Recenzja Plantronics BackBeat 100 – słuchawki bluetooth dla aktywnych
Marka doskonale znana, jednak nie w świecie sprzętu audio, a z doskonałych słuchawek bezprzewodowych dla kierowców. Jak Plantronics radzi sobie na rynku słuchawek dla fanów dobrego brzmienia? Sprawdziłem podczas testowania Plantronics BackBeat 100.
Jeżeli Wasz samochód nie dysponuje systemem głośnomówiącym, a rozmawianie przez telefon w samochodzie to Wasz chleb powszedni, zapewne rozglądaliście się za dobrą słuchawką na ucho. Jestem niemal pewien, że o ile nie celowaliście w niską cenę, a jakość, zapewne musieliście trafić na słuchawkę marki Plantronics.
Sam takiej kiedyś używałem. Był to model Voyager, który spisywał się doskonale, oferował współpracę z więcej niż jednym telefonem, sterowanie głosem, doskonały dźwięk z odpowiednim wycięciem szumu i solidną baterię. To z takich produktów jak Plantronics Voager marka ta słynie. Czy zatem wtargnięcie na trudny rynek słuchawek do rozrywki, ba! Słuchawek do aktywnego spędzania czasu, bo takimi są BackBeat 100 w wykonaniu Plantronics, było dobrym startem?
Get Starded
Napis Get Starded, to pierwsze co zobaczymy po otwarciu opakowania z nowym zestawem PLT BackBeat 100. Niewielka instrukcja obsługi to w przypadku tego zestawu nieobowiązkowa pozycja. Słuchawki bardzo łatwo się obsługuje, a niewielka ilość funkcji, jakie oferują pozwoli na ich uruchomienie kompletnie po omacku.
W zestawie poza instrukcją i słuchawkami znajdziemy również komplet gumek o różnych wielkościach. Można dopasować ich wielkość do własnych uszu, by uzyskać najbardziej komfortowe warunki z korzystania z zestawu. Dopasowanie gumek jest tu bardzo ważne, gdyż konstrukcja tego zestawu wymaga osadzenia każdej z nich dość głęboko w kanale słuchowym. Skorzystanie ze zbyt dużej gumki sprawi, że będziemy odczuwali spory dyskomfort po jej wsadzeniu do ucha. Wiem, co piszę, bo po wsadzeniu słuchawki z fabrycznie nałożoną dużą gumką, miałem wrażenie jakby mnie ktoś dusił za gardło. Przy mniejszej gumce ten przykry efekt zupełnie znikł.
Poza gumkami w pakowaniu nie mogło zabraknąć przewodu do ładowania wbudowanego akumulatorka. W końcu jest to zestaw zupełnie bezprzewodowy, bez możliwości skorzystania z portu JACK, nawet opcjonalnie. Jedyna możliwość podłączenia ich do źródła dźwięku to łączność bezprzewodowa oparta o technologię Bluetooth. Ma to swoje minusy. Jeżeli bateria się rozładuje, to do jej ponownego naładowania nie użyjemy słuchawek. Plusem jest na pewno to, że korzystając z słuchawek na siłowni, nie musimy mieć telefonu w kieszeni czy ręce. Można odłożyć go na bok i cieszyć z muzyki. Zasięg jest imponujący. Z powodzeniem mogłem wyjść z jednego pomieszczenia i przejść do kuchni w swoim mieszkaniu, bez zerwania połączenia.
Konstrukcja nietypowa
Słuchawki PLT BackBeat 100 to konstrukcja niestandardowa, nawet jak na słuchawki pozbawione przewodu do podłączenia źródła dźwięku. Model ten, to słuchawki douszne, które mocujemy głęboko w kanale usznym. Przetworniki są tu zawieszone na przewodach zainstalowanych w pałąku, który w odróżnieniu od standardowych słuchawek nie zakładamy na głowę, a na szyję. Pałąk wykonany została z bardzo giętkiego, a przy niezwykle wytrzymałego tworzywa sztucznego, które z powodzeniem wytrzymuje wyginanie go w każdą stronę.
Całość jest bardzo lekka i po założeniu na kark w zasadzie niewyczuwalna. Ma w tym swój udział stosunkowo wąski przesmyk pałąka, na którym słuchawki trzymają się na szyi, który przy obu końcach rozszerza się do momentu, gdzie wychodzi przewód dla każdego przetwornika. W prawym końcu pałąka znajduje się panel sterowania w postaci trzech klawiszy funkcyjnych, portu ładowania w standardzie microUSB, diody informacyjnej LED oraz mikrofonu.
