Recenzja Apple AirPods, pierwsze prawdziwie bezprzewodowe słuchawki
Podobno to przez nie Tim Cook zaczął łysieć. Braki w owłosieniu są wynikiem rwania włosów z głowy w nerwach przez powstałe opóźnienie we wprowadzeniu AirPodsów do sprzedaży. Bezprzewodowe słuchawki Apple, które z dumą prezentowano tuż po wakacjach, miały trafić na sklepowe półki w październiku. Czy warto było czekać?
Ostatecznie pierwsze zamówienia można było składać tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Mam jednak wrażenie, że po pierwszym poważnym opóźnieniu w historii Apple, jakim niewątpliwie było wprowadzenie białego iPhone’a 4, którego można było nabyć dopiero po 10 miesiącach od premiery tegoż modelu w 2010 roku, obsuwa Apple w przypadku słuchawek wyszła producentowi na dobre. A może nawet była celowa? W końcu początkowo nikt się nimi nie zachwycał i budziły raczej mieszane odczucia.
Faktem przecież jest, że za sprawą niedostępności zestawu na czas, co też wiązało się z częstymi publikacjami i podgrzewaniem tematu AirPodsów w mediach, nagłe pojawienie się słuchawek w sprzedaży wywołało spore zainteresowanie wśród fanów i obudziło w nich potrzebę ich posiadania. W końcu człowiek to takie głupie stworzenie, które zawsze chce tego, czego akurat nie ma.
Kiedy Apple oficjalnie poinformowało o tym, że AirPodsy trafią do sprzedaży 20 grudnia, całe mnóstwo osób, które podczas ich prezentacji deklarowało, że ten produkt ich nie interesuje (w tym również ja!), masowo publikowało w serwisach społecznościowych zrzuty ekranu swoich zamówień na bezprzewodowe Podsy. Sporo z nich było opisane dopiskiem – kupiłem, jak będą kiepskie najwyżej sprzedam. Tak, to właśnie ciekawość sprawiła, że wysupłałem z portfela 800 złotych na słuchawki, których nigdy bym się po sobie nie spodziewał, że je kupie.
Co w zestawie sprzedażowym?
Opakowanie jest jak zawsze minimalistyczne i pozbawione zbędnych elementów. Biały niewielkich rozmiarów kartonik z ładnie wystającym nadrukiem słuchawek na wierzchu, kryje w sobie dwie bezprzewodowe słuchawki schowane w etui, będące zarazem powerbankiem oraz przewód Lightening do jego naładowania.
Znalazło się miejsce również dla bardzo oszczędnej dokumentacji.
W zasadzie większa być nie musiała, gdyż sam zestaw jest bardzo łatwy w obsłudze, a jego funkcjonalność (co już jednak pozytywną cechą nie jest) dość ograniczona.
Pierwsze uruchomienie
Słuchawki jako drugie urządzenie w historii zostały wyposażony w autorski chip Apple nazwany W1. Po raz pierwszy Apple zastosowało go w zestawie oferowanym pod przejęta marką Beats (model Solo 3). Chip W1 pozwala na wygodną współpracę między urządzeniami Apple. Parowanie słuchawek jest przez to bardzo łatwe. Wystarczy otworzyć klapkę etui zbliżyć, je do telefonu by po chwili nawiązane zostało połączenie i było możliwe parowanie. Magia.
To jednak nie wszystko. By sprawdzić stan naładowania baterii etui, jak i samych słuchawek, również wystarczy unieść klapkę etui i zbliżyć je do naszego smartfonu by na jego ekranie wyświetliły się informacje o stanie ich naładowania.
AirPodsy to chyba pierwsze w pełni bezprzewodowe słuchawki stereo. Zestaw nie tylko jest pozbawiony przewodu połączeniowego ze źródłem (w zgodzie z decyzją o rezygnacji ze standardowego złącza JACK w iPhone 7, wraz z którym je zaprezentowano) ale również żaden przewód nie łączy prawej słuchawki z lewa.
