AirPods za 140zł?
No prawie… bo choć TWS i12 łudząco wyglądają jak oryginalne słuchawki Apple AirPods, to oczywiście produktem Apple nie są. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zestaw wykonany jest nieźle, a dla niewtajemniczonych jest w zasadzie nie do odróżnienia. Za to kosztuje nawet 8 krotnie mniej. Czy warto go kupić?
Powiedzieć, że słuchawki TWS i12 są mocno inspirowane produktem Apple, to tak, jakby nic nie powiedzieć. One są sprzedawane w niemal takim samym opakowaniu, mają taki sam design, obsługuje się je w niemal taki sam sposób i można je ładować także tak samo jak AirPods od Apple, czyli przy pomocy przewodu Lightning. Przy tym kosztują w granicach 140 złotych. Po co więc napełniać kieszenie Tima Cooka i akcjonariuszy?
Zestaw sprzedażowy
Oryginalne AirPods zupełnie mi nie leżą. Stałem się ich posiadaczem tuż po premierze, kiedy jeszcze można je było nabyć bez długiego oczekiwania na zapełnienie stocków w sklepach Apple. I tak szybko jak je miałem, tak szybko się ich pozbyłem. Jak to z nowymi produktami Apple bywa, mimo, że słuchawki przez chwilę używałem i w takim stanie wystawiłem na popularnym portalu aukcyjnym, to udało mi się na ich zakupie nie tylko nie stracić, ale… nawet jeszcze zarobić. Takie rzeczy tylko w przypadku Apple 🙂 Moją recenzję słuchawek AirPods możecie przeczytać tutaj:
Recenzja Apple AirPods, pierwsze prawdziwie bezprzewodowe słuchawki
W przypadku TWS otrzymujemy bliźniaczy do oryginalnego zestaw sprzedażowy – słuchawki, etui do ładowania z wbudowaną baterią, skromną instrukcję i krótki przewód Lightning.
Oczywiście przewód już na pierwszy rzut oka nie przypomina oryginalnego od Apple, natomiast same etui i słuchawki… Sami spójrzcie.
Choć nie raz miałem AirPods w rękach, to przyznaję, że na pierwszy rzut oka TWS i12 są nie do odróżnienia od produktu oryginalnego. Model ten nie jest jedynie kiepską imitacją AirPods jak chociażby testowane przez Czarka TWS i7 One dosłownie są jak AirPods.
Pierwsze uruchomienie
Swoje braki względem słuchawek Apple zestaw ujawnia dopiero przy próbie użycia. Jak zapewne się orientujecie, Apple wyposażyło bezprzewodowe Podsy w chip W1. Dzięki niemu parowanie słuchawek ze sprzętem Apple to czysta, niemal bezobsługowa poezja. Telefon od razu wykrywa zestaw i pozwala go podpiąć bez żadnych skomplikowanych procedur parowania czy poszukiwania odpowiednich funkcji w menu.
Azjaci niestety nie zdecydowali się na wyposażenie i12 w klon W1 (taki model też już w sprzedaży jest). W związku z tym słuchawki parujemy jak każde inne tradycyjne słuchawki z poziomu opcji Bluetooth w telefonie.
Brak W1 to nie jedyna różnica. Mimo użycia względnie dobrej jakości tworzywa sztucznego, to przy porównaniu masy obu zestawów czuć różnicę w wadze. Plastik ma porównywalny połysk i niezłą grubość, jednak od oryginału mocno odstaje. To w połączeniu z mocnymi diodami LED w każdej z słuchawek i etui sprawia, że jeżeli tylko użyjemy ich w ciemnym pomieszczeniu, to przez plastik przedostaje się emitowane przez nie światło. Tyle jeżeli chodzi o „niedoróbki”.
Jak to działa w praktyce?
Brak chipu W1 wcale nie oznacza ograniczonej funkcjonalności klona słuchawek. Obsługuje się je w dokładnie taki sam sposób jak te od Apple. Dysponują dotykowymi obudowami, które wystarczy dotknąć, aby uruchomić lub zapauzować odtwarzanie czy dwa razy dotknąć, aby przełączyć utwór.
Również wywoływanie Siri działa bez zarzutu – przytrzymujemy palec na obudowie słuchawki i asystentka pyta czego sobie życzymy. Jednak nie to było dla mnie największym zaskoczeniem, a funkcja automatycznego parowania słuchawek po wyjęciu z etui. Tak jak w oryginalnych, wystarczy, że wyjmiemy słuchawki z etui, wsadzimy do uszu, a te same podepną się do naszego telefonu i są gotowe do słuchania muzyki. Duży plus, że udało się to tak zaprojektować.
Niestety, nie udało się w tym wypadku zaoferować funkcji automatycznego pauzowania w momencie wyjęcia słuchawek z ucha, – takie rzeczy tylko w oryginalnym produkcie z jabłkiem. Natomiast wsadzenie słuchawek do etui, rozłącza nas z bluetooth i powoduje ładowanie akumulatorków. Nie trzeba się więc martwić o to, że zapomnimy je rozłączyć, a przez to jak ktoś akurat do nas zadzwoni, to trzeba będzie dodatkowo przełączać się na głośnik, bo telefon przekaże połączenie na słuchawki. Działa więc tu wszystko tip top jak trzeba.
