Recenzja iPhone 15 Pro. Wygląda jak poprzednik, ale to całkowicie nowa konstrukcja.
Taki sam, ale kompletnie inny. Recenzja iPhone 15 Pro przypomniała mi, że za nami aż 16 lat premier iPhone’a. Przez ten czas Apple przeszło bardzo długą drogę. iPhone, od urządzenia innowacyjnego, fascynującego i wyznaczającego rynkowe trendy, stał się po prostu telefonem masowym, powszechnie używany i wybieranym nie z powodu wzbudzanych emocji, a przez pragmatyczność i przyzwyczajenia.
We wrześniu 2023 roku odbyła się premiera piętnastej serii iPhone’a. Niezrozumiale dla mnie ponownie opisana „dużą” liczbą, zamiast po prostu dopiskiem „S” jako to bywało dawniej. Telefon konstrukcyjnie zmienił się potężnie. Jednak wizualnie i funkcjonalnie trudno doszukać się w nim nowości, nie mówiąc o przełomowych rozwiązaniach. Dlatego, gdyby Apple nazwało go „iPhonem 14 Pro S”, nikt nie miał by z tym problemu. A tak, większość oddanych fanów marki jest po prostu rozczarowana.
W recenzji iPhone’a 15 Pro zaczynamy od zawartości opakowania.
Opakowanie Apple iPhone 15 Pro nie różni się od tego, jakie otrzymaliśmy wraz z iPhonem 14 Pro. Widoczną zmianą zdradzającą, co znajduje się w środku, jest wyłącznie inna tapeta na zdjęciu telefonu.
Wewnątrz opakowania nowość – przewód jest inny niż dotychczas. Jest to kabel w nylonowym oplocie, który z obu stron zakończony został wtykiem USB typu C. Miękki, nieplączący się o długości 1.5 metra kabel sprawia dobre pierwsze wrażenie.
Kable Apple nie należały nigdy do przewodów najwyższej jakości, szczególnie jeżeli chodzi o ich izolację zewnętrzna. Ta bardzo szybko się brudziła, a co gorsza z czasem bardzo często pękała, kruszyła się, co prowadziło do przecierania się przewodów wewnątrz, a w konsekwencji uszkodzenia przewodu, a rzadziej także ładowanego nim telefonu.
Nylonowy oplot od lat jest stosowany przez producentów przewodów. Sam posiadam kilka takich kabli, które w świetnym stanie towarzyszą mi od dawna. Liczę, że podobnie będzie i w tym wypadku. Dłuższy czas życia tego typu akcesoriów, to mniejsza ilość elektroodpadów, a w końcu zmuszenie kalifornijskiego producenta do zmiany interfejsu ładowania na USB-C ma podłoże właśnie ekologiczne, mające pomóc w zmniejszeniu ilości produkowanych i kupowanych akcesoriów.
Sam telefon dostępny jest w czterech wariantach kolorystycznych. Ja wybrałem tę w kolorze naturalnego tytanu. Telefon po otwarciu na pierwszy rzut oka nie zaskakuje.
Wygląda tak samo jak poprzednik.
W zasadzie, gdyby nie rezygnacja z przełącznika głośności na rzecz nowego klawisza akcji, trudno byłoby doszukać się wizualnych różnic.
Telefony są w zasadzie identyczne. Jeżeli weźmiemy dwa, do tego w tym samym kolorze, na przykład czarnym, to trzeba mieć naprawdę wprawne oczy, by móc rozpoznać, który jest, który.
Najnowszego iPhone’a 15 Pro od poprzednika różnią jedynie niuanse.
Pierwsze wrażenie? Mam deja vu. Jednak iPhone 15 Pro to telefon o zupełnie nowej konstrukcji, tak bardzo różniący się od poprzednika, że z serwisowego punktu widzenia, trzeba będzie się nauczyć go otwierać, rozbierać i rozkręcać całkowicie od nowa.
