Recenzja zegarka Fibit Versa Lite – „treningosmartwatch” na co dzień i do wszystkiego
Smartwatche są i miewają się bardzo dobrze. Idealnym tego przykładem jest świeżo testowany przeze mnie Fibit Versa Lite! Niewygórowana cena i wiele fajnych możliwości.
Smartwatch smartwatchem, zegarek sportowy zegarkiem sportowym, ale co z tymi pomiędzy? Co z osobami, które nie chcą ani jednego, ani drugiego? Coś, co zapewni nie tylko właściwości treningowe, albo odbieranie powiadomień ze smartfona. Coś a’la hybrydowego, urządzenie, które zapewni cechy dwóch urządzeń w jednej bryle. Czy takie coś istnieje? Odpowiedź nie będzie jednoznaczna, w zasadzie to nie może ona taka być, ponieważ to tylko i wyłącznie moja opinia i moje przemyślenia w tym temacie. Przedstawiam „treningosmartwatch” firmy Fibit, a konkretnie model Versa w wersji Lite.
Niech nie zwiedzie Was dopisek „Lite” -często kojarzy nam się ono z okrojoną wersją jakiegoś produktu – szczególnie jest to popularne na rynku smartfonów. Jednak w przypadku tegoż urządzenia, nie tracimy aż tak wiele, a w szczególności ważnych i potrzebnych dodatków, żeby nazywać je urządzeniem gorszym, bądź co gorsza – wybrakowanym. Przyznam się jednak, żę nie lubię stosowania takiego chwytu przez producentów, zdecydowanie bardziej wolałbym zastąpienie nazwy wersji „lite” zupełnie osobnym tytułem/modelem. Mam nadzieję, że nie dożyjemy czasów, gdzie producenci samochodów zaczną wypuszczać modele samochodów i podmodele z dopiskiem „lite” w nazwie – „Audi A6 lite” – wygląda komicznie.
Przechodząc do samego zegarka, a w zasadzie do jego opakowania, to znajdziemy w nim instrukcję obsługi, papierologie i ładowarkę zakończoną wtykiem USB. W przypadku owego elementu umożliwiające naładowanie zegarka, to jest on całkiem fajnie przemyślany – przypomina stację dokującą z pinami. Sprawa wygodna i zaprojektowana moim zdaniem lepiej niż konkurencyjne rozwiązania. Dużym atutem zestawu jest dołączenie od niego paska w większym rozmiarze, dzięki czemu mamy pewność, że napewno dopasujemy rozmiar do naszego nadgarstka. W opakowaniu nie mogło zabraknąć oczywiście samego dania głównego w postaci Fibit Versa Lite.
Zegarek wykonano z aluminium, bryłą przypomina kwadrat ze ściętymi rogami. Wielki atut – zastosowanie szkła przykrywającego ekran zamiast plastiku. Bałem się o ten element, ponieważ nie jest to takie oczywiste w przypadku tego typu urządzeń. Fibit jednak nie zawodzi i dostarcza pełnowymiarowy produkt z krwi…znaczy się z aluminium i szkła 😀 Urządzenie przykuwa uwagę swoją prostotą, nie ma się co doszukiwać ekstrawaganckich rozwiązań i tym podobnych, jednak za to właśnie najbardziej cenie sobie designe tego urządzenia – jest proste, dobrze wykonane i co najważniejsze – wygodne.
Na nadgarstku trzyma się bardzo dobrze, „gładka”, opływowa konstrukcja bez ostrych elementów zapewnia spokój przez 24 h – czasami zapominałem, że cokolwiek mam na ręce, dopiero przychodzące powiadomienie wyrwało mnie z tego stanu zapomnienia. Ekran zegarka jest dotykowy, dlatego producent mógł ograniczyć liczbę przycisków do minimum, a co z tym idzie mógł odchudzić konstrukcję. Klawiszy, a w zasadzie klawisz jest jeden – na lewej stronie, służy do wybudzenia zegarka i wykonywania funkcji „wstecz” w menu.
