Recenzja ONKYO DS-X1 – Mała zabawka dla dużych i majętnych chłopców
Kiedy po raz pierwszy weźmiemy odtwarzacz do ręki od razu czuć, że mamy do czynienia z czymś dobrze wykonanym. Urządzenie zamknięte zostało w metalowej, czarnej obudowie. Na lewej krawędzi znaleźć możemy pokrętło w wersji mini, które jest znakiem rozpoznawczym wzmacniaczy Onkyo. Wygląda bardzo ładnie, chociaż w przypadku urządzenia do noszenia w kieszeni, jego umiejscowienie jest dość dyskusyjne.
Przy wsuwaniu go do kieszeni pokrętło bardzo łatwo może się przekręcić i zwiększyć głośność do trudnych do wytrzymania poziomów.
Tu śpieszę jednak z informacją, że potencjometr ten można wyłączyć w ustawieniach, by takiej sytuacji w łatwy sposób uniknąć. W miejscu w którym znajduje się potencjometr, obudowa jest też delikatnie zwężona, aby obracanie w ten sposób zamontowanym pokrętłem było wygodne i naturalne.
Na krawędzi po przeciwnej stronie znalazło się miejsce dla czterech klawiszy – wybudzania, sterowania utworami i pracą odtwarzacza muzycznego. Poniżej dwa sloty na karty pamięci w standardzie microSD mieszczą aż dwie karty pamięci. Oba pozwalają obsłużyć nośnik o pojemności 200 gigabajtów każdy. Co przy wbudowanej, 32 gigabajtowej pamięci może dać nam w sumie 432 gigabajty pojemności do wykorzystania. Właśnie zdałem sobie sprawę, że nawet mój iMac ma mniej pamięci…
W podstawie umieszczono jedynie złącze microUSB. Pracuje ono w trybie OTG. Za jego pomocą możemy ładować wbudowaną baterię, synchronizować pliki w pamięci lub podłączyć do niego przenośną pamięć z obsługą OTG i z niej odtwarzać pliki (ta droga pozwoli nam na upsampling utworu do częstotliwości 384kHz). Można także za pomocą tego złącza podłączyć zewnętrzny DAC. Ja tak zrobiłem z użyciem Onkyo HA200, który podpiąłem zwykłym kablem USB-microUSB.