W założeniu ma to przynieść ułatwienie w serwisowaniu, także tym samodzielnym realizowanym w ramach programu Apple Self Repair. Ułatwienie przyniesie za sobą również niższe koszty samego serwisu, a przynajmniej w przypadku awarii tyłu, którego naprawa będzie 3 razy tańsza niż dotychczas w przypadku modelu 14 Pro.
Podobnie jak przy zwykłej czternastce w ubiegłym roku, w przypadku 15 Pro, możliwe będzie wymienienie tyłu bez konieczności wymiany innych elementów – korpusu, płyty, TrueDepth, złącza ładowania itd. Zdejmowana pokrywa trzyma się na klejowej uszczelce oraz za pomocą dwóch śrub pentalob w dolnej części.
Front urządzenia w całości pokrywa ekran. Jest to w zasadzie ten sam ekran, który mieliśmy u poprzednika.
Także bez notch’a, który towarzyszył nam od iPhone’a X aż do iPhone’a 14 bez Pro czy 13 Pro. Nadal jest to panel OLED o przekątnej 6.1 cala LTPO z adaptacyjnym odświeżaniem do 120 Hz o jasności 2000 nitów, niegasnący AoD, produkowany przez Samsunga.
Jednak w odróżnieniu od poprzednika, posiada węższe ramki, przez co rośnie nam nieco przestrzeń robocza. Przez te wąskie ramki podobno tylko Samsung był w stanie spełnić jakościowe wytyczne Apple podczas produkcji. Ale szczerze, jeżeli nie weźmiecie starszego modelu do ręki, do którego przyrównacie piętnastki Pro, to trudno dostrzec tę różnicę.
Konstrukcyjnie najpewniej jest to techniczny Mount Everest. W końcu LG czy BOE, giganci w produkcji paneli OLED nie sprostali wyzwaniu i nie dali rady dostarczyć ekranów do najnowszych iPhone’ów. Ich procesy produkcyjne nie dały rady. Jednak dla użytkownika to żadna zmiana.
Choć trochę liczyłem, że przynajmniej ekran przestanie mylić skrajne klawisze podczas pisania na klawiaturze ekranowej z racji tej większej przestrzeni i węższych ramek, ale nic bardziej mylnego. W dalszym ciągu mimo dotykania P, wciska mi się bardzo często O. Przestałem to już nawet poprawiać pisząc do dobrze mi znanych osób. One też się przyzwyczaiły do tych literówek i mimo, ze wysyłam do nich dziwne wyrazy, bardzo szybko łapią o co mi chodziło…
Pastylka w górnej części osłaniająca kamerę i czujniki nazywana przez marketing Apple – Dynamic Island, to oczywiście majstersztyk zamieniania koniecznego zła w coś fajnego, coś niepozbawionego sensu, po prostu zamieniającego dziurę w ekranie w czasem przydatną funkcję.
Jednak to widzieliśmy już wcześniej. I o ile osoby, które kupiły zwykłą 15, nawet jeżeli przesiadały się z czternastki odczują zmianę na korzyść, bo ich telefony pozbyły się „uszu”, o tyle użytkownicy Pro dokonujący takiej zamiany nie odczują nic.
Tytanowe nadużycie? Obudowa iPhone 15 Pro jest mało-tytanowa, i co wy na to?
Innowacją, jaką miał przynieść najnowszy model Pro, miała być tytanowa obudowa klasy lotniczej. Superlekka i odporna, wykorzystywana w pojazdach misji kosmicznej na Marsa. Na papierze zatem niesamowita.
Od zawsze jak pamiętam, tytan był dla mnie synonimem czegoś ultraodpornego, jednoznacznikiem niezniszczalności. Jak pokazują jednak pierwsze droptesty, obudowa iPhone’a 15 Pro uszkadza się równie łatwo, a według wielu testerów, łatwiej, niż w przypadku poprzednika, który miał obudowę ze stali chirurgicznej. I to jest smutne.
