
iPhone 17 Pro Max – recenzja rewolucji, na którą nie wszyscy byli gotowi. Test kompletny.
Po latach bezpiecznych (czytaj: nudnych) ewolucji Apple wywraca stolik do góry nogami. Testowany telefon iPhone 17 Pro Max to odważny i kontrowersyjny redesign, który niemal całkowicie zrywa z przeszłością przez co dzieli fanów i krytyków jak żaden inny dotąd. Pod aluminiową obudową, która już zdążyła wywołać swoją pierwszą aferę „scratchgate”, kryje się potężna bestia: czip A19 Pro chłodzony wreszcie tak, jak powinien, aparat, który rewolucjonizuje nie tylko zdjęcia z bliska i daleka, ale i zwykłe selfie, oraz bateria, o której warto powiedzieć nieco więcej niż dotychczas przy okazji jakiegokolwiek iPhone’a w historii.
Jesień należy do iPhone’a.
Tegoroczna jesień w świecie technologii bez wątpienia należy do Apple, ale tym razem nie za sprawą jednego urządzenia, a całej gamy przemyślanych na nowo produktów. Zamiast drobnych korekt i bezpiecznej ewolucji, dostaliśmy prawdziwe przetasowanie.
Obok zjawiskowo smukłego iPhone’a Air, który na nowo definiuje pojęcie elegancji, oraz zaskakująco kompletnego bazowego iPhone’a 17, który wreszcie doczekał się takich smaczków jak ekran ProMotion, na scenę wkracza on – iPhone 17 Pro Max oraz jego mniejszy wariant iPhone 17 Pro.

A w nich zupełnie inna architektura tyłu, radykalnie nowa koncepcja panelu aparatów i odważny materiałowy kompromis. Dotychczasowy prestiż stali i tytanu ustępuje miejsca funkcjonalnemu aluminium, które do tej pory zarezerwowane było wyłącznie dla bazowych modeli. Teraz stało się fundamentem całej linii Pro i nie wszystkim się to spodobało.

Czy odważna decyzja o wybraniu aluminium dla linii pro, do tej pory kojarzonej z bardziej luksusowymi materiałami jak stal czy tytan, obietnica okiełznania gorącego temperamentu procesora A19 Pro dzięki nowej komorze parowej i system aparatów, który ma widzieć więcej niż kiedykolwiek, faktycznie tworzą narzędzie idealne?

Przez ostatnie kilkanaście dni telefon iPhone 17 Pro Max był moim głównym urządzeniem. Poddałem go próbom w pracy, w podróży i w czasie wolnym, by sprawdzić, gdzie kończą się marketingowe obietnice, a zaczyna codzienna, czasem zaskakująca, rzeczywistość. W tej recenzji pokażę wszystkie twarze najnowszego iPhone’a – od efektu „wow”, przez technologiczną codzienność, aż po momenty, które mogą wywołać mieszane uczucia. Będzie szczerze, miejscami krytycznie i jak zawsze rzeczowo.
Pierwsze wrażenia – ciężar rewolucji w dłoniach
Są takie momenty w technologicznym świecie, które zapadają w pamięć na dłużej. Rozpakowywanie iPhone’a 17 Pro Max z pewnością jest jednym z nich, ale nie z powodu samego pudełka. To, co uderza od razu po jego otwarciu, to ascetyczny minimalizm, do którego Apple zdążyło nas już przyzwyczaić – w środku znajdziemy jedynie telefon, kabel USB-C i szpilkę do tacki SIM.

To cicha, ale wymowna deklaracja: kupiłeś profesjonalne narzędzie, a resztę akcesoriów z pewnością już masz. Prawdziwe uderzenie przychodzi jednak, gdy po raz pierwszy bierzesz urządzenie do ręki.

Zapomnijcie o lekkości tytanu z poprzednich generacji. Recenzowany przeze mnie iPhone 17 Pro Max od razu komunikuje swoją tożsamość poprzez masę. Jego 231 gramów to nie pomyłka – to świadomy wybór projektowy, który czuć w każdym centymetrze sześciennym.
Telefon jest solidny, monolityczny i sprawia wrażenie wykutego z jednego kawałka metalu. To uczucie, które początkowo może być zaskoczeniem, szybko przeradza się w poczucie obcowania z niezwykle trwałym i potężnym sprzętem.

Ergonomię poprawiają delikatnie zaokrąglone krawędzie aluminiowej ramy, dzięki którym, mimo słusznych gabarytów, telefon leży w dłoni zaskakująco pewnie . I choć osobiście tęsknię za luksusowym, matowym szlifem tytanu, powrót do aluminium ma swoje głębokie uzasadnienie – lepsze odprowadzanie ciepła, co jak się później okaże, jest jedną z kluczowych zalet tego modelu.

