Wysokie loty z iPadem w helikopterze – Rozmawiamy z Łukaszem Starowiczem, byłym reprezentantem Polski w snowboardzie, obecnie współwłaścicielem firmy Helipoland oraz Jadezabiore
Był snowboardowym olimpijczykiem z Nagano. Jest żeglarzem, kolarzem, a zawodowo pilotuje helikoptery. Jako rodowity góral ciągle uprawia sporty związane ze sportami zimowymi. Poznajcie polskiego reprezentanta i miłośnika sprzętu Apple, Łukasza Starowicza.
– Od razu na dzień dobry powiem, że to nie była ustawka. Ale kiedy zadzwoniłem do Ciebie odebrałeś lecąc helikopterem.
– Rzeczywiście przypadkowo trafiłeś jak pilotowałem helikopter. Robię to zresztą dosyć często ostatnio.
– A to bezpieczne tak rozmawiać a trakcie lotu?
– Zależy w jaki sposób prowadzi się tą rozmowę. Oczywiście o przyłożeniu smartfona do ucha nie ma mowy. Podobnie jak w momencie kierowania samochodem obie dłonie powinny być na sterach. Pilotując Helikopter mam podłączony telefon przez bluetooth, a do podglądu korzystam z Apple Watcha, którego noszę jak normalny zegarek. W ten sposób mogę swobodnie prowadzić rozmowę, a dzięki Siri pisać smsy czy nawet odpowiadać na mailei rownocześnie zajmować się pilotowaniem. Na mniejszych wysokościach nie ma problemów z zasięgiem.
– Skąd taki przeskok ze snowboardu na latanie? To Twój prywatny helikopter?
– Nie do końca. Jestem współwłaścicielem rodzinnej firmy zajmującej się szeroko pojętym biznesem helikopterowym. Zajmujemy się szkoleniem, wynajmem, sprzedażą oraz lotami dyspozycyjnymi. Czyli takimi na życzenie klientów. Brzmi to trochę jak luksusowa usługa dla wybranych, ale wbrew pozorom tak nie jest. Godzina lotu kosztuje od 2 tys. zł. Ktoś powie, że to dużo. Tylko dla tych, którzy cenią czas to wcale dużo nie musi być. Szczególnie jeśli chce się szybko dotrzeć na drugi koniec Polski. Na pewno helikopter będzie szybszy od samochodu, albo pociągu. Może to być także alternatywa dla samolotu, który ma większe wymagania odnośnie startu czy lądowania. Odprawa też zajmuje trochę czasu.
A co do samego przestawienia się ze snowboardu na latanie. Mam 42 lata, to już nie jest wiek na wyczynowe uprawianie sportu. Owszem – zdarza mi się wystartować w zawodach, ale robię to dla własnej przyjemności. Latanie to dla mnie w tej chwili bardziej praca, chociaż nie powiem, że nie przyjemna. Jeśli chodzi o hobby to zawsze lubiłem żeglowanie, a ostatnio kolarstwo. Wziąłem np. udział w Tour de Pologne amatorów. Zresztą tu także przydał mi się Apple Watch. Odcinek miał 58 kilometrów. Musiałem po pierwsze wiedzieć ile już przejechałem, a ile mnie jeszcze czeka. To po pierwsze, a po drugie wiedziałem jak mam rozłożyć siły, żeby wyścig ukończyć przed zawałem 😉
– A wracając na chwilę do latania helikopterem. Coś poza zegarkiem jeszcze się przydaje?
– Owszem. iPad.
– O proszę. A jak go wykorzystujesz?
– Do nawigacji. Na pewno nie w standardowy sposób, bo to jak już mówiłem muszę się skupiać przede wszystkim na pilotowaniu.
– Skoro już przy tym jesteśmy to czy nawigacja do helikoptera się różni od tej samochodowej?
– Tak i to nawet bardzo. Przede wszystkim nie ma naniesionej siatki dróg, bo jest niepotrzebna. Za to mam dzięki niej informacje, których nie znajdziemy w tradycyjnej nawigacji. Przede wszystkim prędkość wiatru na różnych wysokościach. Bo nie każdy wie, ale prędkość i kierunek wiatru zmieniają się w zależności od wysokości przelotu. Poza samym bezpieczeństwem ma to także znaczenie przy spalaniu paliwa. Bo jeśli lecimy pod silny wiatr to zużyjemy go więcej.