Bardzo szybko wyszło na jaw, że korpus iPhone’a 15 Pro, reklamowanego jako „iPhone 15 Pro Tytan”, to tytan w zaledwie ~10 procentach.
Korpus wykonano z aluminium, materiału znacznie bardziej plastycznego i mniej odpornego niż dotychczas stosowana stal w modelach Pro. Aluminium połączono z tytanem metodą zgrzewania dyfuzyjnego, skomplikowanego procesu termotechnicznego.
Konstrukcyjnie to ogromna nowość, a sam proces termomechanicznego zgrzewania materiałów jak aluminium i tytan został w branży zastosowany po raz pierwszy. To innowacja na miarę pierwszej obudowy unibody w Makach czy anodyzowania aluminium w celu nadania mu koloru, w którym Apple też było pionierem. Zastosowanie tytanu w tym telefonie to na pewno gigantyczna zmiana konstrukcyjna. Natomiast czy zmiana na lepsze? Czas pokaże, ale zdania są bardzo podzielone.
Wizualnie tytanowy korpus bardzo mi się podoba. Wygląda inaczej niż koperta mojego Apple Watch Ultra, która także została wykonana z tytanu. Nie jest gładki jak obudowa Watch’a, tylko jakby szczotkowana, bardziej szorstka. Naturalność tej powierzchni sprawia, że albo pokochasz ją od razu, albo po prostu Ci się nie spodoba natychmiast. Szorstkość powierzchni nadaje poczucia pewniejszego chwytu. Jednak to mrzonka, wystarczy poużywać telefonu chwilę bez etui by się o tym przekonać. Okazuje się śliski i łatwo go wypuścić z ręki.
Dodatkowo,w sieci można znaleźć sporo zarzutów, że ten pięknie wykończony, wypiaskowany i wypolerowany (tak, mi naprawdę niesamowicie się podoba!) tytan, wraz z użytkowaniem zaczyna wyglądać po prostu źle. Tworzywo zmienia kolor pod wpływem odcisków palców, a obudowa zaczyna wyglądać jak stara i zużyta. Potwierdzam słowa Apple – obudowa powraca do swojego piękna po wypolerowaniu ściereczką z mikrofibry. Apple nawet zaktualizowało listę kompatybilnych urządzeń z ich ultradrogą ścierczką o nowe telefony. ;-).
iPhone 15 Pro przestał być wodoodporny! Stał się niewrażliwy na zachlapania, wodę i pył.
I to najlepsza aktualizacja, jaką można było sobie wymyślić! Reklamowanie iPhone’a jako telefon wodoodporny zrobiło użytkownikom ogromną krzywdę. Szczególnie tym nieświadomym. iPhone zyskał swoją odporność na zachlapanie, wodę i kurz już przy modelu iPhone’a 7. Dziś testuje jego 15 serię, a w między czasie mieliśmy modele S i pominięcie serii 9 i dopiero przy obecnie najnowszej serii, Apple przestało wielkimi literami mówić o wodoodporności, schodząc z tonu i mówiąc o „niewrażliwości”.
„Niewrażliwość” to w mojej ocenie najlepsza rzecz jaką mógł ten producent zrobić dla swoich klientów. Nieodpowiedzialne reklamowanie telefonów jako wodoodporne, niebranie odpowiedzialności za to, że jednak ulegały zalaniu, zasłaniając się dopiskami:
„Stopień odporności na zachlapania, wodę oraz pył nie jest stały i może się obniżyć w efekcie normalnego zużycia”
przez które klienci zostawali z zalanym telefonem sami, przez lata było nie fair. W naszej firmie latami wysłuchiwaliśmy historii o wodoszczelnych iPhone’ach, które przecież nie miały się zalewać. Były łzy, była złość, było niezrozumienie i poczucie, że ktoś ich po prostu zrobił w konia. Były też groźby – „to ja ich pozwę”. Tylko, że każdy aktywujący iPhone’a użytkownik akceptuje warunki i regulaminy, a tam dokładnie wszystko zostało zapisane.
