Recenzja JBL BAR 9.1 True Wireless | Szataaannnn bez kabli!
Co jakiś czas mam okazję zapoznać się z urządzeniami zwanymi soundbarem. Od wielu lat każdy liczący się producent ma w swojej ofercie tego typu urządzenie, które w sposób kompaktowy i minimalizujący konieczność prowadzenia przewodów po całym domu i rozstawiania kolumn, ma zastąpić wielokanałowy system kina domowego 5.1. Jedne robią to lepiej inne tylko udają efekt dźwięku przestrzennego. Natomiast w przypadku JBL BAR 9.1 mamy do czynienia z efektem wyjątkowym i wręcz zaskakującym.
Nigdy nie byłem fanem soundbarów choć doskonale rozumiem potrzebę istnienia takich rozwiązań. Dzisiejsze produkcje filmowe oferują genialne efekty nie tylko wizualne, ale również, a może przede wszystkim dźwiękowe, pozwalające poczuć się niemal jakby w centrum trwającej filmowej akcji. Nic więc dziwnego, szczególnie w czasach takich jakie mamy, a więc trwającej pandemii, gdzie kinowe sale z bólem serca zastąpiliśmy domowym salonem, a najczęściej pokojem z aneksem kuchennym i narożnikiem z funkcją spania, że poszukujemy nagłośnienia, które dam nam namiastkę tej kinowej jakości odbioru filmów. A, że w naszych niewielkich mieszkaniach po prostu nie ma miejsca na rozstawienie pięciu kolumn i tuby basowej, nie mówiąc już o zestawach większych, zgodnych z Atmos, to szukamy rozwiązań alternatywnych, dających choćby namiastkę dobrego 5.1.
Dlatego spora większość z nas jest po prostu zdana na rozwiązania kompaktowe, a takim jest właśnie soundbar JBL BAR 9.1 True Wireless, który składa się z bezprzewodowych elementów w postaci głośnika centralnego, odłączanych bezprzewodowych głośników tylnych oraz bezprzewodowej tuby basowej. Kiedy oglądamy film, odłączamy od głośnika centralnego głośniki boczne (będę je też nazywał tylnymi), które są przytwierdzane do niego w sprytny sposób w postaci magnesów i w tym czasie ładowany jest ich wbudowany akumulator, i korzystamy, a po udanym seansie z powrotem odkładamy do głośnika centralnego w celu naładowania akumulatorów.
Co znajdziemy w zestawie sprzedażowym JBL BAR 9.1?
Takiej masy się nie spodziewałem. Przesyłka z JBL BAR 9.1 przyjechała do mojej pracy zapakowana w karton wyglądający jakby wewnątrz było krzesło, a nie zestaw głośników kina domowego. Gigantyczne krzesło. Bardzo ciężkie krzesło. Do tego stopnia, że przetransportowanie tego do domu w moim coupe okazało się wielkim wyzwaniem, choć szans na wsadzenie go do dużego jak na tego typu auto bagażnika, gdzie spokojnie mieszczą się dwie wielkie i jedna mała walizka podczas wypadu na wakacje, zmieścić JBL’a się nie dało i trzeba było go wieźć w roli pasażera.
Kolejnym wyzwaniem okazało się wniesienie go na 4 piętro. Ale w sumie wystarczy wspomnieć, że tylko sam subwoofer o wymiarach 305 x 440 x 305 może pochwalić się masą aż 11 kilogramów, a przecież wewnątrz jest jeszcze jednostka centralna o wymiarach 884 x 62 x 120 mm, dwa mniejsze głośniki 173 x 60 x 120 i oczywiście wszystkie niezbędne akcesoria z uchwytami i śrubami montażowymi, jeżeli ktoś miałby życzenie przytwierdzać centralny do ściany pod zawieszonym telewizorem, a także komplet zaślepek, przewód HDMI, pilot itd… Zestaw jest kompletny i nie wymaga dokupowania niczego, aby móc z niego skorzystać od razu po wyjęciu z opakowania. Chyba, że do źródła dźwięku chcemy go podpiąć przewodem optycznym typu TOSLINK, bo oczywiście taka opcja jest, ale wtedy taki przewód musimy dokupić osobno.
Celowo w tym akapicie wspomniałem o rozmiarach każdego elementu, a to dlatego, aby każdy mógł sobie zmierzyć swoją szafkę RTV, ponieważ JBL BAR 9.1 jest jednym z najdłuższych, jeżeli nie najdłuższym soundbarem jakim miałem okazję używać, a na pewno w wielu wypadkach może się okazać po założeniu głośników bocznych dłuższym niż Wasze szafki, co może nastręczać problemów. W sumie spięte głośniki mają długość aż 123 centymetrów. Sporo.