A potem przychodzi czas na ocenę estetyki, a ta jest… dyskusyjna.
Największe kontrowersje budzi oczywiście nowy moduł aparatu, nazwany przez Apple „płaskowyżem” (camera plateau), który rozciąga się na całej szerokości obudowy, a nie tak jak dotychczas, wyłącznie w jego rogu.

Z jednej strony, to genialne w swojej prostocie rozwiązanie odwiecznego problemu – telefon nareszcie leży płasko na stole i nie chybocze się przy każdym dotknięciu ekranu.

Z drugiej strony, jego surowy, industrialny wygląd, zwłaszcza w połączeniu z ceramiczną płytką o nieco innym odcieniu, sprawia wrażenie, jakbyśmy trzymali w ręku dopracowany prototyp, ale… nie już finalny produkt.

Całość dopełnia flagowy kolor – kosmiczny pomarańcz. Jest odważny, krzykliwy i magnetyzujący. Absolutnie zrywa z dotychczasową, stonowaną paletą barw serii Pro i sprawia, że od tego telefonu trudno oderwać wzrok.

To kolor, który albo pokochasz od pierwszego wejrzenia, albo znienawidzisz. Jedno jest pewne – obok iPhone’a 17 Pro Max w tym wydaniu nikt nie przejdzie obojętnie.. poza mną ;-). Ja wybrałem coś bardziej nudnego, mniej ekstrawaganckiego, a konkretnie kolor głębinowego błękitu.

Niezależnie od wybranego koloru, fani Apple są mocno podzieleni co do tego czy model ten jest ładny czy też nie. Czy się może podobać, czy może Apple się kończy (jak co roku) i nie spodoba się nikomu. Te dywagacje wygenerowały w piku niemal 10 milionów ruchu na naszym Facebooku, co zresztą jest rekordowym wynikiem na naszym fanpage’u.
Mi osobiście iPhone 17 Pro i iPhone 17 Pro Max początkowo nie podobał się bardzo. Szczególnie na tych syntetycznych zdjęciach produktowych, które widzieliśmy na stronie sprzedażowej. Zupełnie inaczej na niego spojrzałem po materiałach nagrywanych na miejscu w siedzibie Apple tuż po pokazie. Tam, w każdym świetle telefon ten wyglądał inaczej, nabierał przyjemnej formy i kusił. Bardzo kusił. Po wynika sprzedaży widać, że nie tylko mnie.

Design i konstrukcja: Funkcja ponad formę?
Gdy emocje po pierwszym kontakcie opadną, przychodzi czas na chłodną analizę designu, a ten w modelu 17 Pro Max jest niczym manifest aktualnej inżynierskiej filozofii Apple.

Tegoroczny projekt to świadome postawienie funkcji ponad formę samego urządzenia – decyzja, która jednym się spodoba, a innych głęboko rozczaruje. Najważniejszą i najbardziej fundamentalną zmianą jest porzucenie tytanu, który był marketingowym filarem poprzednich dwóch generacji, na rzecz aluminiowej obudowy typu unibody, materiału do tej pory zarezerwowanego dla bazowych modeli telefonu Apple. Mniej ekskluzywny, bo uznany za mniej szlachetny.

Nie jest to jednak krok wstecz, a strategiczna posunięcie, które ucieszy każdego filmowca, fotografa czy gracza, do granic możliwości wykorzystujących potencjał najnowszego układu A19 Pro.

Apple wprost komunikuje, że aluminium, dzięki swojej znakomitej przewodności cieplnej, jest kluczowym elementem nowego, zaawansowanego systemu chłodzenia.
W połączeniu z komorą parową ma raz na zawsze rozwiązać problem przegrzewania się, który trapił modele 15 i 16 Pro. To wybór, który poświęca luksusowy sznyt szlachetnych modeli i tak najczęściej chowanych pod masywnym etui, na rzecz stabilnej wydajności.

Niestety, ta decyzja ma swoją mroczną stronę, która szybko zyskała w sieci miano „scratchgate”.

Liczne doniesienia użytkowników i wczesne testy potwierdzają, że anodowane aluminium, zwłaszcza w odważnych wariantach kolorystycznych, jest podatne na zarysowania, odpryski i ślady po akcesoriach MagSafe.

Mnie to nie zdziwiło. Korzystam z telefonów Apple od pierwszej jego generacji 2G i dobrze pamiętam problemy iPhone’a 5 w kolorze czarnym, który szybko i przepiękny sposób ujawniał naturalną barwę aluminium.

Choć mój testowy egzemplarz po kilkunastu dniach intensywnego użytkowania wciąż wygląda nieskazitelnie, nie mogę zignorować tych sygnałów. Rekomendacja jest więc prosta i zgodna z opinią wielu recenzentów: jeśli zdecydujesz się na ten telefon, od razu zainwestuj w dobrej jakości etui.
Drugim filarem nowej konstrukcji jest wspomniany już „płaskowyż” fotograficzny. Rozciągnięty na całą szerokość obudowy, przywodzi na myśl stylistykę znaną z Pixeli, telefonów od Google, ale ma jedną, niepodważalną zaletę praktyczną – kończy z irytującym chybotaniem się telefonu na płaskich powierzchniach.