Producent nie odpowiada za ingerencję cieczy, a uzyskany certyfikat, bardzo wysokiej klasy IP68 zgodnie z normą IEC 60529 oznacza, że producent zrobił naprawdę wiele, aby wasze telefony były NIEWRAŻLIWE na zalanie, ale nie oznacza to, że będą odporne na zalanie.
Innowacji ciąg dalszy, a więc port USB typu C w iPhonie 15 Pro
Można by powiedzieć – piekło zamarzło, iPhone nie ma już autorskiego interfejsu Lightning, tylko narzucone przez „zgniłą” Brukselę USB typu C, bo w innym wypadku europejski rynek musiałby się pożegnać z telefonami z jabłkiem na obudowie. Lubiłem Lightning i dobrze pamiętam kiedy Apple porzucało swój poprzedni interfejs, czyli 30 pinowe złącze DOCK na jego rzecz.
Wydawało się to kompletnie nieracjonalne. Tym bardziej, że w tamtym czasie powstawało tak wiele urządzeń firm trzecich wykorzystujących ten interfejs, jak dedykowane głośniki, systemy audio, wyposażenie samochodowego car audio czy inne akcesoria, które wraz z pożegnaniem DOCK’a po prostu należało wyrzucić na złom, że wydawało się nie mieć to najmniejszego sensu.
Pierwszym telefonem Apple ze złączem Lightning był iPhone 5, który premierę miał 12 września 2012 roku. Przejście na nowy interfejs kogoś, kto w rezerwacie Apple był od dawna, a przynajmniej od posiadania pierwszego iPhone’a 2G, było traumatyczne.
Dzisiaj przejście z Lightning na USB typu C, to w zasadzie upgrade do czegoś co i tak o dawna używamy. USB C w Apple jest używane od dawna – w makach, w iPadzie, w zasilaczach sieciowych. Teraz także w nowych AirPodsach.
- Lightning przestał już dawno być interfejsem do przekazywania muzyki do domowego audio, będąc w tej kwestii zastąpionym przez AirPlay.
- Przestał być interfejsem w samochodzie na rzecz komunikacji bezprzewodowej. Tylko samochody niskiej klasy mają przewodowy CarPlay, a nawet jeżeli, to nie są to już dedykowane uchwyty wbudowane w kokpit tylko po prostu gniazda USB, gdzie jeden kabel zakończony Lightning można łatwo zastąpić innym kablem zakończonym USB typu C.
- Przestał być portem ładowania pierwszego wyboru. Co raz większa ilość osób ładuje telefon indukcyjnie za pomocą zunifikowanego standardu Qi i MagSafe.
To, że nagle iPhone nie będzie miał Lightning, a będzie miał USB-C dla nich wszystkich nic nie zmieni. Natomiast te wszystkie kable, przejściówki, pendrivy, słuchawki, ładowarki. Te wszystkie akcesoria, które były zgodne z Lightning nie będą mogły być w przyszłości wykorzystane z nowymi urządzeniami tylko trafią na śmietnik. I to jest złe.
Mam zatem duży problem ze zrozumieniem Komisji Europejskiej, a konkretnie ich pobudek co do pomysłu na zmuszenie Apple do unifikacji złącza ładowania. Złącze Lightning jest z nami od 11 lat. Przez ten czas użytkownicy zgromadzili tak wielką ilość kabli, zasilaczy, akcesoriów zgodnych z Lightning, że wcale nie muszą kupować kolejnych. Wróć – nie musieliby, gdyby nie zmiana interfejsu.
Bo teraz, gdy zmienią telefonu, a w końcu go zmienia, jeżeli nie dziś, to za 2 albo 3 czy 5 lat, będą musieli wyrzucić niekompatybilne, wciąż sprawne akcesoria i wydać pieniądze na nowe. Gdyby decyzja KE nastąpiła wcześniej, osobiście bym przyklasnął temu pomysłowi. Jednak po 11 latach obnośności interfejsu na rynku, jego usunięcie tylko zwiększy ilość wyrzuconych elektrośmieci i zmusi producentów do zwiększenia produkcji nowych akcesoriów, aby zaspokoić popyt po ich decyzji.
