nie chciał, trafił więc na przysłowiowy strych. Po 12 latach znów uruchomiłem i podłączyłem do nowego nabytku. Wyciągnąłem stare płyty z grami, które były na topie jeszcze za moich czasów studenckich i zacząłem w nie grać. To chyba w tym momencie obudził się we mnie duch kolekcjonera.
Zacząłem szperać po aukcjach, czytać o historii ewolucji Apple i zbierać różne starsze urządzenia ze znakiem nadgryzionego jabłka, na które kiedyś nie było mnie stać. Stare komputery bywały w różnym stanie, ale czułem wielką satysfakcję gdy we własnym zakresie przeprowadzałem renowację, dokupowałem brakujące części, czyściłem obudowy i poznawałem ich konstrukcję. Może z zewnątrz dla tzw. normalnych ludzi wygląda to na dziwactwo, ale mi to sprawiało i sprawia ogromną przyjemność. Minęły 3 lata i tych sprzętów nazbierało się w domu tyle, że musiałem podjąć decyzję co dalej. Albo przywrócić dom i życie w nim do stanu “normalnego” i sprzedać większość kolekcji, albo iść na całość i udostępnić zbiory ludziom, którzy chcieliby poznać historię Apple. Wybrałem tą drugą drogę.
Decydującym bodźcem do uruchomienia jedynego w Polsce Apple Muzeum był szum i zachwyt jaki wywołała niewielka w sumie kolekcja sprzętu pewnego milionera z Ukrainy, którą zachwycali się nasi polscy techno blogerzy. Dotarło do mnie, że przecież moje zbiory są większe i wcale nie musimy innym zazdrościć. Praga się chwali swoim muzeum Apple, Włochy muzeum w Savonie, Moskwa również ma, a w naszym kraju nie ma nic takiego. Zacząłem sam budować regały, montować oświetlenie o raz aranżować na nowo przestrzeń domu i tak w czerwcu tego roku otworzyłem Apple Muzeum.
– A dlaczego we własnym domu? Chcesz mieć zbiory na oku?
Nie, to była decyzja nazwijmy to ekonomiczna. Początkowo z moim dobrym znajomym kolekcjonerem Michałem Gałubińskim mieliśmy pomysł, żeby je uruchomić w Warszawie. Ale bądźmy szczerzy – muzeum bez sponsorów się nie utrzyma, a tych nie było. Z kolei nas nie było stać na 5 tys. zł miesięcznie tylko za wynajęcie powierzchni, a przecież to nie jedyny koszt tego typu przedsięwzięcia. Czas płynął i staliśmy w miejscu. Podjąłem więc męską decyzję i otworzyłem muzeum u mnie w domu.
Ale jeśli tylko znajdzie się sponsor, którego zresztą poszukuję, to przeniosę swoje zbiory do Warszawy, albo do innego miasta, które będzie zainteresowane i dumne z posiadania takiego muzeum z taką unikalną kolekcją. Jako ciekawostkę podam fakt, że wśród odwiedzających najmniej jest mieszkańców Warszawy, Zdarzają się za to zwiedzający z drugiego końca Polski i tacy, którzy w grupie siadają do auta i jadą specjalnie kilkaset kilometrów tylko po to, by zobaczyć te zabytki, o których tylko czytali w książkach o Jobsie lub widzieli gdzieś w sieci.
– Ile kosztuje zwiedzanie Apple Muzeum?
Nic, zwiedzanie jest bezpłatne. Jestem grafikiem komputerowym – freelancerem, pracuję z domu. Wystarczy się ze mną umówić na konkretny dzień i godzinę abym mógł przygotować i uruchomić moje maszyny. Zawsze chętnie oprowadzę gości po wystawie i opowiem o każdym urządzeniu. Nie mam sponsora, wszystkie koszty pokrywam z własnej kieszeni. Apple Muzeum generuje mikroskopijne zyski ze sprzedaży plakatów, które sam robię.
Czasem kupują je zwiedzający lub firmy z branży IT, które zamawiają duże formaty do swoich salonów sprzedaży. To motywuje i daje satysfakcję, że ktoś docenia moją pracę i zdjęcia. Każdą chwilę wolnego czasu poświęcam na muzeum. Natomiast nie zarabiam na tym, tak jak już mówiłem – to moja pasja.
– Z którego z eksponatów jesteś najbardziej dumny?
