Podsumowanie ostatniej konferencji Apple – Nowe iPady, nowy iMac, Mac Mini i Macbook z Retiną
Jednych ostatnia konferencja Apple mogła rozłościć. Dla drugich mogła być zaskoczeniem z racji pojawienia się sporej ilości produktów. Niewątpliwie jednak był to najlepszy Keynote firmy odkąd jej stery są w rekach Tima Cooka.
Time Cook zaczął swoje przedstawienie świetnymi wynikami sprzedaży iPhone’a 5 (5 milionów urządzeń w pierwszy weekend sprzedaży), czyniącymi go najszybciej sprzedającym się iPhonem w historii. Klienci kochają nowy telefon Apple’a co potwierdził przygotowany film z otwarcia Apple Store Retail podczas światowej premiery. Dla mnie te kolejki i euforia ludzi wyczekujących pod sklepami by kupić telefon, to coś naprawdę niesamowitego i niepowtarzalnego. Nawet Samsung, który może pochwalić się dwukrotnie większa sprzedażą telefonów na świecie, nie potrafi stworzyć takiej aury podczas premiery swoich najlepszych urządzeń. Ludzie się cieszą, że mogą korzystać z telefonu z logiem nadgryzionego jabłka, a chwili zakupu nowego gadżetu nie towarzyszy jedynie spory debet na karcie płatniczej, ale najprawdziwsze emocje. Sprzedawać w taki sposób potrafi tylko Apple, które prócz iPhone?ów może się pochwalić niezłym wynikiem sprzedaży dotykowych odtwarzaczy muzycznych iPod Touch. Klienci kupili 3 miliony sztuk. To niezły wynik biorąc pod uwagę, że do sprzedaży trafiły bardzo późno, są dosyć drogie, a do tego kanibalizuje je iPhone?e posiadający te same funkcję wzbogacone o funkcje komunikacji telefonicznej.
Pierwszym dużym zaskoczeniem dla mnie był poziom aktualizacji urządzeń pracujących na iOS 6. Najnowszy system mobilny Apple z racji ograbienia go z kilku praktycznych i dobrze działających funkcji (na przykład Mapy od Google) nie cieszy się zbyt dobrą opinią wśród wszystkich użytkowników. Okazuje się, że aktualizacji do szóstki dokonano już na 200 milionach urządzeń. System dostępny jest od 19 września. Ilość tabletów, telefonów i odtwarzaczy muzycznych, w których zainstalowano najnowszy system mobilny Apple od tego czasu stawia tą go na pozycji najszybciej zaktualizowanych urządzeń, w których kiedykolwiek aktualizowano oprogramowanie w ogóle! Zapewne Google płonie z czerwoności, ze swoim kilku procentowym wynikiem aktualizacji systemu Android w wersji 4.
Kolejne dane statystyczne potwierdzają tylko przypuszczenia wielu analityków, że produkty Apple trafiają do osób najbardziej świadomych technologicznie i chętnych do korzystania z najnowszych oferowanych funkcjonalności. Wystarczy podać liczbę zapisanych dokumentów w chmurze iCloud od jej uruchomienia (125 milionów), 100 milionów kont w usłudze Game Center, w której toczone są codziennie sieciowe rozgrywki, 70 milionów zdjęć udostępnionych przez użytkowników w usłudze Shared Photo Stream czy 300 miliardów wiadomości przesłanych przez iMessage. System do komunikacji iMessage pozwala na prowadzenie rozmowy tekstowej, przesyłanie kontaktów, zdjęć filmów i pozycji geograficznych kompletnie bezpłatnie między użytkownikami urządzeń Apple z systemem iOS i Mountain Lion. W każdej sekundzie czytania tego tekstu wszyscy ci ludzie przesyłają do siebie 28 tysięcy takich wiadomości, co jest niewątpliwym sukcesem dla Apple w przeciwieństwie do innej komunikacyjnej usługo producenta – Face Time. W kwestii sprzedaży aplikacji nic się nie zmieniło – spółka z Cupertino w dalszym ciągu jest liderem, mogącym pochwalić się 700 tysiącami aplikacji w AppStore, 1,5 milionem książek w iBooks i 35 miliardami pobranych aplikacji na urządzenia z iOS, na których developerzy zarobili łącznie 6,5 miliarda dolarów.
Jednak to nie iPhone i nie system iOS są gwiazdami dzisiejszego spotkania, a nowe komputery i tablety. Apple od 6 lat ogólnej stagnacji na rynku komputerów osobistych osiąga regularne wzrosty sprzedaży. Aktualnie firma może się pochwalić 15 procentowym wzrostem sprzedaży komputerów, podczas gdy komputery PC sprzedają się zaledwie o 2 procent lepiej rok do roku. Maki mini, iMaki i MacBooki są komputerami o największym wskaźniku zadowolenia wśród klientów. Apple odświeżyło w zasadzie całą linię komputerów, pomijając jedynie najtańsze MacBooki Air, których nowe modele mogliśmy oglądać całkiem niedawno, oraz te najbardziej zaawansowane – Maki PRO.