Sam port USB C w iPhonie 15 Pro nie powoduje, że ten będzie ładował się szybciej. W przypadku zwykłej 15 nawet technologia komunikacji się nie zmieni i wciąż będzie to nadal USB 2.0, które oferuje transfer na poziomie ery kamienia łupanego czyli 480 megabitów/s. Model Pro jednak otrzymał ulepszenie, ponieważ jego port typu C pozwoli na transfer na poziomie 10 gigabitów/s. Dodatkowo pozwoli na ładowanie innych urządzeń z baterii telefonu, na przykład słuchawek czy.. innego starszego iPhone’a. Tak, jeżeli podłączycie przewodem z zestawu na przykład od 14 Pro, ten właśnie model do iPhone’a 15 Pro, to bateria starego telefonu będzie ładowana, jakby nowy model był powerbankiem.
To nastręcza niestety problemów, ponieważ duża większość powerbanków, które można by wykorzystać do awaryjnego doładowania iPhone’a 15 Pro, zamiast dostarczać prąd do telefonu, to będzie mu go odbierać, ładując powerbank.
Plusem USB typu C w przypadku iPhone’a 15 Pro jest możliwość rejestrowania wideo bezpośrednio na podłączony nośnik. Można zatem podpiąć dysk USB-C i zapisywać wideo ProRes w Logu, które zajmuje gigantyczną ilość miejsca bezpośrednio na dysk, bez zajmowania wbudowanej pamięci telefonu. To duży plus, szczególnie dla osób, które chcą filmować iPhonem, ale niekoniecznie chcą wydawać pieniądze na dużą wersję pamięciową.
Zatem nowy port ładowania w iPhonie 15 Pro, USB typu C, to kolejna innowacja, której implementacja nie miała większego sensu, ale która sporo wnosi szczególnie dla profesjonalistów, chcących szybko wymieniać dane między komputerem, a telefonem oraz dla filmowców.
Klawisz akcji w nowym telefonie Apple, to nic nieznaczący bajer
Przełącznik trybu cichego w iPhonie, to był jego znak rozpoznawczy. Żaden znany mi producent nawet nie próbował w swoich urządzeniach instalować czegoś podobnego.
Ostatnio widziałem mema, który mówił jaką drogę my, użytkownicy telefonów, przeszliśmy – od wpisywania nutek dzwonków w edytorach Nokii, przez płacenie za melodyjki dzwonka do telefonu, do dzisiejszego trybu permanentnego wyciszenia dzwonków. I to jest prawda. Sam od lat mam ciągle wyciszony telefon, także bez wibracji w nim, a o nowych połączeniach dowiaduje się z zegarka, który dyskretnie wibruje.
Jednak dopiero usunięcie przełącznika trybu cichego i poinformowanie o tym na konferencji prezentującej piętnastki dało mi do myślenia, że ten przełącznik od lat dla wielu osób, w tym na pewno dla mnie, jest po prostu zbędny.
Natomiast z zawodowego doświadczenia powiem, że to jeden z najczęściej awaryjnych klawiszy w telefonach Apple. Potrafi sam przełączać się w tryb cichy/głośny, zbiera mnóstwo brudu i bardzo często wymaga naprawy z racji swojej mechanicznej konstrukcji.
Funkcjonalność klawisza akcji możemy zmieniać. Do wyboru mamy:
- Tryb cichy, czyli funkcję jak przy przełączniku wcześniej
- Tryb skupienia, czyli zmianę trybu na nie przeszkadzać itd.
- Tryb Aparat, zamienia nam przycisk na mechaniczny spust migawki, ale też wywołujący aparat na zablokowanym ekranie.