To drobna rzecz, ale w codziennym użytkowaniu przynosi ogromną ulgę.

Mimo to, estetyka modułu pozostawia wiele do życzenia. Obiektywy wciąż wystają ponad jego powierzchnię, tworząc efekt „garbu na garbie” , a całość, w połączeniu z ceramiczną płytką o innym odcieniu, wygląda nieco surowo i technicznie, jakby projektanci nie zdążyli nałożyć ostatniego szlifu.

Głębinowy błękit nie jest również wolny od widocznych śladów na płytce po skorzystaniu z ładowarki MagSafe. Po ładowaniu pojawiają się odznaczone miejsca zainstalowanych pod powierzchnią magnesów, co wygląda mało estetycznie.

Przód urządzenia nie zmienił się na pierwszy rzut oka w żaden sposób, a Apple nie zapomniało o jeszcze lepszej ochronie frontowego szklanego paneli.

Według zapewnień, przód urządzenia chroni nowa, trzykrotnie bardziej odporna na zarysowania warstwa Ceramic Shield 2, a cały telefon zachowuje oczywiście klasę wodoszczelności IP68, która nie jest gwarancją wodoszczelności, ale obietnicą, że zrobiono bardzo wiele, aby Wasz nowy telefon dzielnie znosił zachlapania i zalania.

Podsumowując, design iPhone’a 17 Pro Max to historia kompromisów. To konstrukcja, którą bardziej się szanuje za inżynieryjną odwagę i praktyczne korzyści, niż kocha za jej piękno. Apple stworzyło prawdziwego „woła roboczego”, którego wygląd jest bezpośrednim następstwem jego funkcji. Nie każdemu przypadnie to do gustu, ale nie można odmówić tej koncepcji logiki i konsekwencji.
Wyświetlacz: Jaśniej niż kiedykolwiek
W kwestii wyświetlacza Apple od lat przyzwyczaiło nas do absolutnej czołówki i w przypadku iPhone’a 17 Pro Max nie jest inaczej.

Na pierwszy rzut oka specyfikacja może wydawać się znajoma: to wciąż ten sam, fantastyczny panel Super Retina XDR OLED o przekątnej 6,9 cala, z technologią ProMotion zapewniającą adaptacyjne odświeżanie do 120 Hz.

Różnicą jest przede wszystkim jasność tego panelu względem poprzednika zainstalowanego w iPhonie 16 Pro Max. Apple podbiło szczytową jasność ekranu w plenerze do zawrotnych 3000 nitów – to o całe 1000 nitów więcej niż w poprzedniej generacji . Co to oznacza w praktyce? Koniec z mrużeniem oczu i szukaniem cienia, by odpisać na wiadomość w słoneczny dzień.

Czytelność wyświetlacza iPhone’a 17 Pro Max na zewnątrz jest po prostu fenomenalna. Obraz jest ostry, kolory nasycone, a tekst wyraźny, nawet gdy słońce świeci bezpośrednio na ekran. To jedna z tych poprawek, której nie docenia się, dopóki się jej nie doświadczy, a po której powrót do starszego modelu jest bolesny.
Drugim kluczowym ulepszeniem jest nowa powłoka antyrefleksyjna, która trafiła do całej tegorocznej linii iPhone’ów . Inspiracja flagowcami Samsunga jest tu oczywista, ale jakże mile widziana.

Powłoka skutecznie redukuje odblaski i odbicia światła, co dodatkowo poprawia komfort korzystania z telefonu nie tylko na zewnątrz, ale i w mocno oświetlonych pomieszczeniach. Choć niektórzy recenzenci sugerują, że implementacja Samsunga jest wciąż nieco skuteczniejsza , to i tak jest to ogromny krok naprzód, który realnie wpływa na jakość użytkowania.

Poza tymi dwiema kluczowymi nowościami, wyświetlacz iPhone’a 17 Pro Max to wciąż ten sam, dopracowany do perfekcji panel. Technologia ProMotion działa bezbłędnie, sprawiając, że każda animacja, każde przewijanie strony internetowej czy interfejsu jest idealnie płynne i responsywne. Kolory są żywe, ale jednocześnie naturalne, co potwierdzają nie tylko subiektywne odczucia, ale i profesjonalne pomiary kolorymetryczne .

To po prostu jeden z najlepszych ekranów, jakie można dziś znaleźć w smartfonie – idealny do pracy, gier i pochłaniania multimediów. To niezawodny i olśniewający fundament, na którym zbudowano całe doświadczenie korzystania z tego urządzenia.