Każda jest autonomicznym urządzeniem, wyposażonym we własny układ łączności bezprzewodowej oraz własną baterię. Co ciekawe, zestawu można używać nie tylko jako słuchawek do słuchania muzyki, ale także jako słuchawkę samochodową do prowadzenia rozmów jeżeli tego potrzebujemy. Druga w tym czasie może się ładować.
Ujawnione już w trakcie produkcji problemy z synchronizacją dźwięku obu słuchawek przy bezprzewodowej transmisji miały być nieoficjalnym powodem wstrzymania ich premiery we wrześniu. Podczas ich używania problemu nie zauważyłem.
Słuchawki są gotowe do działania od razu po wyjęciu z etui i wsadzeniu ich do uszu. Wbudowane czujniki wykrywają, gdy są wsadzone do kanału usznego oraz gdy wyciągamy je z uszu.
Jak to działa w praktyce?
Etui jest bardzo małe. Wykonane zostało z solidnego, białego połyskującego plastiku. Naprawdę czuć tu solidność. Nic się nie ugina pod palcem, nawet jak bardzo mocno ściśniemy.
Nie mogłoby być jednak inne nie tylko przez wzgląd na to, że Apple raczej nie chciałoby sobie pozwolić na chałę, ale pewnie także dlatego, że etui jest także ochronną obudowa dla wbudowanej wewnątrz baterii ładującej nasze słuchawki, kiedy z nich nie korzystamy.
Wielkością można je przyrównać do.. opakowania od nici dentystycznej. Nawet otwiera się podobnie. Klapka zamykana jest magnetycznie, tak więc o ile łatwo się ją otwiera, o tyle również sama szybko potrafi się zamknąć.
W dolnej części znajdziemy złącze Lightening do ładowania baterii. Ładujemy ją dołączonym przewodem z portu USB komputera. Można także użyć zasilacza od Apple Watcha czy telefonu. Własnej ładowarki niestety słuchawki w zestawie nie posiadają.
Po wsadzeniu słuchawek do uszu są one natychmiast gotowe do pracy, co też potwierdzone jest charakterystycznym dźwiękiem. Co ważne, po zakończeniu ich używania wystarczy umieścić je w etui i już. Nie trzeba pamiętać o ich wyłączeniu czy odłączeniu z urządzenia.
Same się uśpią i wyłączą, a następnie włączą kiedy znowu zapragniemy ich używać, a na dodatek siedząc w etui ich baterie będą doładowane.
Sterowanie za pomocą AirPods
Powiedzmy, że słuchamy muzyki na Macu i wbudowanych w niego głośnikach. Wystarczy wyjąć AirPodsy z etui wsadzić do uszu i po chwili komputer sam przełącza dźwięk na słuchawki. Po wyjęciu z uszu muzyka pauzuje. Po wsadzeniu, ponownie rusza.
Jeżeli nie, wystarczy dwa razy stuknąć w obojętnie którą słuchawkę (to zależy od ustawień, można wybrać np. wywołanie Siri tym gestem). Niestety, i to jest dla mnie największą wadą zestawu, urządzenie nie posiada możliwości przełączania utworów. Jeżeli aktualnie odtwarzana piosenka nam się nie podoba, do jej przełączenia musimy wyjąć telefon lub użyć zegarka. A wystarczyło by zaimplementować funkcję trzech stuknięć dla kolejnego utworu…
Oczywiście jak zapewne niektórzy się domyślili, skoro nie ma przełączania utworów to tym bardziej nie ma funkcji regulacji poziomu głośności. Te funkcje musimy ponownie wywoływać albo z poziomu smartfonu albo na przykład naszego smartwatcha…
Jak grają słuchawki Apple AirPods?