- Tryb Latarka, uruchamia latarkę
- Tryb Dyktafon, pozwala szybko uruchomić nagrywanie dźwięku do zapisu notatki głosowej
- Tryb Lupa, uruchamiający aparat w trybie powiększenia. Apple chyba zauważył, że użytkownicy się zestarzeli 😉
- Tryb Dostępność, uruchamiający menu dla osób wymagających pomocy w użytkowaniu telefonu
- Tryb Brak czynności, który całkowicie dezaktywuje ten klawisz, co też jest świetną opcją.
By użyć ustawionej funkcji należy chwilę dłużej nadusić przycisk aktywności (czynności jak go nazywa Apple). Działa to sprawnie i choć póki co nie zdecydowałem w jaki sposób będę z niego korzystał, to wiem, że pewnie będę. Można na przykład zaprogramować sobie jakąś scenę w smart home za pomocą Skróty i uruchamiać skrót tym przyciskiem. Fajna sprawa.
Kamera w iPhonie 14 Pro czyli w iPhonie 15 Pro. Tak, to ta sama kamera.
Śródtytuł ma błąd. Natomiast uspokajam, był celowy. A to dlatego, że o ile iPhone 15 Pro Max otrzymał zupełnie nową kamerę, która oferuje chociażby 5 krotny zoom optyczny, o tyle w przypadku mniejszej wersji 15 Pro, zainstalowana kamera technicznie rzecz biorąc niczym nie różni się od tej, którą Apple zainstalowało w iPhone 14 Pro.
Owszem, kamera działa inaczej. Jak wiemy z konferencji, ulepszone oprogramowanie pozwala na przykład na zmniejszenie ilości flar, czyli tych takich odblasków podczas robienia zdjęć pod światło, które często potrafią psuć ujęcia.
Kamera potrafi także zapisywać zdjęcia w dwóch rozdzielczościach skompresowanych 12 i 24MP, a także w trybie ProRAW w pełnej rozdzielczości 48MP. Dodatkowo kamera w trybie x1 może zapisywać zdjęcia korzystając z dodatkowych dwóch ogniskowych. Wystarczy dotykać x1, aby przełączać się pomiędzy 28mm / 35mm / 24mm.
Kolejną nowością jest robienie zdjęć z kamery przedniej w trybie portretowym zawsze. Co to oznacza? Jeżeli użyjemy kamery i zrobimy zdjęcie, to z poziomu aplikacji Zdjęcia możemy później edytować efekt głębi, rozmazać tło lub wyostrzyć z automatu rozmazane. Jest to możliwe dzięki temu, że kamera rejestruje i tak efekt głębi, nawet jeżeli nie korzystamy z funkcji Portret.
Te „nowinki” w aparacie iPhone’a 15 Pro to tylko zabiegi programowe, które spokojnie dałoby się zaoferować także właścicielom poprzedniego modelu. Jednak wtedy jeszcze trudniej byłoby Apple wyjaśnić to, dlaczego właściwie powinni w ogóle kupić iPhone’a 15 Pro.
Jednak może to i lepiej, że użytkownicy iPhone’a 14 Pro nie otrzymali owego programowego uaktualnienia. Na oprogramowaniu iOS 17.0.3 mam wrażenie, że kamera choć taka sama, momentami potrafi rejestrować gorzej niż w przypadku modelu iPhone 14 Pro. Problemem jest kontrast. Ciemne rzeczy często stają się ciemniejsze na zdjęciach rejestrowanych iPhonem 15 Pro niż w przypadku 14 Pro, przez to ciemne elementy posiadające jakieś szczegóły, tracą je. Oprogramowanie, które ma wyciąć flary, czasem robi krzywdę ujęciom i te wyglądają gorzej, niż z flarą na 14 Pro. Takich potknięć jest wiele. Przy tym jakość stabilizacji, kolorów czy ogólnie jakości zdjęć nie poprawiła się.
Wybaczcie brak własnych ujęć, ale u mnie aparat jak u większości, jest wykorzystywany do robienia zdjęć licznikowi gazu, moim kotom, które mają ADHD przez co zdjęcia są zawsze rozmazane lub totalnie prywatne, których nie chciałbym wrzucać do internetu.
