Przemysław Marczyński z Mój Mac Magazyn – „Wybrałem własną drogę”
Czy można prowadzić poważny branżowy miesięcznik nie będąc na stałe nie tylko w warszawie, ale w ogóle w jakimkolwiek dużym mieście? Otóż można. Taka, a nie inna lokalizacja nie przeszkadza, trzeba tylko mieć stosowne podejście. Rozmawiamy z Przemysławem Marczyńskim, założycielem i redaktorem naczelnym Mój Mac Magazyn (My Mac Magazine)
– Od kiedy trwa Twój związek z ekosystemem Apple?
– O kurde … (śmiech)
– Mam tak napisać?
– Można, to chyba nie jest przekleństwo. A już serio od tak dawna, że muszę się chwilę zastanowić, ale gdybym miał podać taką sztywną datę to podałbym 2007 rok, czyli od 11 lat na stałe. Oczywiście zainteresowanie było wcześniej, ale tak jak każdy, tak i ja korzystałem na co dzień z najpopularniejszego wówczas systemu Windows.
Jednak zawsze miałem taki skręt w kierunku nowinek technicznych, dlatego zainteresowałem się platformą Linux. Ale oczywiście nie byłbym sobą, gdybym tylko pozostał jego użytkownikiem. W Linuxie brakowało mi aplikacji. Stałem przed dylematem czy korzystać z bezpiecznej platformy czy z Windowsa bogatego w oprogramowanie. Doskonałym antidotum na te dwa zmartwienia stało się środowisko Apple i system Mac OS X.
– Rozumiem, że korzystałeś z urządzeń Apple?
– Tak, szukałem pewnego razu komputera do kupienia. A – tak jak mówiłem już wcześniej – miałem doświadczenia z dwiema platformami. Mój wybór padł na Mac Mini. To chyba w tamtym momencie uznałem, że to będzie coś dla mnie. I chodzi tu nie tylko o sam sprzęt, który bardzo mi podpasował, ale też platformę, jej obsługę. To było środowisko, w którym chciałem pracować. A pamiętajmy, że wówczas komputery Apple kosztowały niemałe kwoty. W przeciwieństwie do średniej klasy PC-ów nie można było ot tak sobie wejść do sklepu i kupić Maka.
Ja w każdym razie musiałem na taki zakup odkładać, co mnie jednak nie przestraszyło. Nastąpiło zderzenie dwóch światów – popularnych komputerów osobistych i Windowsa z Macintoshem i Mac OS. Każdy miał swoje zalety i wady. Za Apple przemawiała prostota i logika, co przekładało się na łatwość obsługi. W dodatku wygląd był miły dla oka. Ale – i tu znów podkreślę – mówimy o innych czasach. W Mac OS X trudno było znaleźć programy w języku polskim. To była poważna bariera dla osób nie znających języka. Nawet oryginalny Word na Maki był po angielsku, przez co był kłopot z polskimi znakami. I wtedy po raz kolejny dał znać mój przewrotny charakter.
– Zacząłeś tworzyć aplikacje po polsku?
– Nie, ale byłeś blisko. Doszedłem do wniosku, że skoro aplikacje działają po angielsku, to dlaczego nie miałyby działać po polsku, czemu nie zrobić tłumaczeń. Zacząłem się kręcić koło tego tematu, poznałem wielu ciekawych ludzi. Tutaj najwięcej cierpliwości miał dla mnie Piotr Chyliński (Heidi). Pomógł mi w początkach lokalizacji. Doradzał w wielu sprawach.
Niesamowity człowiek. Z samymi tłumaczeniami to nie była taka prosta sprawa, bo nie można było tego robić bez zgody twórców aplikacji. Ale właśnie dzięki nowym znajomym udawało się pokonywać i takie przeszkody. To było jak narkotyk, strasznie wciągało. Właśnie wtedy spróbowałem sił w dziennikarstwie. Zacząłem prowadzić blog, potem współtworzyłem pismo Moje Jabłuszko. To było w latach 2008-2010. Później już poszło z górki. Miałem swój długi epizod w iMagazine, gdzie zajmowałem się działem aplikacji. Podobnie zresztą byłem członkiem zespołu MyApple.pl. Ostatecznie jednak zdecydowałem się iść własną drogą i stąd decyzja o założeniu Mój Mac Magazyn.
– A skąd taki wybór?
Powodów było kilka i w sumie trudno teraz powiedzieć, który był najistotniejszy. Każdy z nas ma swoje wizje tego co chce tworzyć. Ja chciałem w swojej działalności skupiać się tylko na produktach Apple i tym samym budować to środowisko w Polsce. Marzyło mi się wydawnictwo w którym mamy dział porad, recenzji i opinii związanych z macOS i iOS. Patrząc na to w jak wygląda dziś Mój Mac Magazyn myślę, że udało mi się z grupą nietuzinkowych osób osiągnąć to, co gdzieś kłębiło się w mojej głowie.