Do sprzedaży natomiast trafił kolejny MacBook z ekranem Retina. Tym razem o przekątnej ekranu 13,3 cala. Nowy komputer jest o 20 procent cieńszy od swojego poprzednika i pozwala na wyświetlenie obrazu o kosmicznej rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli na tak niewielkiej powierzchni. Ekran ma więcej kolorów, głębszą czerń, o 29 procent wyższy kontrast i 75 procent lepiej pochłania refleksy świetlne. Wyposażony jest w dwa złącz thunderbolt, dwa USB 3.0, dwa mikrofony, głośniki stereo, złącze HDMI, czytnik kart SD i kamerę FaceTime HD. W zależności od konfiguracji, możemy wybrać model z procesorem Intel Core i5 lub i7. Również w mniejszym laptopie z Retiną zabrakło czytnika optycznego, co tylko potwierdza odejście kompaktów do lamusa. Podstawowy model z dyskiem SSD 128 gigabajtów, procesorem 2,5 GHz i5, 8 gigabajtami pamięci RAM i kartą graficzną Intel HD Graphics 4000 będzie kosztował 1699 dolarów, co jak na produkty Apple nie jest kwotą wywindowaną. Na pierwszy rzut oka komputer robi świetne wrażenie. Problemem może być jedynie brak możliwość rozbudowania go. Dysk SSD i pamięć RAM jest tu zamontowany w formie kości lutowanych do płyty głównej. Również bateria nie jest tu elementem wymienialnym. Dlatego przed zakupem warto się zastanowić czy nie lepiej wybrać model mocniejszy, z którego będziemy mogli cieszyć się dłużej.
Po komputerach mobilnych, swoje pięć minut miał również Mac mini. Najmniejszy komputer ze stajni Apple, będący urządzeniem stacjonarnym. Nowa wersja będzie wyposażona w cztery porty USB 3.0, gniazdo HDMI, FireWire800, Thunderbolt i czytnik kart SD. W zależności od potrzeb, możemy wybrać model za 599 dolarów z procesorem i5 2,5 GHz lub mocniejszy, serwerowy sprzęt z procesorem i7 i dyskiem 1TB za 999 dolarów. Mimo, że jest to sprzęt stacjonarny to ponownie nie znajdziemy w nim wbudowanego napędu optycznego.
Temperatura mojej krwi zwiększyła się w momencie przedstawienia nowego iMaca. Ten komputer jest najchętniej wybieranym desktopem w stanach zjednoczonych. Mam na niego chrapkę już od dłuższego czasu. Przede wszystkim strasznie podoba mi się jego dizajn i konieczność podłączenia jedynie jednego przewodu, by móc z niego w pełni korzystać – przewodu do zasilania.
Nowy iMac jest jeszcze piękniejszy od swojego poprzednika. Jego krawędź ma zaledwie 5 mm grubości. Jest więc cieńszy od swojego poprzednika o 80 procent! Dostępny będzie w dwóch rozmiarach ekranowych 21,5 oraz 27 cali. Szczególnie ten większy podoba mi się najbardziej. Jego ekran może wyświetlić rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli i pozwala użytkownikowi na indywidualną kalibrację. Komputer wyposażono w głośniki stereo, dwa mikrofony, kamerę FaceTime HD, a także nowości – dysk Fusion Drive. Jest to połączenie klasycznego dysku twardego HDD z pamięcią Flash SSD.
Dzięki temu czas na przykład importowania biblioteki zdjęć w Aperture jest 3 krotnie szybszy niż w przypadku standardowego dysku HDD i nieznacznie wolniejszy niż podczas korzystania jedynie z pamięci SSD. Model 21,5 calowy będzie oferowany w podstawowej konfiguracji z procesorem Intel Quad Core i5 o taktowaniu zegara 2,7 GHz, 8 gigabajtami pamięci RAM, grafiką Geforce GT 640M, dyskiem 1TB HDD w całkiem dobrej cenie 1299 dolarów. Model większy z procesorem o taktowaniu 2.9 GHz i kartą graficzną Geforce GT 660M dostępny będzie w cenie 1799 dolarów w grudniu.