Dlatego zachęcam do obejrzenia porównań kamer nieantyfana czy Kuby Klawitera. Zrobili kawał fajnej roboty w tej materii. Polecam obejrzeć ich materiały.
Bateria to nie jest najmocniejsza strona tego telefonu
Kpiną można nazwać baterię w iPhonie 14 Pro. O tym, że ogniwo po niespełna roku od zakupu w tych modelach u wielu osób straciła ponad połowę swojej pojemności informowali redaktorzy na całym świecie. Przyznaję, że zwróciłem na to uwagę już dawno temu, natomiast korzystam z mocnej ładowarki Baseus, która bardzo szybko ładuje telefon i zwaliłem to na garb tego, że po 12 miesiącach kondycja baterii w mojej czternastce, to 89%. Tu dodam, że wymieniam telefony co roku i zawsze, odkąd pojawiła się funkcja Kondycji baterii w iPhonie, zawsze po roku odsprzedawałem je z kondycją 100%.
Okazuje się jednak, że w 14 serii iPhone’a Apple zdecydowało się na współprace z nowym producentem ogniw, który niestety nie słynie z jakości. Zresztą Apple nigdy nie słynęło z wysokiej jakości baterii. To jedyny producent znany z tego, że baterie w jego telefonach puchną i rozsadzają obudowy. Niesłusznie, bo inni też mają to za uszami, jednak w iPhone’ach zawsze działo się to nad wyraz często i tu mogę to potwierdzić z zawodowego doświadczenia. Spuchniętych baterii w iPhonie widziałem bardzo dużo, znacznie więcej niż Samsungów Huaweiów, Sonych, Xioami i innych.
Niska jakość ogniw w iPhonie 14 serii w połączeniu z niegasnącym ekranem LTPO to zabójstwo dla ogniwa. I nie mam dla Was dobrych informacji. Za baterie w piętnastkach odpowiada ten sam producent. I owszem, 15 Pro z kondycją baterii 100% działa mi zdecydowanie dłużej niż 14 Pro z kondycją 89% po roku używania. Telefon w moich rękach bez problemu wytrzymuje od rana do nocy, choć 14 Pro od rana do 18-19 max. Jak się okazuje, bateria w 15 Pro jest nieznacznie pojemniejsza. Konkretnie ma 3274 mAh vs 3200mAh w 14 Pro.
Jeżeli bateria w iPhonie 15 Pro będzie się zużywać tak samo szybko jak u poprzednika, to będzie to fatalna informacja. Koszt wymiany baterii na obecną chwilę w 15 Pro kosztuje 500 złotych. Sporo.
Procesor i wysoka temperatura
Na pokładzie iPhone’a 15 Pro znajdziemy procesor A17 Bionic. Najpotężniejszy układ mobilny jaki do tej pory Apple zastosowało w swoich telefonach. Co ciekawe, wydajnością dorównuje wciąż będącym w sprzedaży komputerom Macbook Air. Sami więc widzicie, że wydajność nowego procesora, to kosmos jak na urządzenie, które mieści się wam w kieszeni.
Jednak telefon z powodu wydajności procesora i zmienionej konstrukcji, która mocno wpłynęła na sposób odprowadzenia ciepła, telefon jest bardzo ciepły, szczególnie podczas wymagających działań jak gry wideo, filmy, fotografowanie czy przetwarzanie materiałów. iPhone 15 Pro bez problemu potrafi osiągnąć ponad 50 stopni Celsjusza na powierzchni obudowy, co sprawia, że trzymanie go w rękach staje się niekomfortowe. Niezależne testy pokazały także, że wraz ze wzrostem temperatury dochodzi do throttlingu, którego następstwem jest spadek wydajności procesora, gdy temperatura jest zbyt wysoka.