Pomimo wielu głosów ze świata od recenzentów, ekran iPhone’a 17 Pro Max nie jest wolny od problemu bezpiecznego ściemniania, gdy telefon jest zbyt ciepły. Znają to wszyscy, którzy z iPhonem wyposażonym w wyświetlacz OLED, a więc od iPhone’a X w górę pojechali na wakacje do ciepłych krajów.
Wystarczy chwila pozostawionego telefonu na słońcu, a jak pokazały moje testy, także ukrycie go pod ręcznikiem niewiele daje, by ekran, mimo ustawienia poziomu jasności na maksymalny poziom, jest ściemniony systemowo niemal do zera, tak, że nie da się go używać. I tak jest do momentu, aż go nie wystudzimy.
To wkurzające, ale podobno wymaga tego bezpieczeństwo.
Wydajność, która wreszcie nie parzy – test kultury pracy
W świecie smartfonów od lat trwa wyścig na cyferki – kolejne gigaherce i rdzenie, które w codziennym użytkowaniu rzadko pokazują swoją pełną moc. W przypadku iPhone’a 17 Pro Max jest inaczej. Tutaj potężna wydajność nie jest celem samym w sobie, a środkiem do osiągnięcia nowego, wyższego poziomu kultury pracy. To pierwszy od lat iPhone Pro, którego moc można wreszcie w pełni wykorzystać, nie martwiąc się, że obudowa zacznie parzyć w dłonie.

Sercem tej bestii jest oczywiście najnowszy czip A19 Pro, wykonany w litografii 3 nm, który sam w sobie jest demonem wydajności, z łatwością radzącym sobie z najbardziej wymagającymi grami AAA, montażem wideo w 4K czy zaawansowanymi aplikacjami AR. Prawdziwą gwiazdą jest tu jednak jego partner – 12 GB pamięci RAM.
Apple, boleśnie nauczone doświadczeniem z modelem iPhone 15, który przez zbyt małą ilość RAM-u został odcięty od funkcji AI, tym razem dało potężny zapas mocy. To nie jest tylko upgrade „na dziś” – to inwestycja, która gwarantuje, że telefon będzie działał płynnie i wspierał wszystkie nowości przez wiele nadchodzących lat.

W testach syntetycznych moc tego duetu jest tak ogromna, że przewyższa nawet niektóre laptopy z czipem M2, co doskonale obrazuje, z jak potężnym narzędziem mamy do czynienia.

Jednak cała ta moc byłaby bezużyteczna, gdyby nie rewolucja w chłodzeniu. Problemy z przegrzewaniem się i drastycznym spadkiem wydajności (tzw. thermal throttling) w modelach serii 15 i 16 były ich prawdziwą piętą achillesową.
W iPhonie 17 Pro Max Apple wreszcie odrobiło pracę domową. Połączenie aluminiowej obudowy unibody o wysokiej przewodności cieplnej z dedykowaną komorą parową (vapor chamber) przynosi spektakularne rezultaty. Podczas moich testów różnica była kolosalna. Gdy podczas migracji danych z mojego iPhone’a 16 Pro Max, stary model był gorący jak patelnia, 17 Pro Max pozostawał zaledwie letni.
Ciepło jest teraz rozprowadzane równomiernie po całej obudowie, bez tworzenia jednego, parzącego punktu, co diametralnie poprawia komfort trzymania telefonu pod obciążeniem. Czy to oznacza, że telefonu nie da się przegrzać? Nie do końca. W ekstremalnych warunkach, takich jak nagrywanie wideo w pełnym słońcu w upalny dzień, telefon wciąż może się nagrzać. Jednak jego ogólna kultura pracy jest o lata świetlne przed tym, co oferowali jego poprzednicy.

Całość spina najnowszy system operacyjny iOS 26, którego wizualną wizytówką jest nowy interfejs Liquid Glass. Muszę przyznać, że moje odczucia są mieszane. Z jednej strony, przezroczystości, dynamiczne rozmycia i efekty załamania światła na elementach interfejsu wyglądają świeżo i nowocześnie.

