Recenzja BEOPLAY M5 by Bang and Olufsen
Co raz chętniej spoglądamy w stronę jednopunktowych systemów muzycznych, które choć z zewnątrz wyglądają jak zwykły głośnik, to wewnątrz gości w nich skomplikowana technologia oferującą dobrej jakości dźwięk i mnogość funkcji komunikacyjnych. Kiedy dodatkowo za takie urządzenia zabierają się Duńczycy z Bang & Olufsen, w cenie otrzymujemy w nim najwyższy poziom designerskiego smaku.
Duński producent najwyraźniej bardzo sobie ceni gust Cecile Manz, gdyż BEOPLAY M5 to już któryś z kolei głośnik, za wzornictwo którego odpowiada ta znana i doceniana na całym świecie designerka. Spod jej projektu wyszedł między innymi BEOLIT 17, którego recenzowałem ostatnio.
B&O PLAY M5 to kompleksowy system muzyczny, w obudowie którego znajdziemy jeden woofer, jeden głośnik średnio tonowy i trzy tweetery. Całość napędzają trzy wzmacniaczem klasy D, po jednym na przetwornik. Głośnik wyposażony został we wbudowanego Chromecasta od Google oraz oferuje przewodową (za pomocą portu LAN) oraz bezprzewodową (za pomocą Bluetooth i WiFi) łączność, dzięki czemu potrafi współpracować z różnymi urządzeniami źródłowymi. Dodatkowo do głośnika można podpiąć źródło dźwięku za pomocą portu JACK 3.5mm. Mamy więc komplet.
Co w zestawie sprzedażowym?
BEOPLAY M5 jest urządzeniem typu All in One, toteż w zestawie producent nie musiał i dołączał żadnych dodatkowych elementów. Poza przewodem zasilającym oraz skromną dokumentacja nie znajdziemy tu nic więcej.
Głośnik jest gotowy do pracy po podpięciu zasilania i pobraniu aplikacji na nasz smartfon (dostępna dla iOS oraz Androida bezpłatnie).
Pierwsze wrażenie po wyjęciu z opakowania
Cylindryczna budowa, spora masa wielkości 2.5 kilograma przy całkiem niewielkich gabarytach 165 x 185 x 165 mm. Tak można krótko opisać ten głośnik tuż po wyjęciu z opakowania. Na pierwszy rzut oka widać, że jest to urządzenie z wysokiej półki. Świadczą o tym użyte materiały, jakość spasowania elementów i… oczywiście logotyp.
Materiałowa maskownica głośnika wykonana została z tkaniny z domieszką naturalnej wełny. Wełniana osłona może być podobno w bardzo łatwy sposób podmieniona na inną, by dopasować wygląd głośnika do aktualnej aranżacji wnętrza.
Trzeba przyznać, że użyty materiał prezentuje się bardzo elegancko, ociepla wygląd urządzenia, dodaje klasy i na pierwszy rzut oka widać, że jest to urządzenie dedykowane do pracy stacjonarnej w domu, gdzie z racji świetnej prezencji będzie pełnić nie tylko funkcję domowego nagłośnienia, ale stanie się także ładnym meblem, elementem wystroju.
Jednak nie tylko maskownica zwróciła moją uwagę, ale także jego górna, zresztą ruchoma podstawa. Nie zaznajamiając się z produktem przed jego otrzymaniem w pierwszej chwili wystraszyłem się, że coś mi się tu zaraz odkręci, rozkręci i zepsuje. Nic bardziej mylnego. Ta cześć głośnika to manipulator do sterowania jego pracą. Bardzo pomysłowy i wykonany z wysokiej jakości materiału i doskonale wykończony.
Do jego stworzenia użyto aluminium, które zostało poddane odpowiedniej obróbce, dodatkowo zostało wypiaskowane i poddane procesowi anodowania w celu uzyskania ekskluzywnego efektu matowego aluminium. Musze przyznać, że się udało. Jednak prawdziwej frajdy doznałem w chwili, gdy się okazało, iż poruszająca się płytka nie jest jedynie gadżetem samym w sobie, a w pełni funkcjonalnym sterownikiem.
Wystarczy delikatnie ucisnąć płytkę by uruchomić urządzenie czy odtwarzanie muzyki. Mając kilka urządzeń z serii BEOPLAY, możemy stworzyć domowe stereo lub multiroom. Wtedy dotknięcie kolejnych niegrających urządzeń sprawi, że głośnik dołączy do odtwarzania muzyki.