Apple wydało poprawkę w postaci aktualizacji iOS 17.0.3, która sytuację nieco poprawiła. Jednak wyraźnie widać, że wyniki testów przed instalacji poprawki i po jej instalacji pokazują ogólny spadek wydajności procesora. Apple najwidoczniej obniżyło wydajność układu, aby generował mniej ciepła.
Nie mniej jednak telefon działa bardzo sprawnie. Przyzwyczajony do szybkości iPhone’a 14 Pro nie sądziłem, że dostrzegę większą wydajność w iPhonie 15 Pro w normalnym użytkowaniu, a jednak. Całość pracuje niesamowicie wydajnie i to kolejna dobra wiadomość.
Podsumowując – najlepszy iPhone jaki kiedykolwiek powstał. I co z tego?
iPhone 15 Pro to jak każdego roku, najlepszy iPhone jaki powstał. Niesamowicie wydajny, piękny, pełen ciekawych nowinek. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że ze wszystkich trzech modeli serii 15 jest najbardziej rozczarowującym. iPhone 15 zyskał zupełnie nowy ekran z Dynamic Island i świetną kamerę 48MP względem czternastki. To bardzo duży upgrade. iPhone 15 Pro Max ma innowacyjną kamerę z zoomem x5. To nowość na którą użytkownicy czekają od lat, zazdroszcząc jej użytkownikom flagowych modeli konkurencji. Zatem tu też mamy duży upgrade + nowinki, którą są w modelu Pro.
Natomiast iPhone 15 Pro to największa zmiana pod względem konstrukcji od lat, ale za razem najmniejsza aktualizacja rok do roku pod względem funkcjonalnym w swojej kategorii. Nieistotna zmiana w ekranie, brak nowej kamery z zoomem x5, wyłącznie kosmetyczne zmiany wizualne, które wciąż podlegają dyskusji czy były sensowne sprawiają, że iPhone 15 Pro to typowy model „S”, a nie nowy model iPhone’a.
Zatem wymiana iPhone’a 14 Pro na 15 Pro nie ma najmniejszego sensu, gdyż trudno odczuć przesiadkę, a gdy i tak nakładamy na telefon etui, to wizualnie przecież też nie odczujemy zmiany. Mówiąc wprost, to świetny telefon, ale nieudana aktualizacja poprzednika.
Ten model tylko potwierdza to, o czym mówi się od kilku lat. Technologia posuwa się do przodu, ale z hamulcem wciśniętym do deski. Powoli i z rozpędem zdobytym lata temu, czekając na drugi bieg.
FAQ: Czyli najcześciej pojawiające się pytania i odpowiedzi na temat telefonu iPhone 15 Pro
Czy iPhone 15 Pro jest lepszy od iPhone'a 14 Pro?
Oczywiście, nowszy model wprowadza wiele innowacji względem poprzedniego modelu. Jednak trzeba uczciwe przyznać, że są to niuanse patrząc z perspektywy porównania obu modeli na papierze. Bardzo dobrze pokazuje to ta recenzja.
Czy bateria w iPhonie 15 Pro jest równie kiepska co w iPhonie 14 Pro?
W tej recenzji dowiemy się, że bateria nie należy od najlepszych. Jednak dopowiem tylko, że ta odpowiedź piszę w lipcu, czyli prawie rok po napisaniu recenzji. Przez ten czas producent wprowadził sporo poprawek w oprogramowaniu, nieco także zmniejszył wydajność procesora, ale dzięki temu bateria działa lepiej niż na początku. Dodam tylko, że działa znacznie lepiej niż działała w iPhonie 14 Pro.
Czy warto kupić iPhone 15 Pro?
To bardzo dobry telefon, który dziś można kupić w naprawdę świetnej cenie, gdyż we wrześniu pojawi się jego następca i wiele sklepów już teraz prowadzi jego wyprzedaż.
Czy iPhone 15 Pro ma dobry aparat?
Tak, szczególnie tryb makro i wideo są na dużo wyższym poziomie niż u poprzednika. Również stabilizacja robi świetną robotą ,co szczególnie widać podczas filmowania w trybie filmowym.
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|