
Recenzja Bang & Olufsen BEOPLAY H9 – słuchawki kompletne z systemem ANC
Flagowy model, najwyższa jakość materiałów i elementów audio, a przy tym najnowocześniejsza technologia. Bang & Olufsen zaprezentowało nowy, topowy zestaw lifestylowych słuchawek, które zadowolą nie tylko amatorów doskonałego brzemienia. Warunek? Będą musieli dość głęboko sięgnąć do kieszeni.
Duńskie sprzęty B&O mają w sobie coś magnetycznego. Przyciągają wzrok, łechcą ucho, dają sporo przyjemności przy ich dotykaniu. Może to kwestia oddziaływania marki jaką jest Bang & Olufsen, a może to swego rodzaju magia, jakiej używają inżynierowie do wpływania na nasze odczucia podczas korzystania z ich produktów. Nie wiem, ale za każdym razem, kiedy trafia do mnie coś z logo B&O, nie mogę się doczekać rozpakowania i paczki i rozpoczęcia testu. Tym razem do moich rąk trafił topowy zestaw słuchawek BEOPLAY H9. Najnowsze i najdroższe z linii, ale zapewniam, że w tym przypadku nie płacimy wyłącznie za logo.
H9 to połączenie legendarnego dźwięku Bang & Olufsen z nowoczesną technologią, także tą bezprzewodową. Mamy tu bardzo prostą formę z lekką designerską linią połączoną z wysokiej jakości materiałami jak jagnięca i wołowa naturalna skóra czy lotnicze superlekkie aluminium.
Całość podana w formie nowoczesnej, ale z elementami tradycyjnego zestawu słuchawkowego. To co dla jednych będzie największą zaletą, a dla innych nudą i odgrzanym kotletem, to forma. Miałem przez chwilę słuchawki H4, widziałem także H7 i jak spojrzycie na zdjęcia tych zestawów, zapewne pierwsze na co zwrócicie uwagę, to niewielkie wizualne różnice między nimi. Widać, że opracowany przez inżynierów i designerów wzór okazał się na tyle dobry, że nikt nie ma odwagi na żadne większe zmiany. Zatem czy jest sens kupować drogie H9, skoro równie ładne i dobrze grające są niższe modele?
H9 to przede wszystkim owoc tego wszystkiego co znajdziemy w H4 czy H7 po konkretnych zmianach technologicznych. Tu dodam, że zmianach „in plus” za które wielu użytkowników będzie gotowych wysupłać z portfela niemała sumę, bo oscylującą w okolicach 2200 złotych. Zacznijmy jednak od początku.
Co znajdziemy w zestawie sprzedażowym Bang & Olufsen BEOPLAY H9?
Sztywne eleganckie pudełko tuż po otwarciu od razu prezentuje nam głównie danie. Zestaw słuchawkowy, który został mi dostarczony przez Horn.eu jest w kolorze czarnym. Dla mnie najładniejszym. Ten srebrno kremowy nie wygląda tak ekskluzywnie jak ta połyskujące czarne aluminium w połączeniu z czarną, pachnącą naturalnością skórą. Zapach skóry jest tu na tyle intensywny, że w po wyjęciu nowego zestawu z opakowania przez pierwsze kilka dni trochę mi on nawet przeszkadzał.
Poza słuchawkami producent dołączył jeden wymienny akumulator wielokrotnego ładowania (duży plus!), przejściówkę lotnicza z JACK na 2x JACK, materiałowe etui choć przy tym elemencie po Duńczykach spodziewałbym się czegoś więcej, przewód microUSB do ładowania akumulatora oraz przewód JACK-JACK do używania z przewodowym źródłem dźwięku. Generalnie zestaw zasobny, zawierający wszystko czego możemy potrzebować do używania i przechowywania słuchawek.
Pierwsze wrażenie
Słuchawki zbudowane zostały na aluminiowej ramie anodyzowanej w kolorze czarnym. Pałąk obszyty został naturalną wołową skórą. Pachnie niesamowicie, wygląda jeszcze lepiej, a sznytu i elegancji dodatkowo dodało jej szycie grubą ciemną nicią. Dla komfortu naszej głowy spód pałąka został wyłożony inteligentną pianką, która reaguje na ciepło naszego ciała, przez co potrafi dopasować się do jej kształtu. I tu ważna sprawa. Pierwsze kilka godzin z tym zestawem wcale nie należały do przyjemnych.