Hmmm, kilka by się znalazło. Bardzo długo polowałem na niezwykle rzadki i drogi dzisiaj sprawny egzemplarz Apple II, który to model był pierwszym seryjnie produkowanym komputerem Apple. Ale najbardziej chyba z NeXT Cube. Nie dlatego, że jest drogi, bo nie jest najcenniejszym egzemplarzem muzeum. Bardziej chodzi o to, w jaki sposób zdobyłem cały zestaw z monitorem w oryginalnych fabrycznych opakowaniach.
Znalazłem informację, że Uniwersytet w San Francisco umieścił ten zestaw na lokalnej aukcji. Było przy okazji wiele obwarowań: odbiór osobisty, bez wysyłki za granicę, wysokie wadium oraz płatność dokonywana tylko amerykańską kartą. Większość aukcji w USA z zabytkowymi cennymi komputerami ma dopisek “only 48 states”. Teraz NeXT Cube z całym zestawem jest w Łosiu.
– A jak Ty robisz takie akcje? I jak w ogóle zdobywasz nowe eksponaty?
– To już moja zawodowa tajemnica – nie jestem jedynym kolekcjonerem w Polsce, ale nie są to nielegalne metody. Aby zbudować taką wielką kolekcję w przeciągu trzech lat trzeba poświęcić mnóstwo czasu. Nie ma dnia, żebym nie zajrzał na aukcje. Prawdziwe perełki pojawiają się na kilka minut i zaraz potem znikają. Albo się je kupi tu i teraz, albo szansa znika, często raz na zawsze i pozostaje żal do siebie, że się nie skorzystało z okazji. Sprowadzam eksponaty z całego świata siedząc tylko przy komputerze. Niektóre pochodzą pochodzą z Japonii, Australii czy też z Hawajów.
– Nie myślisz o wystawach?
Już się wystawiałem kilka razy. Ale zauważyłem pewną regułę. Największe zainteresowanie na tego typu retro imprezach wzbudzają stoiska, na których są gry. Gdzie można sobie postrzelać, wirtualnie pokopać w piłkę. Ja specjalnie nie nastawiam się na uruchamianie gier na moich maszynach, staram się przyciągnąć uwagę profesjonalistów i tych których interesują same urządzenia, to jak powstawały, opowiedzieć ich historię, porozmawiać o przebłyskach geniuszu i ślepych zaułkach tamtych lat, docenić design tych komputerów z duszą. Niestety większość zwiedzających chce tylko rozrywki i jest im wszystko na czym byleby tylko coś się ruszało i biegało po ekranie.
– Jakiego smartfona używasz?
Samsunga Galaxy Note II.
– Dobre.
Dobre to mają miny koledzy na spotkaniach branżowych, kiedy występuję w podkoszulku z napisem Apple Muzeum, a mam w ręku Samsunga. Ale to była pragmatyczna decyzja. Używałem iPhone’ów od samego początku aż do modelu 4, ale potrzebowałem smartfona z większym wyświetlaczem. Do nawigacji GPS, poza tym wzrok już też nie był ten, a Apple tak dużych smartfonów jeszcze wówczas nie robił. Mój obecny smartfon ma swoje lata i bardzo możliwe, że wrócę do iPhone’a. Natomiast do pracy i do celów prywatnych używam Maca Pro oraz MacBooka Pro i tego nie zamierzam zmieniać.
– Myślisz o X?
– Nie, bo jest za drogi, choć zapewne jest fajnym gadżetem. Jestem pasjonatem Apple, ale nie iPhone’owym geekiem, co musi mieć każdą nowość, mam w tej chwili inne priorytety i ważniejsze jest dla mnie utrzymanie muzeum w jak najlepszej kondycji.
– Dziękuję za rozmowę
Dziękuję i zapraszam do Apple Muzeum.
BIO
Jacek Łupina Rocznik 66. Macuser od 1995 roku, architekt, grafik oraz motion designer w postprodukcjach filmowych i telewizyjnych. 1 kwietnia 2014 roku zainicjował powstanie kolekcji pod nazwą Extreme Retro Apple, która przekształcila się w 2017 w Apple Muzeum. W tej wielkiej kolekcji zgromadził nie tylko stare komputery Apple, Macintosh oraz NeXT, ale także software, hardware, peryferia, plakaty oraz wszelkie formy promocyjne i informacyjne pochodzące z ich epoki.