Mamy go. Już za kilka dni w sklepach Apple pojawi się na półkach kolejny, niezwykle seksowny produkt, który będzie marzeniem (w milionowych ilościach zapewne spełnionym), każdego fana Apple. Przyszło mi komentować pojawienie się nowego flagowego produktu Apple w bardzo smutnych okolicznościach – śmierci rynkowego wizjonera i twórcy marki, która jest numerem jeden na wielu płaszczyznach rynku technologicznego – Steva Jobsa.
Nowy telefon Apple – iPhone 4S, czy jak go nazywają – iPhone 4 Steve, pomimo pierwszych niezbyt pochlebnych komentarzy stawiających produkt pod znakiem wielkiego zawodu, wzbudza ogromne zainteresowanie. Świadczą o tym problemy techniczne serwerów obsługujących preorder, ogromny szum medialny powstały po upublicznieniu specyfikacji, czy rosnąca w zastraszającym tempie liczba ofert sprzedaży telefonu w Internecie, który jeszcze do sprzedaży przecież nie trafił. Osobiście 4S zapewne kupię, ale nie dlatego że zrobił na mnie kolosalne wrażenie swoimi parametrami, czy designem, ale dlatego że jestem pod wpływem choroby. Choroby, z którą żyję w bardzo dobrej symbiozie. Jestem jednym z wielu milionów idealnych klientów, którzy kupią produkt nie dlatego że po raz kolejny jest innowacyjny, ale dlatego że po prostu jest. W pełni zgadzam się z komentarzem kolegi po fachu, Wojtka Andrzejewskiego, który na blogu napisał:
?W Apple wieje nudą. Elegancką. Być może nie mam racji, ale nadając tej refleksji ludzkie brzmienie, nie chciałbym spotykać się z tak samo wyglądającą i zachowującą się dziewczyną, jak poprzednia partnerką.?
Coś w tym jest. W pierwszym kontakcie nowy produkt nie różni się od poprzednika niczym. Niczym namacalnym. Trochę mnie to nie dziwi, dlatego że iPhone 4 jest na tyle dobrym produktem, że producentowi trudno było stworzyć coś lepszego. Można go było tylko podrasować, co oczywiście uczyniono dając nowy procesor, przyspieszając możliwości transmisji danych i kilka innych dodatków. Jednak to za mało, aby telefon uznać za innowacyjny. Najwyżej za dobrze ?odgrzany?. Mamy więc identyczną sytuację, jak ta z okresu, kiedy Apple podrasowało dostępnego na rynku iPhone’a 3G, wydając nieco lepszego 3GS. Skoro rynek wchłonął ten upgrade, to nie gorzej będzie z 4S. Pozostaje jeszcze kwestia dostępności. Wielu obserwatorów, a przede wszystkim polskich klientów oburzyła informacja o pominięcia Kraju nad Wisłą na liście miejsc, w których urządzenie będzie dostępne już w ciągu najbliższych tygodni. A czy wszyscy zapomnieli już, jak to było z poprzednimi modelami? Oficjalnej informacji o wejściu również nie było, a telefon pojawił się u operatorów ?po cichu? dużo wcześniej niż zakładano. Zapewne podobnie będzie z najnowszym modelem. Dla tych, którzy już nie mogą się doczekać, pozostaje wybranie się już 14 października do Francji lub Niemiec gdzie ceny zaczynają się od 629,00? lub Anglii, gdzie ceny zaczynają się od 499.00?