Ekran smartwacha jest taki, jaki powinien być wszędzie. Co mam na myśli? Przede wszystkim fakt, że w nawet bardzo jasnym słońcu nie ma kompletnie żadnych problemów z czytelnością. Jasność nie męczy wzroku także w ciemnych pomieszczeniach, ze względu na zamontowany czujnik światła, który koryguje i ustawia jasność odpowiednią do aktualnie panujących warunków. Żywe i przyjemne dla oka kolory, wraz z bardzo dobrą rozdzielczością potęgują tylko pozytywne doznania.
Złego słowa nie można powiedzieć również o reakcji na dotyk – zegarek wykonywał w każdej sytuacji dane polecenie jakie wykonałem poprzez tapnięcie w ekran. Gdzie najlepiej to sprawdzić? Otóż w grze…tak, w grze, a dokładnie w klasycznym, starym (dobrym) Flappy Birdzie. Poważnie, na zegarku możemy odpalić grę, która oficjalnie dostępna jest do pobrania z oficjalnej, dedykowanej zegarkowi aplikacji „Fibitowej”. Powiem Wam, że tak jak ta gra mnie denerwowała na smartfonach, tak samo mnie denerwuje tu, jednak reakcja na dotyk jest bardzo precyzyjna.
Interfejs podzielony został na kilka części. Składa się na niego ekran startowy – tak zwana „tarcza”. Znajdziemy tu wybrane przez nas informacje, jak chociażby aktualny puls, oraz informacje o godzinie. Kolejnym elementem jest wysuwana belka, która przypomina tą z androida lub IOS’a. Znaleźć tu można powiadomienia, które dostarczono na nas smartfon.
W porównaniu do smartfonowych odpowiedników, nie znajdziemy tu skrótów do wybranych ustawień. Z prawego, wysuwanego menu uzyskujemy dostęp do tak naprawdę wszystkich możliwych opcji jakie zegarek posiada – od wybrania interesującej nas aktywności fizycznej po zmianę muzyki i wybranie playlisty na spotify’u. Ostatnia zakładka, wysuwana jest od dołu ekranu i to w niej podejrzymy nasze codzienne aktywności i wyniki fizycznej batalii.
Przejdźmy do elementu z pogranicza zegarków sportowych. Jest tego naprawdę sporo – do wyboru do koloru. Każdy napewno znajdzie coś dla siebie. Wszystkie aktywności prezentują się następująco:
- jazda na rowerze
- bieganie
- chód/spacer
- bieżnia
- podnoszenie ciężarów
- interwał
Jak widać, opcji jest sporo i są one różnorodne. Brakuje jedynie trybu do uprawiania sportów wodnych, szczególnie przez fakt, że zegarek jest w pełni wodoszczelny i woda nie jest mu straszna – sprawdzałem, do tej pory urządzenie działa tak samo jak po wyjęciu z pudełka. Odbył ze mną kilka kąpieli w pełni zanurzony i nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
Wszystkie szczegóły odnośnie naszego treningu znajdziemy w aplikacji dedykowanej smartwatch’om Fibita – dostępna jest zarówno na IOS jak i Androida. Wygodna w obsłudze aplikacja zawiera wiele ciekawych opcji, które pozwolą dostosować i spersonalizować nasz zegarek. Z jej poziomu podglądniemy także wszystkie treningi jakie przeprowadziliśmy wraz ze szczegółowymi danymi, oraz zobaczymy przebytą trasą zaznaczoną na mapie.
Trzeba jednak pamiętać, że omawiane urządzenie potrzebuje komunikacji ze smartfonem. Bez niego utracimy dostęp do wielu ważnych informacji. Zegarek nie ma wbudowanego GPS, dlatego wykorzystuje ten wbudowany w telefon. Urządzenie jest dobry gadżetem dnia codziennego. Wbudowana bateria jest wydajna i wszechstronna. Cztery dni bez ładowania to żaden problem, a korzystam z niego bez przerwy – odbieranie powiadomień, używanie funkcji treningowych, czy też zmiana odtwarzanej muzyki. Wiele zalet i wiele ciekawych funkcji w tak niewielkiej bryle. Nie kosztuje wiele, dlatego jest bardzo dobrym wyborem w porównaniu innych propozycji, które znajdziemy na rynku.
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
| Wady
|