Największe zaskoczenie prezentacji to jednak iPad. I to wcale nie ten w wersji mini, bo z przecieków wynikało, że będzie on pewniakiem na październikowym Keynote, ale ten zwykły. Trzecia generacja iPad?a (tak zwanego The New iPad) miała miejsce w kwietniu bieżącego roku. iPad generacji czwartej pojawi się więc nawet nie rok po premierze swojego poprzednika. Właściciele iPada trzeciej generacji mogą mieć sporo pretensji do firmy. Skąd taka decyzją o tak szybkim zabiciu do wczoraj aktualnego modelu? (model 2G w dalszym ciągu pozostanie w ofercie). Na prezentacji Tim Cook chwalił świetną sprzedaż tabletu. Od momentu pojawienia się urządzenia an rynku, Apple sprzedało ich aż 100 milionów. 91% tabletowego ruchu w Internecie pochodzi z urządzenia Apple. iPad używany jest przez niemal wszystkie firmy z najbogatszych firm znajdujących się na liście Fortune 500, przez lekarzy, pilotów, a także w szkołach. Tylko w Stanach Zjednoczonych 2,5 tysiąca klas korzysta z iPada zamiast z tradycyjnych książek. Również w Polsce dzieci w przedszkolach, gimnazjach i liceach zaczynają na niektórych zajęciach w kilku rodzimych szkołach zastępować podręczniki, tabletem od Apple. Dlaczego więc uśmiercono The New iPad?a? Kilka dni po premierze podczas telekonferencji dotyczącej wyników finansowych za ostatni kwartał okazało się, że sprzedaż ostatniego iPada nie jest tak dobra jak zakładano. Sprzedało się dotychczas zaledwie 15 milionów sztuk. To dużo w stosunku do firm konkurencyjnych, jednak zdecydowanie za mało jak na potencjał giganta z Cupertino. Ktoś jednak przeszacował popyt na nowy tablet. Nie ma się jednak czemu dziwić. Tablet to stosunkowo młode urządzenie na rynku. Jeszcze niewiele społeczeństwa potrafi sobie zdać sprawę z potrzeby jego zakupu. Tabletu używamy do bardzo specyficznych działań, podobnie jak telewizora, którego również nie wymieniamy co roku. Jeżeli ktoś kupił iPada 2 i nie jestem ani wyznawcą, ani geekiem, to zakup iPada 3 jest dla niego zbędnym wydatkiem. Kiepska sprzedaż, do tego problemy z iPadem 3 który ma tendencję do grzania się, niekompatybilne LTE z większością europejskich sieci i wprowadzenie nowego standardu złączą Lightning to zapewne nie jedyne powodu dla których iPad 3 musiał ustąpić miejsca nowej generacji.
Nowy iPad czwartej generacji wyposażony został w nowy procesor A6X. Jest to szyby procesor niż ten montowany w iPhonie 5 i aż dwukrotnie szybszy od tego, który gościł w iPadzie trzeciej generacji. Dodatkowo w tablecie znalazło się miejsce dla kamery FaceTime FullHD, uniwersalnego LTE i złącza Lightning. Podstawowy model WiFi będzie kosztował 499 dolarów, a ten z modemem 629 dolarów. Trzeba przyznać, że to trochę za mało, by porzucić kilkumiesięczny model poprzedniej generacji. Dlatego w niektórych sklepach i zapewne tylko w USA będzie można wymienić starszy model na nowszy, o ile nie kupiliśmy go dawniej niż na 90 dni od premiery czwartej generacji.
Na koniec iPad mini. Ten, którego miało nie być. Ten, którego potępił Steve Jobs ponieważ miał być kompletnie niewygodny do konsumpcji treści. A jednak jest. Wyposażony został w ekran o przekątnej 7,9 cala pozwalający na wyświetlenie obrazu w rozdzielczości 1024 na 768 pikseli. Jest cienki, lekki i piękny. Jego grubość nie przekracza 7,2 mm a masa 308 gramów w przypadku modelu WiFi i 312 gramów w przypadku modelu z łącznością LTE. Sercem mniejszego tabletu jest procesor A5. Złośliwi mówią, że iPad mini jest iPhonem 5 przepuszczonym przez prasę i pozbawionym możliwości rozmów głosowych. Coś w tym jest. Dizajn bardzo nawiązuje do najnowszego modelu telefonu Apple. Dostępny jest w dwóch kolorach, gdzie wybieramy nie tylko barwę ramki wokół ekranu, ale również tylnych pleców.
Czy iPad mini znajdzie nabywców? Wiele osób nie kupiło iPada dlatego, że jest za duży. Jest to sprzęt jak to mówi Przemek Pająk – ?kanapowy?, albo bardziej złośliwi – ?kiblowy?. Do noszenia się nie nadaje. Model mini ma wypełnić lukę i sprostać potrzebą mobilnego urządzenia o wielkości do tej pory zmonopolizowanej przez Samsunga i produkty z systemem od Google. Jednak mimo wszystko, po za wyznawcami, żaden normalny użytkownik iPada o przekątnej 9,7 cala i iPhone’a i dokupi do swojej kolekcji urządzenia pośredniego jakim jest iPad mini, tym bardziej że tablet ten jest drogi. W Polsce ma kosztować 1440 złotych za podstawowy model (329 dolarów w USA).