Drugi powód był nazwijmy natury geograficznej. Pochodzę z małej miejscowości Końskie w województwie świętokrzyskim. Co prawda ukończyłem studia w dużym mieście, ale do Końskich wróciłem. Wiem, że niektórzy będą się śmiać, że to prowincja, ale ja się tym nie przejmuję. Przywykłem do spokojniejszego tempa życia, niż w stolicy. Zresztą tu założyłem rodzinę, tu wychowują się moje dzieci – jest wiele powodów, dla których nie chciałbym się stąd ruszać. Ale aby pogodzić swoją pasję z pracą zawodową musiałem się zdecydować na pójście właśnie tą drogą. Nie pierwszy raz w życiu.
– A nie miałeś obaw, że to kolejny tego typu magazyn na rynku?
Zawsze są tego typu obawy, ale podjąłem taką, a nie inną decyzję. Mój Mac Magazyn skierowany jest nie tylko do użytkowników ekosystemu Apple, ale ogólnie do miłośników nowych technologii. To miesięcznik, ma swoje stałe działy. Oprócz informacji z rynku, a także testów, które staramy się wykonywać bardzo rzetelnie duży nacisk kładziemy na dział Porady. Chodzi o to, żeby nasi czytelnicy mieli możliwość zadawania pytań, zgłaszania się ze swoimi problemami, które mi im będziemy starali się pomóc rozwiązać.
Dlatego wychodzę z założenia, że nie ma głupich i trudnych pytań. Z nowości – zaczęliśmy przygotowywać podcasty. Wiążemy z tym spore nadzieje i będziemy ten dział rozwijać. Zresztą każdy kto mnie zna wie, że jestem strasznym gadułą, więc z audycjami audio nie mam problemów. Co do samego magazynu – mówię w liczbie mnogiej o nas, bo choć zaczynałem w zasadzie sam, to z czasem zaczęli do mnie dołączać kolejni współpracownicy. Zarówno dziennikarze jak i pasjonaci, jak choćby Jacek Łupina, twórca Apple Museum, z którym już robiliście tutaj wywiad. Mamy trzon zespołu redakcyjnego i stałych współpracowników.
– Jesteś się w stanie z tego utrzymać?
– Odpowiem tak – bardzo bym chciał. Niestety realia są takie, że nie jest to proste, choć liczę, że w perspektywie dwóch lat może się to uda i będę żył z tego, co naprawdę lubię. Dziś pracę w redakcji dzielę z innymi zajęciami, które pomagają mi utrzymać siebie i redakcję. Gdybym miał szczerze odpowiedzieć iloma rzeczami się zajmuję to musielibyśmy poświęcić tej rozmowie znacznie więcej czasu niż dzisiaj możesz mi poświęcić.
– Skoro swoje życie zawodowe związałeś z Apple to pewnie i prywatnie korzystasz z „jabłkowego” ekosystemu?
I tu cię zaskoczę, bo zupełnie nie czuję się fanbojem Apple. Owszem, mam iPhone’a X, MacBooka Pro 12, MacBooka Pro 5.1, iPada Mini, ale to są urządzenia, które są mi potrzebne nie tylko w codziennym użytkowaniu w czasie wolnym, ale i w pracy. Przy okazji można zrobić recenzję do Mój Mac Magazyn. Na pewno nie decydowałem się na takie zakupy, żeby mieć nowości same w sobie, takie podejście mnie nie interesuje. Wszystkie urządzenia Apple jakie testowaliśmy kupujemy za swoje pieniądze. Apple nie wspiera naszej redakcji w żaden sposób.
Z Apple Watcha korzystam, bo staram się nie zapuścić i dlatego biegam. Tu zaleta miejscowości, w której mieszkam – szczególnie wiosną i latem są piękne krajobrazy i aż się chce wyjść z domu. Apple TV mam, bo korzystam, ale zupełnie inaczej jest z Home Kit. Owszem, zwróciłem uwagę na możliwość zarządzania oświetleniem z poziomu smartfona, podobnie rzecz się ma z ogrzewaniem. Ale żeby od razu kupować takie rozwiązania, bo są. To akurat nie w moim stylu.
– Dziękuję za rozmowę
BIO
Absolwent Politechniki Łódzkiej, Redaktor Naczelny Mój Mac Magazyn, współautor rozmów o Apple w MacPodcast. Pasjonat Apple, ale nie tylko jako użytkownik, ale także od strony technicznej. Pracował i współpracował z najbardziej uznanymi magazynami poświęconymi Apple w Polsce.