Z drugiej, w niektórych miejscach nowy design wydaje się mniej czytelny i nieco przekombinowany. To zmiana, która z pewnością będzie miała swoich zwolenników i przeciwników, a jej odbiór będzie kwestią gustu. Warto też odnotować, że pierwsze dni z telefonem upłynęły pod znakiem drobnych przycięć animacji, które na szczęście zostały całkowicie wyeliminowane wraz z aktualizacją do iOS 26.0.1. Pokazuje to, że o ile hardware jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, o tyle oprogramowanie wciąż potrzebowało ostatniego szlifu.
Porównanie wydajności: iPhone 17 Pro Max vs iPhone 16 Pro Max vs iPhone 15 Pro
Jak wspominałem, nowy układ A19 Pro to prawdziwy potwór wydajności, który swoją mocą dorównuję procesorowi wykorzystywanemu w całkiem świeży komputerze Apple, a konkretnie układzie Apple Silicon M2. Poniżej znajdziecie porównanie po wykonaniu testu wydajności aplikacją Antutu, gdzie porównałem recenzowanego iPhone’a 17 Pro Max z testowanym iPhonem 16 Pro Max w zeszłym roku oraz recenzowanym iPhone 15 Pro.
Jak widać na powyższych zrzutach z wyniku testu wydajności w Antutu, układ A19 Pro zastosowany w iPhonie 17 Pro Max to prawdziwy potwór. Szczególnie wynik osiągnięty przez CPU obrazuje to, jak mocny jest to procesor, który oferuje dwukrotnie wyższą wydajność niż iPhone 15 Pro. I to można uznać za podsumowanie, z jakiego modelu faktycznie warto przesiąść się na siedemnastkę, aby odczuć różnicę w wydajności.
Aparat: Najbardziej kompletny system fotograficzny w historii iPhone’a
Jeśli jest jeden element, który ma w pełni uzasadniać dopisek „Pro” i astronomiczną cenę tegorocznego modelu, to jest nim bez wątpienia system aparatów. Apple nie poszło na żadne kompromisy i stworzyło najbardziej wszechstronne, spójne i, w niektórych aspektach, prawdziwie rewolucyjne narzędzie fotograficzne, jakie kiedykolwiek trafiło do kieszeni.

To nie jest po prostu aparat w telefonie. To kompletny system, który zachwyci zarówno amatorów, jak i profesjonalistów.
Fundamentem tej rewolucji jest decyzja, na którą wielu czekało od lat: ujednolicenie matryc. Po raz pierwszy w historii wszystkie trzy tylne obiektywy – główny, ultraszerokokątny i teleobiektyw – bazują na potężnych sensorach o rozdzielczości 48 MP.

Co to oznacza w praktyce? Koniec z widocznymi spadkami jakości czy zmianą kolorystyki przy przełączaniu się między obiektywami. System działa teraz jako jeden, spójny organizm, a płynność przechodzenia między różnymi ogniskowymi jest absolutnie bezkonkurencyjna.

Największe zmiany zaszły w teleobiektywie. Apple, wsłuchując się w głosy użytkowników, zastąpiło mniej uniwersalny 5-krotny zoom optyczny (120 mm) nowym, znacznie bardziej praktycznym 4-krotnym przybliżeniem optycznym (100 mm).

Dzięki temu „dziura” między zoomem 2x a maksymalnym przybliżeniem została zniwelowana. Ale to dopiero początek. Nowa matryca 48 MP pozwala na skorzystanie z „optycznej jakości” 8-krotnego zoomu, który jest po prostu wycinkiem ze środka sensora. Efekty są zdumiewające!

Poziom detali i ostrość, jakie można uzyskać przy tak dużym przybliżeniu, deklasuje poprzednie generacje i stawia iPhone’a 17 Pro Max w absolutnej czołówce mobilnej fotografii. Poniżej kilka przykładów zdjęć bez przybliżenia z zaznaczeniem strzałką miejsca i obok to samo miejsce, ale z zoomem 8x. Jest mega!
Jednak prawdziwą, nieoczekiwaną rewolucją, która na nowo definiuje całą kategorię zdjęć, jest przedni aparat Center Stage. To nie jest zwykły upgrade sensora – to całkowita zmiana filozofii robienia selfie. Nowa, kwadratowa matryca o rozdzielczości 18 MP dokonuje rzeczy magicznej: pozwala robić zdjęcia i nagrywać wideo w orientacji poziomej, trzymając telefon pionowo . Koniec z nienaturalnym wyciąganiem ręki, by zmieścić w kadrze całą grupę znajomych.
Wystarczy jedno dotknięcie, by zmienić orientację zdjęcia, a inteligentne oprogramowanie samo wykryje dodatkowe osoby i automatycznie poszerzy kadr, by nikt nie został pominięty. To funkcja, która wydaje się tak prosta i genialna, że aż trudno uwierzyć, że nikt nie wpadł na to wcześniej.

Apple nie zapomniało też o profesjonalistach. iPhone 17 Pro Max, jako pierwszy smartfon w historii, wprowadza wsparcie dla formatu ProRes RAW oraz technologię Genlock, która pozwala na idealną synchronizację obrazu z wielu kamer – to funkcje żywcem wyjęte z profesjonalnych planów filmowych. Dostępny jest również tryb Dual Capture, pozwalający na jednoczesne nagrywanie obrazu z przedniej i tylnej kamery. Można było to uzyskać już wcześniej za pomocą niezależnych aplikacji, jednak teraz jest prościej.