Rozmowy telefoniczne
Słuchawki TWS i12 pozwalają na prowadzenie rozmów telefonicznych. Posiadają wbudowany mikrofon w prawej słuchawce i podobnie jak ostatnio przeze mnie testowane BOSE Soundsport Free pozwalają słyszeć rozmówcę tylko w jednej, prawej słuchawce. W BOSE było to dla mnie dość dziwaczne rozwiązanie. W TWS i12 trzeba to uznać za wadę. Już tłumacze, dlaczego.
Oryginalne Apple AirPods pozwalają na korzystanie z nich w roli słuchawek do słuchania muzyki lub słuchawki bluetooth do prowadzenia rozmów. Dotykowy panel pozwolił na wybranie dowolnej słuchawki (lewej lub prawej) do tej samej roli. W BOSE lewa słuchawka posiada inne przyciski niż prawa, więc i tak użycie np. tylko lewej w roli słuchawki bluetooth nie było by możliwe. Takie jej ograniczenie konstrukcyjne.
Natomiast w Apple AirPods można raz użyć do tego prawej słuchawki, a gdy ta się wyładuje, wsadzić ją do etui do naładowania i wtedy użyć lewej przez resztę dnia. TWS i12 niestety takiej opcji nie oferują. Można gadać i używać jedynie prawej słuchawki.
Na osłodę dodam, że połączenia są realizowane bez zarzutu, a zasięg TWS i12 (podobno wyposażonych w BT 5.0!) jest bardzo duży i pozwala z powodzeniem przemieszać się po kolejnych pomieszczeniach mieszkania bez telefonu w kieszeni.
Najważniejsze pytanie, czyli – jak z tym dźwiękiem?
Jeżeli czytaliście moją recenzję Apple AirPods, to znacie moje zdanie o tych słuchawkach. Dźwiękowo są przeciętne, a niewielki przetwornik w połączeniu z konstrukcją douszną nie zapewni nam takich dźwiękowych wrażeń, jakie dość łatwo jest uzyskać z konstrukcji dokanałowej.
Wiem jednak, że nie każdy potrafi się zmusić do dokanałówek, które bardzo często posiadają nieodpowiednio dopracowane wkładki, co przekłada się na niekomfortowe uczucie ucisku, jakby w gardle, a nawet problemami z przełykaniem silny. O, tak! Wiele osób na to narzeka. Słuchawki douszne, jakimi są choćby AirPods czy testowane TWS i12 są zdecydowanie wygodniejsze w noszeniu, nie sprawiają tego przykrego uczucia, a ich niewielka masa już po niedługiej chwili pozwala zapomnieć o tym, że w ogóle je mamy w uszach.
Ograniczenia wynikające z tej konstrukcji uniemożliwiają zapewnienie podczas odsłuchu odpowiednio mocnego ciśnienia w kanale usznym, tak więc na wyraźne mocne zejścia nie ma co tu liczyć i wcale nie wynika to z tego, że TWS to zwykła podróbka. Basy są tu słyszane, jednak uczciwe trzeba powiedzieć, że są dość płaskie. Jeżeli przesiadacie się z dokanałówek, to w pierwszym momencie ich mocnych zejść będzie Wam najbardziej brakować. Jeżeli przesiadacie się z innych słuchawek do usznych, na przykład tych przewodowych EarPodsów z zestawu z iPhonem, różnicy raczej nie odczujecie.
Natomiast w utworach, w których to nie niskie tony grają pierwsze skrzypce, i12 spisują się nad wyraz dobrze. Dźwięk jest klarowny, słuchawki są głośne, a słuchanie odtwarzanych utworów sprawia przyjemność. Niebywałe, ale wydaje mi się, że chyba nawet większą, niż podczas korzystania jakiś czas temu z oryginalnych. Choć to moje subiektywne odczucie, które może wynikać ze sporego zawodu dźwiękiem względem ceny, jaką kosztują słuchawki Apple (wtedy 800 złotych…). Słuchawki TWS i12 grają dobrze. Grają przyjemnie i pozwalają miło spacerować czy pracować z nimi w uszach, a w razie potrzeby trochę porozmawiać przez telefon.
Podsumowanie
Czy warto kupić słuchawki TWS i12? Nie lubię kupować podróbek i nie robię tego. Jednak na TWS i12 należy patrzeć nie jak na klona Apple AirPods, a na dobre słuchawki Bluetooth o sprawdzonym wzornictwie (tak wiem, zerżniętym z produktu Apple) zapewniającym przyjemność z odsłuchu, ogromną wygodę i prawdziwie mobilny, bezprzewodowy zestaw w bardzo przyzwoitej i uzasadnionej ich jakością cenie.
Tego nie można powiedzieć o Apple AirPods. Za swój produkt Apple życzy sobie między 800, a 1000 złotych w przypadku wersji z etui ładowanym indukcyjnie. TWS i12 kupicie za około 140 złotych od polskiego sprzedawcy. Ja swoje kupiłem za niecałe 100 złotych z wysyłką z GearBest tyle, że musiałem poczekać na nie jakoś dwa tygodnie. Jeżeli tak jak mi nie zależy Wam, żeby mieć je na już, to polecam zakup tam. Oczywiście słuchawki Apple są wykonane z lepszej jakości tworzywa, mają W1 i są od Apple. Jednak w ich cenie kupie zdecydowanie lepszy zestaw choćby od Bang & Olufsen, Bose czy Sony, wyposażony chociażby w system ANC i oferujący wielokrotnie lepszej jakości dźwięk. Skoro tak, to po co przepłacać?
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|