Miałem wręcz wrażenie, że pałąk wbija mi się w czubek głowy, podobnie jak kiedyś miałem z ciężkimi Parrot Zik’ami. Jeżeli pójdziecie gdzieś do salonu przymierzyć i posłuchać H9 nie zrażajcie się do tego niekomfortowego efektu! Po kilku godzinach odsłuchu pianka naprawdę mięknie i układa do się kształtu głowy w taki sposób, że nieprzyjemny ucisk przestaje być całkowicie odczuwany.
Muszle to prawdziwy majstersztyk użyteczności z nowoczesnością. Wspomniana pianka użyta do pałąka także znalazła tu swoje miejsce, co pozwoliło uzyskać efekt odpowiedniej szczelności dla zapewnienia odcięcia od dźwięków z zewnątrz (pod kątem dźwięków o wysokiej częstotliwości). Nie oznacza to wcale, że słuchawki cisną, grzeją i nie pozwalają na dług odsłuch. Bynajmniej.
Pianka dopasowuje się do kształtu głowy wokół ucha gwarantując nam odpowiedni docisk, ale bez efektu nacisku. Bardzo cienka i trudna do uzyskania granica szczelności z komfortem została tu ustanowiona w punkt. Natomiast nieprzyjemny efekt grzania i pocenia zamkniętego w muszli ucha, tak często objawiającego się w tego typu konstrukcjach jest tu niwelowana za sprawą naturalnej, bardzo delikatnej skóry jagnięcej, którą obszyto piankę.
40 mm przetworniki zamknięto w aluminiowych obudowach. W prawej znalazło się miejsce dla włącznika, złącza ładowania do zasilenia akumulatora oraz złącza JACK 3.5mm do wpięcia przewodu dla kablowej komunikacji ze źródłem dźwięku. Jeżeli dobrze się przyjrzycie, to na deklu prawej poza logiem B&O widać także graficznie naniesione cztery kierunki. Wszystko dlatego, że Bang & Olufsen zainstalował w tej obudowie dotykowy manipulator. Przy jego pomocy możemy regulować poziom głośności za pomocą gestu okręgu po muszli, ale także w tym miejscu możemy przełączać utwory, pauzować odtwarzanie, a nawet sterować trybem ANC. I to niezależnie od tego czy używamy iOS’a czy Androida.
W lewej muszli już tak wiele się nie dzieje, a to dlatego, że to właśnie w niej znalazło się miejsce dla akumulatora, który zajmuje niemal całą dostępną przestrzeń. Akumulator PLB-103 to łatwo wymienialna bateria o dużej wydajności. Pozwala na zasilanie słuchawek przez 14 godzin i to po zaledwie 3 godzinnym ładowaniu z USB. Taki długi czas pracy udało się uzyskać nie tylko dzięki dużej jak na gabaryty baterii pojemności 770mAh, ale także doskonałej optymalizacji zużycia energii, za co podziękować możemy inżynierom.
To jednak nie wszystko. Na zewnętrznych elementach zestawu, ale także wewnątrz muszli producent zainstalował mikrofony, które są wykorzystywane podczas używania funkcji aktywnej redukcji szumów (ANC), zapewniającej redukowanie niepożądanych dźwięków z zewnątrz przy użyciu przeciw fali dźwiękowej redukującej dźwięki niebędące tym, co odtwarzamy z naszego źródła.
W tej chwili część fanów naturalnego dźwięku i autentycznej reprodukcji zapewne nieco się skrzywiła. Niepotrzebnie. Bang & Olufsen zaimplementował bardzo wyważoną redukcję, która w niewielkim stopniu ingeruje w generowany przez przetworniki dźwięk. Naprawdę brzmi to dobrze.
ANC do czego mi to?
Model H9 został zaprojektowany pod kątem mobilnych użytkowników, którzy nie tylko będą chcieli relaksować się z tym zestawem na głowie w swoim fotelu czy na kanapie, ale zabiorą słuchawki na każdy wyjazd czy wyjście z domu do pracy czy na uczelnię. O tym jak przydatne jest ANC powie każdy, kto choć raz używał takich słuchawek podczas podróży samolotem. Ja na przykład na żadne wakacje nie wybieram się bez moich Parrotów Zik, które oferują ogromny komfort lotu, a nawet snu podczas lotu, bez dręczącego szumu silników.
System ANC w H9 możemy włączać i wyłączać z poziomu panelu dotykowego na muszli oraz aplikacji mobilnej Beoplay, którą obsługujemy między innymi słuchawki H9, ale także inne urządzenia Beoplay.