Podsumowując, aparat w iPhonie 17 Pro Max to majstersztyk. Oferuje niespotykaną dotąd spójność, wszechstronność i jakość, a innowacje takie jak przednia kamera Center Stage pokazują, że w fotografii mobilnej wciąż jest miejsce na prawdziwe rewolucje.
Gdy ktoś mnie pyta czy i dlaczego warto wymienić dotychczasowy model na 17 Pro lub Pro Max, to właśnie aparaty stawiam na podium. To dla nich warto kupić ten model.
Kilka ujęć wykonanych przy pomocy aparatów iPhone’a 17 Pro Max
Kilka zdjęć z iPhone’a 17 Pro Max w różnym oświetleniu, trybie i jakości. Zdjęcia zostały skompresowane i przekonwertowane do webp na potrzeby publikacji.
Bateria: Koniec nerwowego spoglądania na procenty
Na przestrzeni lat iPhone’y Pro Max zawsze mogły się pochwalić niezłym czasem pracy na baterii – głównie dzięki większym fizycznym rozmiarom, które pozwalały na upchnięcie solidnego ogniwa. Jednak to w tym roku Apple poszło o krok dalej, tworząc prawdziwego „długodystansowca”. W świecie, w którym konkurencja od dawna oferowała baterie pozwalające użytkownikom zapomnieć o ładowarce dłużej niż przez 1 dzień, wreszcie doczekaliśmy się, że iPhone staje do tego wyścigu na równych warunkach.

Wersja dostępna dla polskich użytkowników została wyposażona w baterię o pojemności 4832 mAh (w USA nawet 5088 mAh) . To największa bateria w historii iPhone’a, która naprawdę robi różnicę w codziennym użytkowaniu. Przez cały okres testów, od rana do późnego wieczora, intensywnie korzystałem z telefonu: zdjęcia, filmy, muzyka i podcasty, wiadomości tekstowe, maile, media społecznościowe, rozmowy to moja codzienność – a po całym dniu zawsze miałem ponad połowę baterii do dyspozycji.
Często zamiast martwić się o wieczorne ładowanie, odkładałem tę czynność na drugi dzień – wyobraźcie sobie to w smartfonie Apple! Słowo „powerbank” można wykreślić ze słownika, a codzienna rutyna ładowań zyskuje na elastyczności.

Apple szacuje, że te urządzenie potrafi odtwarzać wideo nawet przez 39 godzin – o 15% więcej niż poprzednik. Moje testy potwierdzają, że wynik oscyluje wysoko; nie jest to marketingowa przesada, a realna poprawa odczuwalna każdego dnia. Podczas ostatniego lotu udało mi się oglądnąć niemal cały sezon serialu 1670 na Netflixie, a seansie ubyło zaledwie 12%!
Ogniwo radzi sobie doskonale zarówno w typowym trybie pracy, jak i w ekstremalnych warunkach – podczas podróży czy maratonu zdjęć w plenerze na wakacjach.
Ale bateria to nie tylko pojemność, lecz także szybkość ładowania. iPhone 17 Pro Max wspiera ładowanie przewodowe o mocy do 40W, co daje pół naładowania w około 20 minut. Androidowcy właśnie się śmieją, ale szczerze? Wytykane w tym momencie ładowanie 100W w telefonie wydaje się być przerostem, a degradacja ogniwa przy takiej mocy w żaden sposób nie rekompensuje tak krótkiego czasu ładowania.
Pełna regeneracja ogniwa do 100% zajmuje już około 75 minut, czyli wyraźnie szybciej niż poprzednio. Co ważne, Apple wreszcie pozwala wykorzystać tę szybkość na szerokiej gamie ładowarek innych producentów, nie blokując użytkowników do ekosystemu własnych akcesoriów.

Dla zwolenników rozwiązań bez kabli przewidziano jeszcze jedno udogodnienie – Qi2 i MagSafe do 25W. Dzięki wsparciu dla nowego standardu, ładowanie bezprzewodowe stało się zarówno szybsze, jak i szerzej dostępne, obejmując ładowarki firm trzecich. Każdy element rutyny ładowania został poprawiony z myślą o wygodzie i dłuższej mobilności.
W praktyce bateria w iPhone 17 Pro Max to game-changer. To model, przy którym naprawdę można zapomnieć o codziennym stresie mierzenia procentów pozostałej energii, zwłaszcza jeśli korzystasz z niego intensywnie, wykorzystując cały potencjał tego telefonu. Dla wielu użytkowników – i dla mnie również – to właśnie czas pracy na jednym ładowaniu jest najważniejszym argumentem, by wybrać ten model zamiast mniejszych i lżejszych alternatyw.