Pierwsze wrażenia
Każdy element jest wykonany z tworzywa sztucznego z metalowymi maskownicami. Sprawiają wrażenie solidnych, a elementy są dobrze spasowane. Nic nie skrzypi pod uciskiem, nie ugina się. Można powiedzieć, że to kawał dobrej jakościowej roboty. Tuba basowa ma plastikową obudowę, o co nieco się trochę martwiłem, że plastik nie pozwoli wydobyć takiej ciepłej, pomrukującej głębi, jakiej oczekujemy. Nic bardziej mylnego. Wielki subwoofer wygląda dobrze. Jest to zasługa niezwykłej, wręcz ascetycznie prostej formy, beż żadnych udziwnień połączonej z matową, szaro-antracytową kolorystyką.
Urządzenie posiada tylko przewód zasilania, a z głośnikiem centralnym komunikuje się radiowo. Z tyłu znajdziemy dedykowany klawisz do parowania, tuż pod gigantycznym otworem bass reflexu. Bezprzewodowy subwoofer, to przede wszystkim dowolność w ustawieniu go podczas seansu. Jeżeli mamy naprawdę mało miejsca w salonie, nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ogóle schować go gdzieś w dostępne miejsce, a wyciągać tylko na czas korzystania.
Sam soundbar jest dość masywny i wysoki (ponad 6 centymetrów). Kolega, który za moją namową zakupił ten zestaw nie przewidział, że jego telewizor zaczyna się bardzo nisko blatu szafki i tak ustawiony przed nim ekran jest nieco zakrywany przez soundbar. Jego wzornictwo podoba mi się mniej niż subwoofera. Owszem kolorystyka i bryła są ze sobą tożsame, jednak głośnik centralny w mojej ocenie wygląda mało wyraziście, trochę topornie i niezbyt nowocześnie, ale to już kwestia gustu. W tym wypadku bliższy memu sercu jest design SONOSa.
Na jego obudowie znajdziemy cztery klawisze funkcyjne umiejscowione w samym centrum. Pozwalają uruchomić urządzenie, regulować poziom głośności oraz wybrać źródło. Jeżeli chodzi o możliwości podpięcia źródła, to mamy tu cały przekrój – od HDMI (z eARC) po wspomniany optyczny TOSLINK na Bluetooth, Chromecast i AirPlay kończąc. Na przedzie głośnika centralnego spod maskownicy wyłania się wyświetlacz, który zauważymy dopiero po uruchomieniu i przy wybieraniu jakichś funkcji. Subtelnie schowany i aktywny tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest potrzebny został wręcz idealnie przemyślany.
Głośniki boczne nie mają żadnego przewodu i mogą tak pracować kilka godzin (około 10h, w zależności od odległości i poziomu głośności, po czym należy je ładować przez 3h do pełna). Posiadają port microUSB, dzięki któremu możemy je używać przewodowo.
W zestawie przewidziano także pilot do sterowania. Oferuje wszystkie niezbędne przyciski, pozwalające regulować głośność, wysterować dźwięk, wybrać źródło.
Pierwsze uruchomienie JBL BAR 9.1 True Wireless
Zestaw jest zgodny z Dolby ATMOS i do prawidłowej pracy wymaga automatycznej kalibracji. Wystarczy rozstawiać głośniki tak jak mamy zamiar je używać, a następnie przytrzymać klawisz HDMI na pilocie do uruchomienia trybu kalibracji. Głośniki zaczną wydawać przenikliwe piszczące, głośne dźwięki. Nie róbcie tego w nocy, kiedy dzieci śpią… Całe szczęście trwa to tylko chwile, a cała operacja jest dziecinnie prosta.
Niestety, w odróżnienia od operacji parowania z AirPlay. Do spięcia zestawu z naszym domowym WiFi należy użyć aplikacji JBL BAR Setup. Niestety więcej Wam nie powiem, bo moje próby zestawienia połączenia legły w gruzach. JBL zdecydowało się na automatyczne pobieranie ustawień sieciowych z naszego iPhone’a, bardzo niefajna funkcja, z którą już się spotkałem w różnego rodzaju gadżetach fitness czy smarthome i z którą zawsze są jakieś problemy. Zapewne jest to spowodowane jakimiś zabezpieczeniami routera, które trzeba by było wydłubać w panelu sterowania. Zamiast z WiFi można skorzystać z wbudowanego portu Ethernetowego i podpiąć głośnik do sieci kablem. Jeżeli zestaw miałby u mnie zagościć na dłużej, pewnie bym się za to zabrał, a że przyjechał tylko na krótkie testy, to spiąłem iPhone’a przez Bluetooth co działa już bez problemu.