Jeżeli spodziewacie się, że po wydaniu 800 złotych na słuchawki od Apple, otrzymacie dźwiękowy high end, to już na początku będę musiał Was wyprowadzić z błędu. Apple AirPods nie grają jakoś wyjątkowo. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że nie grają dobrze. Są przeciętne, tak samo jak ich przewodowy starszy brat EarPods. Dźwięk jest klarowny i jasny. Zdecydowanie brakuje mi jego dociążenia. Dolne partie utworów są stosunkowo płaskie, cięższe kawałki przy których bas powinniśmy czuć w w każdej części ciała raczej rozczarowuje ograniczając się do leniwego „pypczenia” z dozą syntetycznej głębi.
Dźwięki, co powinno Wam się rzucić w uszy od razu przy dobrze znanych Wam utworach, a mam taką playlistę przez którą przepuszczam każdy testowany zestaw, są reprodukowane z zauważalnym odcięciem tonów objawiającym się zabraniem nam wcale nie jakiś subtelnych szczegółów utworu, a całych jego garści. Odtwarzając Maggot Brain od Funkadelic po przesłuchaniu utworów miałem uczcie jakbym odsłuchał tylko połowę tego co zawsze.
Mark Knopfler z jego Privateering, obowiązkowa pozycja w moich słuchawkowych recenzjach podczas testu został przełączony na kolejny utwór. Szkoda marnować czasu na takie ograniczone doznania. Nie jest dobrze, a może to ja przyzwyczajony do zupełnie innych odczuć podczas korzystania z słuchawek wybrzydzam. Nie tego jednak spodziewałbym się po słuchawkach za 8 stów.
Dochodzimy do skuteczności. Cyferek nie podam, bo i Apple nie chce się nimi chwalić, podobnie jak pasmem przenoszenia czy innymi parametrami. Mogę jednak powiedzieć, że AirPodsy potrafią zagrać głośno i to, co trzeba im oddać – trudno je przesterować. Możemy odtworzyć trudny dla takich pchełek utwór, a te nie zatrzeszczą.
Oczywiście coś, kosztem czegoś. To w ten właśnie sposób brak dociążenia dolnych partii jest nam rekompensowany. Słuchawki dobrze się odnajdują w utworach lekkich, gdzie główne skrzypce odgrywa wokal i czyste dźwięki. W takich można je bardzo polubić.
Czy zatem warto kupić Apple AirPods?
W cenie 800 złotych można kupić bardzo przyzwoite słuchawki. Jednak niekoniecznie będzie to zestaw bezprzewodowy i tym bardziej nie będzie to tak modny i poszukiwany gadżet, jak właśnie AirPodsy. Duże zainteresowanie słuchawkami w obecnej chwili sprawiło, że najbliższe dostawy mają się pojawić dopiero w lutym. Reszta jest wyprzedana. To pokazuje jak wielką ciekawość udało się kalifornijskiemu gigantowi wzbudzić przed ich rynkową premierą. Apple zapewne może uznać debiut zestawu za bardzo udany. Mam jednak mieszane uczucia co do tego czy, gdy już wszystkie zamówione sztuki trafią do klientów, to będą oni usatysfakcjonowani z zakupu.
Niewątpliwie prawdziwa bezprzewodowość tych słuchawek to ich główny atut. Ten brak kabli to autentyczna i obawiam się, że jedyna innowacja AirPodsów. Baterie w słuchawkach potrafią zapewnić nam do 5 godzin odsłuchu, a skumulowana energia w baterii zainstalowanej w etui, w sumie sprawi, że zestawu będziemy mogli korzystać z nich do 24 godzin na jednym pełnym naładowaniu całości. Już 15 minut ładowania pozwoli słuchać muzyki przez kolejne 3 godziny. Niestety gdy baterie się zużyją, nie ma możliwości ich wymiany, co też potwierdziło iFixit dając temu gadżetowi 0/10 punktów. Dźwiękowo są przeciętne i zgodnie z tym co deklarowałem podczas zakupu – „jak będą kiepskie, to odsprzedam” – tak właśnie postąpię.
Recenzja Apple AirPods, pierwsze prawdziwie bezprzewodowe słuchawki
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|