Klawisze funkcyjne pozwalają na wiele czynności. Środkowy, największy przycisk służy do uruchamiania i wyłączania zestawu. Ale nie tylko. Dodatkowo, gdy ktoś do nas zadzwoni, za pomocą krótkiego naciśnięcia przycisku możemy odebrać połączenie bez wyciągania słuchawek z uszu i z powodzeniem prowadzić rozmowę. O jakość połączenia możecie być spokojni. W końcu to Plantronics. Gdy jednak nikt do nas nie telefonuje, pojedyncze jego wciśnięcie uruchamia nam odtwarzacz muzyczny. Ponowne naciśnięcie pauzuje odtwarzany utwór. Natomiast szybkie dwukrotne naciśnięcie rozpoczyna połączenie pod ostatni wybierany numer.
Klawisze po obu stronach dużego przycisku służą do regulacji poziomu głośności. Dłuższe przytrzymanie przycisku czy to ściszania, czy to zwiększania głośności powoduje przełączanie utworu o kolejny – do przodu lub do tyłu. Możemy bez skrępowania obsługiwać cały odtwarzacz smartfonu, bez wyjmowania go z kieszeni. Ba, nawet nie musimy go mieć w kieszeni, by ustawić utwór, który najbardziej nam pasuje podczas na przykład treningu.
Pierwsze wrażenie Plantronics BackBeat 100
Przyjemne pod warunkiem, że za oknem jest +20 stopni Celsjusza, a my przechadzamy się akurat w t-shircie po parku. Zakładamy pałąk na kark, wsadzamy przetworniki do uszu i można sobie truchtać. Co jednak, gdy za oknem zimno, wieje, a my w swetrze, bluzie i kożuchu? To już trudniej. Szczególnie jeżeli założymy słuchawki na szyję i zapniemy się pod samą brodę. Dostęp do przycisków funkcyjnych jest w takim wypadku ograniczony, podobnie jak komfort z ich korzystania. Nie jest to zestaw dostosowany do aktualnych warunków panujących za oknem.
To dało mi do myślenia, że gdybym to ja projektował ten zestaw i akurat nie robiłbym tego w ciepłej Kalifornii przy 345 Encinal Street w Santa Cruz gdzie znajduje się siedziba firmy, a w zimnym, szarym Szczecinie, to przyciski funkcyjne zainstalowałbym mimo wszystko na jednym z przewodów od przetwornika. Taki mały pilocik to byłoby coś, co pomogłoby skorzystać z słuchawek także, gdy ubrani jesteśmy na cebulkę. Jak jednak wspominałem, zestaw ten przeznaczony jest do korzystania podczas aktywnego wypoczynku. Tego nie robi się mając ciepłe palto na sobie. Świetnie sprawdzi się do klubu fitness, gdzie idziemy pobiegać na bieżni czy pokręcić pedałami na rowerkach.
Może martwić brak jakiegoś mocowania do ubrania, który uniemożliwiłby zsunięcie się zestawu z karku podczas ćwiczeń.
Producent zrezygnował z niego, gdyż po obróceniu do siebie obu obudów przetworników, łączą się one ze sobą, przez co całość staje się zamkniętym okręgiem. To zatrzyma słuchawki na szyi, nawet jeżeli zdecydujemy się na szybką, intensywną rozgrzewkę i kilka skłonów.
Specyfikacja
To nasza słodka tajemnica. Tak zapewne powiedział by „piarowiec” marki, na pytanie o szczegóły techniczne tych słuchawek. Wiemy jedynie, że w zestawie tym znajduje się procesor DSP odpowiedzialny za redukcję echa podczas rozmów głosowych, i że pełne ładowanie trwa około 90 minut, które przekłada się na maksymalny czas pracy do 8 godzin.
I to w zasadzie tyle czym Plantronics chce się oficjalnie pochwalić. Nie wiemy jakich przetworników użyto i w jakiej technologii. Nie wiemy nic o przewodach, paśmie przenoszenia czy skuteczności. W zasadzie dźwiękowo nie wiemy nic. Mogę w tym temacie opowiedzieć jedynie o moich subiektywnych odczuciach.
Jak gra Plantronics BackBeat 100?
Góra nieco syntetyczna, słyszana jakby przetwornik klikał, nie wybrzmiewał. Wokal wchodzi na przód z dobrze wyważonym tłem, choć to zależy od utworu. Dynamiczny bas, o który nietrudno przy konstrukcji dousznej jest tu donośny, ale wyważony. Nie męczy, jest zaznaczony, ale nie przytłaczający. Skuteczność jest wystarczająca, nie miałem problemu z odtwarzaniem utworów z maksymalnemu poziomem. By komfortowo słuchać muzyki, nie trzeba napędzać ich maksymalnym poziomem głośności. Słuchając dobrze znanych utworów zauważalnie słychać zaokrąglanie dźwięków.