W takiej nawigacji mamy też oznaczone miejsca wyłączone z lotów. Czyli obszary nad lotniskami, elektrowniami czy tereny wojskowe. Zdarzają się także sytuacje losowe. Mam tu na myśli np. ćwiczenia wojska, czy pikniki lotnicze. Takie informacje też tam odnajdę, a przydadzą mi się przy planowaniu trasy przelotu. Zatem iPad w helikopterze bardzo mi się przydaje, choć nie służy do rozrywki. Sama aplikacja, z której korzystam nazywa się Sky Daemon.
– Teraz standardowe pytanie, jakie zadaję każdemu rozmówcy. Od kiedy jesteś użytkownikiem ekosystemu Apple?
Pierwsze urządzenie kupiłem w 2006, albo 2007 r. Był to MacBook Air 44. Potrzebowałem niezawodnego urządzenia, które w dodatku będzie intuicyjne w obsłudze. Wielu moich znajomych korzystało z MacBooków do programów graficznych i zacząłem się tym interesować. Ja nie miałem takich wymagań jak graficy, ale to co oferował MacBook w zupełności mi wystarczyło.
Wtedy jeszcze nie miałem iPhone’a. Z bardzo prostego powodu. Nie ukrywam, że jestem gadżeciarzem. Dla mnie smartfon bez możliwości wysyłania MMS-ów był niepełnowartościowy. Dlatego pierwszy iPhone jaki kupiłem to był 4. Później już poszło z górki. Był 4s, 5, 5s, 6 i 6s. Potrzebowałem smartfona z dużym ekranem i 6s taki właśnie był. Na tym się w pewnym momencie zatrzymałem. Zarówno seria 7, jak i 8 nie wnosiła nic nowego w porównaniu do mojego 6s i uznałem taki zakup za zbędny wydatek.
– Dalej używasz 6s?
– Nie. Teraz mam model X. Kiedy pierwszy raz wziąłem go do ręki od razu wiedziałem, że się polubimy. Oczywiście skorzystałem z okazji i go wymieniłem.
– Ok. To mam iPhone’a, iPada, Apple Watcha i MacBooka. Coś jeszcze masz z ekosystemu Apple?
– Mam jeszcze w domu AirPort Time Capsule 2T, gdzie oprócz iCloud trzymam moje wrażliwe dane, czyli zdjęcia dzieci na przykład. Oprócz tego, Apple TV i z urządzeń to wszystko, ale tak jak mówiłem jestem otwarty na różne nowinki. Dlatego korzystam z różnych dodatkowych możliwości. Czyli apple music, oczywiście Apple Pay oraz tak jak mówiłem dane w chmurze. I mam tu na myśli zarówno prywatne, czyli filmy i muzykę, zdjęcia, jak i firmowe.
– A jakiś kolejny zakup?
– Na razie to co mam mi wystarcza. Jak się pojawi jakaś nowość będę się zastanawiać.
A wyobrażasz sobie zmianę na inny system operacyjny?
Ja sobie nie muszę tego wyobrażać. Miałem kiedyś taką sytuację, że w jednej akcji otrzymałem od sponsora smartfona z nazwijmy to konkurencyjnym systemem operacyjnym. Nie wnikajmy którym, nie ma ich za wiele. Miałem bardzo duże problemy z przestawieniem się, choć dałem radę. Kiedy już nie miałem obowiązku korzystania z tego systemu z przyjemnością wróciłem do iOS.
– Dziękuję za rozmowę
BIO
Łukasz Starowicz(ur. 7 maja 1976 w Bielsku-Białej) sportowiec, olimpijczyk, społecznik, przedsiębiorca, mąż, ojciec, rdzenny mieszkaniec Bielska-Białej. Legenda polskiego snowboardu – jeden z pierwszych polskich snowboardzistów, 28-krotny Mistrz Polski, reprezentant Polski na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano. Licencjonowany pilot, kierowca wyścigowy i rajdowy.