Jak zestaw spisuje się dźwiękowo?
Na początku zajmijmy się dźwiękiem podczas oglądania filmów. Zestaw oferuje dźwięk przestrzenny zgodny z Dolby Atmos w układzie 5.1.4. To genialne przeżycie, jednak z dość subtelnymi różnicami między standardowym dwuwymiarowym 5.1, które trudno wychwycić, tym bardziej, że produkcji zgodnych z ATMOS wciąż jeszcze nie jest zbyt wiele, choć trzeba przyznać, że Netflix powoli, acz sukcesywnie zaczyna dodawać dźwięk trójwymiarowy ATMOS w swoich produkcjach. W przypadku utworów oferujących ATMOS przestrzeń dźwięku obiega nas nie tylko wokół, ale również z góry za sprawą odbijania dźwięku od sufitu. Stąd konieczna kalibracja zestawu przy pierwszym uruchomieniu i każdorazowo przy zmianie rozkładu głośników.
JBL BAR 9.1 True Wirelles, jeżeli głośnik boczne są przypięte do urządzenia centralnego gra niestety dość centralnie, co trapi większość konstrukcji soundbarowych czego ja osobiście nie jestem w stanie zaakceptować wciąż stawiając na klasyczne 5.1 rozstawione po salonie, acz bardzo przyjemnie. Natomiast prawdziwie zaskakujący efekt otrzymujemy po odłączeniu bezprzewodowych głośników bocznych, ułożeniu ich choćby na oparciu kanapy, skalibrowaniu i uruchomieniu filmu z dźwiękiem przestrzennym. To, jak świetną robotę robi ten zestaw, jak owija nas całych dźwiękiem przyprawiając o dreszcze masywnym, przeraźliwie niskim zejściem subwoofera, takim basem totalnym, że czujesz go w klatce piersiowej, a Twoje szklanki w kuchennym aneksie zaczynają tańczyć, to istny majstersztyk.
To, co ten 10 calowy subwoofer wyprawia z podłogą, ale w taki sposób miękki, ciepły, wyważony, ale gigantycznie mocny, to jakieś szaleństwo. Jeżeli macie sąsiadów pod spodem, to jeżeli nie ujarzmicie nieco mocy tego potwora, to przestaną Wam mówić dzień dobry. Moi po weekendowym odsłuchu przestali.
Natomiast ten bardzo kinowy charakter zestawu sprawia, że jeżeli planowaliście upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i tym soundbarem nie tylko wyposażyć mieszkanie w kino domowe, ale także użyć go w postaci HiFi, to JBL BAR 9.1 może nie dać Wam tego czego oczekiwaliście. Przede wszystkim całość gra bardzo agresywnie ku dolnym partiom, a to się przekłada, na to, że lekkie utwory dźwiękowe zaczynają ginąć zalane basem, pozbawione swoich smaczków i drobniejszych niuansów. Całość ogranicza nam brak equalizera czy choćby palety trybów dla odsłuchu gatunków muzyki, ograniczając nam możliwości regulacji do trzech stopni intensywności tyłu, suba oraz efektu Atmos. Oczywiście nagłośnicie zestawem domówkę, zwiększając poziom sąsiadów na dole do poziomu nienawiści, ale raczej nie odpoczniecie przy tu dźwiękach ulubionej playlisty z winem i dobrą książką.
Podsumowanie o JBL BAR 9.1 True Wireless
Jak dla mnie jest to soundbar numer 1 ze wszystkich jakie testowałem. Żaden nie zaoferował mi takich doznań przestrzeni dźwięku jak JBL BAR 9.1. Żaden nie pozwolił tak bardzo wkurzyć sąsiadów potęgą oferowanego dźwięku. Nie wspominałem o tym, ale w obudowach tego zestawu drzemie 820W. Szatan bez kabli! Nie mniej jednak ma kilka wad, w tym jedną bardzo dużą. Nie wiem, czy znajdziecie w sobie tyle pokładów cierpliwości, aby sobie skonfigurować AirPlay. Jeżeli po wczorajszym używaniu głośników zapomnicie je podłączyć do centralnego, to pewnie dzisiaj nie pozwolą Wam obejrzeć filmu do końca, bo w połowie się rozładują. Oczywiście można ten problem rozwiązać każdy podłączając do prądu po dokupieniu zasilaczy, ale przecież to jest zestaw True Wireless, więc jakie znowu kable? No i mimo wydania pokaźnej kwoty, bo aż ponad 4 tysięcy złotych (to jest ta wada największa), raczej nie zastąpi Wam domowego HiFi, bo to rasowe kino domowe, a nie jakieś tam pitu, pitu.