To psuje nam szczegółowość w utworach. W Privateering Marka Knopflera nie słychać jego charakterystycznych chrapnięć do mikrofonu i strunowych wykończeń, tych drobnych szczegółów, za które ten utwór tak wielu osobom się podoba. Genialne przerywniki, tak inne od całego utwory i charakterystycznego dla niego, stają się tu dość płaskie i wyraźnie słabsze. Może to kwestia transmisji Bluetooth, która przecież kompresuje nam utwór obcinając co nieco, a może przetworników. Stawiam na oba powody, gdyż gitarowe solo Alana Sparhawka przy wysokim poziomie rozkręcenia głośności staje się tu nieznośne, o ile ten utwór w ogóle może być dla kogoś znośny. Ja go lubię za to, że ułatwia testowanie, szybko wypunktowując słabe strony słuchawek.
Na scenie nie jest tu ciasno, ale nie można powiedzieć o tym zestawie, że oferuje przestrzeń dla dźwięku. Czasem ma się wrażenie, że wszystko jest tu za blisko, zbyt zduszone i wybrakowane przez zlanie się odseparowanych podziałów dźwięku w jeden nurt. Transmisja Bluetooth, przetworniki zamknięte w plastikowych obudowach o nieznanej specyfikacji wychodzą nieco nam tu bokiem. Sporo ratuje to douszna konstrukcja, która pozwala wiele niedociągnięć ukryć i zaoferować niezastanawiającemu się nad jakością dźwięku słuchaczowi całkiem przyzwoite doznania.
Podsumowując mogę powiedzieć, że słuchawki te grają bardzo w porządku. Nie jest to przecież zestaw high endowy. Kosztuje około 100 euro, co jak na markowy zestaw bezprzewodowych słuchawek audio wydaje się być ceną przyzwoitą i uczciwą w stosunku do tego co otrzymujemy. Plantronics BackBeat 100 sprawdzą się jako dobre grajki na siłownie, fitness czy do korzystania w czasie podróży do pracy czy na uczelnie. Na koniec dodam, że świetnie tłumią dźwięki z zewnątrz. Za to bardzo duży plus.
Aplikacja do obsługi
Plantronics na opakowaniu zachęca do zainstalowania swojej aplikacji mobilnej o nazwie PLT Hub. Znajdziemy ją bezpłatnie w sklepie AppStore. To czy rzeczywiście warto zajmować tym programem miejsce w naszym smartfonie wydaje się być bardzo sprawą bardzo dyskusyjną.
Program w przypadku zestawu BackBeat 100 nie oferuje nic interesującego, poza informacja, że zestaw został połączony. Można jeszcze uruchomić poszukiwanie słuchawek, jeżeli zapomnimy gdzie jest zostawiliśmy. Na mapce wyświetlona zostanie ich ostatnia lokalizacja, gdy miały połączenie z naszym smartfonem.
To wszystko. Nie znajdziemy tu żadnych możliwości ustawień pracy słuchawek, equalizera czy czegokolwiek innego, co może nam się przydać. Chyba, że interesuje Was poziom głośności komunikatów głosowych lub informacje o funkcjach przycisków, które to znajdziecie także w papierowej instrukcji. Nie? To nie instalujcie.
Podsumowując o Plantronics BackBeat 100
Plantronics BackBeat 100 wszedł na rynek słuchawek dla aktywnych spokojnie, bez wielkiego wow. Może w ten sposób badają grunt przed inwestowaniem w tę gęsto obsadzoną przez konkurencję gałąź, a może BackBeat 100 to jedynie mały wyskok, który nie pociągnie za sobą niczego w tej dziedzinie. Czas pokaże.
BackBeat to propozycja interesująca i cenowo dostępna dla każdego. Wydanie około 400 złotych na ten zestaw nie sprawi, że będziemy żałować. Słuchawki potrafią przyjemnie zagrać, oferują dobry czas pracy na baterii i są wygodne, pod warunkiem, że nie chcemy z nich korzystać na dworze przy niezbyt sprzyjających warunkach. W innym wypadku każda próba skorzystania z pilota na końcu pałąka będzie poprzedzona rozpięciem kurtki. Owszem, można ich używać i tak. Byle nie skończyło się to dla Was jakąś grypą czy anginą. Ktoś powinien jednak dostać po łapach za fatalną aplikację mobilną i zaślepkę portu ładowania, którą wydaje się tu być najsłabszym ogniwem. Gdyby zestaw był mój, pierwsze co bym zrobił to ją urwał i używał bez.
Do recenzji produkt dostarczyła firma Plantronics.
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|