Polska rzeczywistość: Apple Intelligence i Siri, które nas nie rozumieją
Przechodzimy do największego paradoksu i najboleśniejszego rozczarowania, jakie towarzyszyło mi podczas całego testu iPhone’a 17 Pro Max. Mamy w rękach najpotężniejszy kawałek krzemu, jaki kiedykolwiek trafił do smartfona – czip A19 Pro z dedykowanymi akceleratorami AI i 12 GB pamięci RAM, które aż krzyczą, że są gotowe na rewolucję sztucznej inteligencji. I co z tego? W polskiej rzeczywistości cała ta moc obliczeniowa jest jak silnik V12 włożony do samochodu bez kierownicy i pedałów. Po prostu nie mamy jak z niej skorzystać.
Z przykrością muszę stwierdzić, że w 2025 roku, w telefonie za niemal 7000 złotych, Apple wciąż traktuje Polskę jako cyfrowy skansen. Cały pakiet Apple Intelligence, który w materiałach marketingowych miał na nowo zdefiniować interakcję z telefonem, w naszym kraju po prostu nie działa. Nowa, rzekomo mądrzejsza Siri zintegrowana z ChatGPT? Nie dla nas. Inteligentne podsumowania powiadomień, zaawansowane narzędzia do edycji zdjęć czy kontekstowe wyszukiwanie wizualne? Zapomnijcie. Wszystkie te funkcje, podobnie jak sam asystent Siri, wciąż nie rozumieją języka polskiego.
Oczywiście, istnieje obejście – można zmienić język całego systemu na angielski i udawać, że jesteśmy w Stanach Zjednoczonych. Ale bądźmy poważni. Czy naprawdę na tym ma polegać doświadczenie premium w urządzeniu tej klasy?
Na kompromisach, które byłyby może do przyjęcia w budżetowym smartfonie pięć lat temu? W dobie, gdy flagowce z Androidem oferują w pełni zlokalizowane, głęboko zintegrowane z systemem i genialnie działające funkcje AI, takie jak Gemini czy Circle to Search, Apple pozostaje daleko w tyle.
To frustrujące tym bardziej, że problem Siri ciągnie się od lat i stał się już obiektem gorzkich żartów w polskiej społeczności fanów Apple. My każdego roku w prima aprilis robimy sobie z Was i z nas samych jaja puszczając ciągle ten sam suchy żart w postaci newsa, że Siri w końcu nauczyła się mówić po polsku, ale zbyt mocno przeklina dlatego nie macie jej w swoich telefonach. Tak wiem, słabe to, ale chyba nie tak bardzo jak całą ta sytuacja z brakiem Siri dla niemal 40 milionowego kraju, podczas, gdy Siri dobrze gada po estońsku, gdzie w kraju tym żyje 1,8 miliona ludzi, a sam jeżyk jest równie skomplikowany co nasz.
Widząc, jak powolny jest postęp w tej materii, trudno oprzeć się wrażeniu, że na Siri mówiącą po polsku poczekamy jeszcze bardzo, bardzo długo .
Dlatego, mimo całego zachwytu nad hardwarem, muszę to powiedzieć wprost: pod względem inteligencji, iPhone 17 Pro Max dla polskiego użytkownika jest urządzeniem wybrakowanym. I dopóki Apple nie zacznie traktować naszego rynku poważnie, doświadczenie korzystania z ich najdroższych produktów zawsze będzie niekompletne. To potężny zgrzyt, który kładzie się cieniem na skądinąd fantastycznym urządzeniu .
Werdykt: Dla kogo jest ta rewolucja?
Po kilkunastu dniach intensywnych testów nadszedł czas, by odpowiedzieć na kluczowe pytanie – czy iPhone 17 Pro Max jest wart swojej astronomicznej ceny i czy jego radykalne zmiany to krok w dobrą stronę? Odpowiedź, jak to często bywa, nie jest jednoznaczna i brzmi: „to zależy”. iPhone 17 Pro Max to bez dwóch zdań najlepszy i najpotężniejszy smartfon, jaki kiedykolwiek stworzyło Apple. Ale po raz pierwszy od lat, nie jest to najlepszy wybór dla każdego fana tej marki.
To urządzenie to majstersztyk inżynierii. Fenomenalna bateria, która kończy erę powerbanków towarzyszących nam każdego dnia, kultura pracy, która dzięki nowemu chłodzeniu wreszcie pozwala uwolnić pełną moc czipu A19 Pro, oraz system aparatów z rewolucyjnym przednim obiektywem i niesamowicie wszechstronnym zoomem – to wszystko tworzy produkt niemal bezkompromisowy.
Jednocześnie jednak, jego surowy, ciężki i podatny na zarysowania design, wysoka cena i, co dla nas w Polsce najboleśniejsze, kompletne zignorowanie naszego języka przez funkcje AI, każą się głęboko zastanowić nad sensem tej inwestycji.
Dla kogo ZDECYDOWANIE TAK?