Aplikacja Beoplay
Choć nie jestem fanem aplikacji tworzonych przez Bang & Olufsen (BeoSetup to jedna z tych, które irytują mnie najbardziej na świecie), to trzeba przyznać, że Beoplay rzeczywiście jest udanym tworem Duńczyków, a to za sprawą niewielkiej ilości dostępnych funkcji oraz przemyślanej obsługi. Choć niewielka ilość funkcja może być przez Was odczyta jako wada, to zapewniam, że w tym wypadku B&O postawił na czystość formy i udostępnił użytkownikom wszystko to czego potrzebują, ale bez zbędnych dodatków i przeładowania funkcjami z których większość końcowych użytkowników i tak nie korzysta.
Mamy więc sterowanie odtwarzanymi utworami, zarządzanie poziomem głośności, gdyby nie chciało nam się używać panelu dotykowego. Mamy także przycisk do uruchamiania bądź wyłączania funkcji ANC. Producent nie zapomniał także o tak ważnych dodatkach jak stan naładowania baterii, dzięki czemu wiemy czy przed chęcią dłuższego używania słuchawek na przykład podczas lotu samolotem czasem nie padnie nam bateria. To jednak nie wszystko.
Dużą zaletą programu jest wprowadzona funkcja bardzo prostego acz funkcjonalnego equalizera do użycia, którego nie potrzebna jest jakakolwiek wiedza czy umiejętność nastawiania częstotliwości dla uzyskania satysfakcjonujące dźwięku podczas odtwarzania konkretnych gatunków muzycznych. W odróżnieniu od innych producentów Bang & Olufsen stworzył „mapę dźwięku”, po której poruszamy się palcem w kierunku ciepła, ekscytacji, relaksu oraz jasności. W zależności od tego jakiego rodzaju dźwięku oczekujemy podczas odtwarzanych utworów wystarczy palcem po ekranie zbliżyć punkt w odpowiednim kierunku. Już bardziej przyjaznego użytkownikowi equalizera stworzyć się nie da.
Jak to gra?
I tu powracamy do sedna, czyli do tego, co rzeczywiście jest najważniejsze w słuchawkach. Do dźwięku. Bo jakie ładne by nie były te słuchawki, to jeżeli po założeniu ich na głowię nie czujemy dźwiękowej ekscytacji, to cały czar ochów i achów pod ich adresem bardzo szybko by prysł. Prawdą jest, że H9 to zestaw kompletny, który oczarowuje wyglądem, ale prawdziwie ekscytuje dopiero po ubraniu ich głowę. Jak wspominałem zaprzyjaźnienie się z nimi wymaga chwili czasu na głowie i tu niestety przestrzegam, że będą to chwile nieprzyjemne, póki pianka niedopasuje się do naszej głowy. Warto jednak te kilkugodzinne męki wytrzymać, by po zapewnieniu komfortu móc już tylko cieszyć się dźwiękiem.
Z słuchawek korzystałem w trybie bezprzewodowym (iPhone bez APT-X, oraz iMac z APT-X), a także przewodowym po podpięciu ich do Onkyo DAC-HA200. Głównie zestaw był wykorzystywany do odtwarzania playlist ze Spotify Premium, ale także przesłuchałem kilka albumów z utworami nieskompresowanymi w formacie FLAC.
Może najpierw o tym co mnie zaskoczyło. Mianowicie system ANC, którego forma pomimo tego, że nie jest tak radykalna jak na przykład w posiadanych przeze mnie Zik’ach, to spełnia swoją funkcję znakomicie. Siedząc przy biurku i pisząc ten tekst po założeniu słuchawek przy wyłączonym ANC słyszę, jak pracują głowice w dyskach w moim NAS, słyszę ogólny szum dochodzący za otwartego okna i lecącą muzykę z salonu, gdzie moja lepsza połowa na domowym kinie odtwarza jakiś koncert. Włączam ANC i… nie, nie ma ciszy. Ale nie słyszę dysków, nie słyszę szumu. Słyszę tylko lekko dochodzący do mnie utwór z salonu. Wystarczy jednak z włączonym ANC odtworzyć jakiś utwór by nawet dźwięk z domowego kina przestał być w jakikolwiek sposób słyszany.