Prawdziwym bajerem jest natomiast sterowanie poziomem głośności. Obracająca się płytka o 15 stopni w jedną i drugą stronę pozwala zmieniać poziom głośności dźwięku wydobywającego się z głośników. Sposób wyważenia pracy tego elementu, to prawdziwy majstersztyk. Z zegarmistrzowską precyzją osiągnięto tu kompromis pomiędzy łatwością obrócenia i siłą jakiej trzeba użyć do obrócenia płytki w jedną czy drugą stronę. Oczywiście obrócona i puszczona płytką wraca do swojej pierwotnej pozycji powoli i z klasą. Bajka!
Jako multiroom lub w pojedynkę
Urządzenie jest gotowe do pracy w trybie wielopomieszczenieowym oraz jako pojedynczy system muzyczny. Oferuje wsparcie dla popularnych systemów streamingowych jako Google Cast, Spotify, TIDAL, Deezer itd. Dzięki wyposażeniu go w Google Chromecast może współpracować z ponad 170 serwisami audio.
Przy pracy autonomicznej za odpowiednią jakość dźwięku i efekt zbliżony do stereo odpowiada technologia True360°, dzięki której głośnik wypełnia dźwiękiem całe pomieszczenie, wydając z siebie dźwięk w każdym kierunku. Jest możliwe dzięki odpowiedniemu rozłożeniu przetworników w obudowie.
Odpowiednie rozproszenie dźwięku uzyskamy ustalając jeden z profili głośnika. Profile oferują funkcjonalność zbliżoną do opatentowanej przez B&O technologii audio, która została zaprojektowana dla prestiżowego głośnika BeoLab 90.
Jak to gra w praktyce?
Dużo zależy od tego na czym głośnik stoi oraz w jakiej odległości od nas. Tu dodam, że pozostawienie go na biurku było najgorszym z możliwych pomysłów. Był zbyt blisko, a samo biurko pod siłą jego nisko tonowych zejść drżało, co bardzo źle wpływało na odsłuch.
Postawienie głośnika w odległości 3 metrów na podłodze już jednak znacząco zmieniło postać rzeczy. Dźwięki nabrały pełniejszych kształtów, dźwięk stał się bardziej dociążony. Mam wrażenie, że podłoga jakby wspierała dźwiękowo ten głośnik, dodając mu mocy, skoczności i dynamiki.
To co trzeba przyznać modelowi M5 to jego bardzo czyste odwzorowanie średnicy i górnych partii. Bas w moim odczuciu mogłoby być bardziej dociążony. Wydaje mi się jednak, że przy strojeniu inżynierowie dźwięku z Bang & Olufsen chcieli uniknąć przykrego w odbiorze efektu przesterowania przy dużych zejściach na mocno rozkręconym poziomie głośności. I może i dobrze, bo dzięki temu możemy rozkręcić głośnik na pełnię mocy, a ten bez wstydu zagra najlepiej jak potrafi.
Wspomniana technologia True360’ to jak można się spodziewać sporo ma wspólnego z marketingiem, ale niewiele z rzeczywistością. Niestety, z jednego głośnika, stereo się nie zrobi. Nie znaczy to jednak, że M5 kiepsko się słucha w pojedynkę. Co to, to nie. Jednak efekt przestrzeni, która owy gadżet ma oferować, jest tu zdominowany mimo wszystko przez dochodzący do nas dźwięk z jednego kierunku.
Z miejsca, w którym BEOPLAY M5 się znajduje. Podsumowując gra to bardzo dobrze, ale do pełni szczęścia brakowało mi drugiego egzemplarza, który pozwoliłby mi osiągnąć efekt stereofoniczny.
Czy warto kupić BEOPLAY M5?
Jeżeli pominiemy dyskusję na temat ceny wynoszącej około 2600 złotych, to o samym M5 można mówić raczej w samych superlatywach. Głośnik jest bardzo dobrze wykonany. Jego materiałowa maskownica, przy tworzeniu której użyto naturalnej wełny nie tylko świetnie wygląda doskonale wpisując się w dowolną aranżację wnętrza, ale dzięki swoim neutralnym właściwościom akustystycznym nie wpływa w żaden sposób na reprodukowany dźwięk.
Głośnik przy tym oferuje nowatorskie rozwiązania w sposobie zarządzania nim oraz wyczerpuje w pełni potrzeby komunikacyjne. Czego można chcieć więcej?
Głośnik BEOPLAY M5 by Bang & Olufsen do testów dostarczył dystrybutor, firma Horn.eu
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|