- Profesjonaliści i twórcy treści: Jeśli jesteś fotografem, filmowcem, vloggerem lub po prostu osobą, dla której telefon to główne narzędzie pracy – nie znajdziesz lepszego sprzętu. Funkcje takie jak ProRes RAW, Genlock, potężny zoom i stabilna wydajność pod obciążeniem są stworzone dla Ciebie. To inwestycja, która się zwróci.
- Użytkownicy iPhone’a 15 Pro / 16 Pro sfrustrowani przegrzewaniem: Jeśli na co dzień walczysz z throttlingiem i gorącą obudową w swoim obecnym modelu, przesiadka na 17 Pro Max będzie jak haust świeżego powietrza. Różnica w kulturze pracy jest kolosalna i sama w sobie uzasadnia upgrade.
Dla kogo WARTO TO ROZWAŻYĆ?
- Posiadacze iPhone’a 14 Pro i starszych: Jeśli Twój budżet na to pozwala, będzie to dla Ciebie skok w nadprzestrzeń. Lepszy pod każdym względem ekran, gigantyczna wydajność, rewolucyjny aparat i fenomenalna bateria – poczujesz się, jakbyś przesiadł się o kilka generacji do przodu.
Dla kogo RACZEJ NIE?
- Większość użytkowników szukających „po prostu dobrego iPhone’a”: W tym roku Apple zrobiło prezent wszystkim, którzy nie potrzebują dopisku „Pro”. Podstawowy iPhone 17 zyskał tak wiele kluczowych ulepszeń (ekran ProMotion 120 Hz, świetny aparat), że dla 90% użytkowników będzie on znacznie rozsądniejszym i bardziej opłacalnym wyborem. Nie warto dopłacać kilku tysięcy złotych za funkcje, których nigdy nie wykorzystasz.
Najczęściej zadawane pytania o iPhone’a 17 Pro Max (FAQ)
Czym iPhone 17 Pro Max różni się od poprzednika?
iPhone 17 Pro Max wyróżnia się nowym, kontrowersyjnym designem z aluminiową obudową typu unibody, radykalnie przeprojektowaną wyspą aparatów na całą szerokość telefonu oraz aż trzema sensorami 48 MP. Otrzymał też potężny procesor A19 Pro, usprawnione chłodzenie komorą parową, więcej RAM-u (12 GB), jasność ekranu do 3000 nitów, Ceramic Shield 2, większą baterię oraz nową generację baterii i szybkie ładowanie.
Czy obudowa iPhone 17 Pro Max jest wytrzymała?
Telefon wykonano z aluminium, które lepiej odprowadza ciepło i podnosi trwałość konstrukcji, ale naraża urządzenie na “Scratchgate” – czyli łatwiejsze rysowanie i wgniatanie się obudowy w porównaniu do modeli tytanowych i stalowych. Osobom szczególnie dbającym o wygląd rekomendowane jest użycie etui.
Co nowego w aparatach iPhone 17 Pro Max?
To pierwsza generacja z trzema spójnymi sensorami 48 Mpix (główny, ultraszeroki i teleobiektyw 4x/8x). System mocno poprawiono pod kątem zdjęć nocnych, jakości zoomu oraz video. Z przodu znalazł się rewolucyjny, szerokokątny aparat 18 Mpix Center Stage, dobrze śledzący twarz nawet w selfie grupowych.
Jaka jest jakość ekranu iPhone 17 Pro Max?
Wyświetlacz Super Retina XDR OLED 6,9” ma jasność do 3000 nitów i nową powłokę antyrefleksyjną, co zdecydowanie poprawia czytelność w słońcu. Technologia ProMotion (120 Hz) zapewnia idealnie płynne przewijanie, a powłoka Ceramic Shield 2 zwiększa odporność na zarysowania.
Jakie są wymiary, waga i dostępne warianty kolorystyczne?
Telefon waży 231 g, wymiary to 163,4 x 78 x 8,8 mm. Dostępne są trzy warianty kolorystyczne – w tym wyrazisty kosmiczny pomarańcz, głębinowy błękit i klasyczny odcień srebra.
Jak długo działa bateria w iPhone 17 Pro Max?
Model oferuje bardzo długi czas pracy na jednym ładowaniu – nawet do 39 godzin odtwarzania wideo. Wersje z eSIM mają ogniwa nawet do 5088 mAh. Obsługiwane jest szybkie ładowanie 40W przewodowe (0-50% w ok. 20 minut), bezprzewodowe MagSafe i Qi 2 do 25W oraz dłuższe ładowanie do 100% (ok. 75 minut).
Jakie są minusy iPhone 17 Pro Max?
Do głównych wad zaliczają się: łatwość zarysowania/kontrowersje wokół trwałości nowej obudowy, bardzo wysoka cena, duże gabaryty i masa oraz brak pełnego wsparcia Apple Intelligence/Siri dla języka polskiego.
Czy iPhone 17 Pro Max warto kupić zamiast iPhone 17?
Model Pro Max jest przeznaczony dla osób wymagających absolutnie topowej wydajności, aparatu i baterii – profesjonalistów oraz entuzjastów technologii. Dla większości użytkowników podstawowy iPhone 17 może być lepszym, bardziej opłacalnym wyborem, szczególnie jeśli nie potrzebują największego ekranu, topowego aparatu i długiego czasu pracy na baterii.
| Zalety | Wady |
|---|---|
Zalety
| Wady
|













