Bawiąc się przełącznikiem ANC słychać, że reprodukowany dźwięk po przełączeniu na ON staje się bardziej pełny, oferuje przestrzeń, jakiej bez ANC nie odczuwamy. Dźwięki są także wyraźnie podbite, jednak do bardzo akceptowalnego poziomu. Jeżeli nie lubicie słuchawek z ANC, te mogą być jedynymi akceptowalnymi dla Was, gdyż nie czuć w nich syntetycznego brzmienia, sztuczności mającej na celu uwypuklenie wyłącznie pasm o dobrej słyszalności, kosztem drobnych smaczków i niuansów.
Sam dźwięk możemy jeszcze wysterować za pomocą wspomnianego equalizera. Jest to pomysł, który znam z Zik’ów, jednak do tej pory nie spotkałem się z takim rozwiązaniem u innych producentów. Widać, że B&O jeżeli ma czerpać od innych, to tylko te najbardziej udane rozwiązania.
Co do skuteczności zestaw ten podczas odsłuchu bezprzewodowego nie zapewni nam głośności z wytrzymaniem, której mielibyśmy jakiś problem. Bardzo często odtwarzałem utwory z maksymalna głośnością, bez uczucia zmęczenia czy braku komfortu. Co ważne, H9 w najwyższym poziomie głośności nie gubią nic ze swojej dźwięczności, lekkości reprodukcji i balansu. Czy grają cicho, głośniej czy maksymalnym poziomie głośności, reprodukowany dźwięk jest równie szczegółowy i brzmienny.
Wszystko diametralnie zmienia się, podczas gdy zapragniemy korzystać z przewodowego źródła dźwięku, nawet jeżeli będzie nim ten sam smartfon, do którego podłączeni jesteśmy bezprzewodowo. W odróżnieniu od konstrukcji jaką są Parrot Zik’i, B&O H9 nie pozwalają na korzystanie z wbudowanej elektroniki przy połączeniu przewodowym. Wybierając kabel tracimy w zasadzie wszystkie funkcjonalności słuchawek. Nie możemy używać ANC. Nie możemy sterować odtwarzaniem z poziomu manipulatora na muszli. Generalnie przestaje działać wszystko. Słuchawki stają się analogowe. Przyznaję, że to trochę mnie rozczarowało.
Możliwość podpięcia źródła przewodowo ze sterowaniem ANC i odtwarzaczem w Zik’ach było możliwe od zawsze, od ich pierwszej generacji. W H9 podłączając kabel cała elektronika się wyłącza. Dlaczego nam to zrobiliście?
Podczas testu na kablu podpiętym do HA200 słuchawki pokazały, że z ich 40mm przetworników można wykrzesać znacznie więcej niż to, co oferuje wbudowany w nie wzmacniacz. Potrafią zagrać bardzo głośno, wciąż oferując szczegółowość i balans tak pożądany, a wręcz oczekiwany od zestawu dostępnego w tym budżecie. Tylko ten brak technologii po chwilach spędzonych na bez kablowym połączeniu smuci.
Podsumowując o Bang & Olufsen BEOPLAY H9
Bang & Olufsen Beoplay H9 mają dla mnie dwie wady – nieskładaną konstrukcję, za którą w przypadku lifestylowego, przenośnego zestawu do podróży ktoś powinien dostać po łapach oraz brak możliwości wykorzystania naprawdę sprawnie działającej technologii znajdującej się w słuchawkach podczas pracy na kablu. Te dwie kluczowe wady (pomijając cenę) są nam rekompensowane nie tylko luksusowymi materiałami i wykończeniem, ale także bardzo dobrym, wyważonym dźwiękiem o dużej szczegółowości i genialnym balansie między poszczególnymi partiami.
Kiedy do tego dodamy dobrze działające, nieradykalny, ale przyjazny użytkownikowi i dźwiękom system ANC, wady zaczynają jakby blednąć. Pytanie czy na tyle, aby chcieć wydać na te słuchawki ponad 2 tysiące złotych? Ja bym się z chęcią skusił…
Zestaw do testu użyczyła firma Horn.eu
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|
Hej Michale,
Bardzo dobra recenzja! Mam pytanie: jak Twoim zdaniem wypadają te słuchawki na tle Zik`ów 3?
Hmm… długo mi te słuchawki chodzą po głowie. Nawet testowałem i sam nie wiem. W sumie na żywo wyglądają jeszcze lepiej i redukcjia hałasu działała rewelacyjne. Ale dźwięk jest zbyt płaski w tonach wysokich. Czy faktycznie dzięki tej aplikacji można zmienić brzmienie aby było bardziej głębokie? Bo gdyby nie te braki górnych pasm to chyba bym je kupił.