Recenzja Withings Go – może nie najpiękniejszy, ale świetny monitor aktywności fizycznej
Ludzie z Withings to spece od monitorowania aktywności fizycznej i technologii kontrolującej nasze zdrowie. Dlatego mimo niepozornego wyglądu ich nowej opaski fitness – Withings Go, podszedłem do niej z dużym zainteresowaniem.
Activity & Sleep Tracker – w taki sposób promują ten produkt jego twórcy. Na pierwszy rzut oka Go nie prezentuje się jakoś okazale. Monochromatyczny ekran, niewyświetlający zbyt wiele informacji połączony z dość mało atrakcyjną wizualnie gumową opaską, może się spodobać jedynie najbardziej konserwatywnym minimalistą.
Mi z pierwszą chwilą ten produkt się nie spodobał. Widziałem wiele różnych opasek monitorujących aktywności i kilka smartwatchów i przyznaję, że ten jest chyba najmniej urodziwy. A mimo to, po kilku dniach używania spodobał mi się niesamowicie, właśnie przez swoją prostotę na zewnątrz i ogromną funkcjonalność wewnątrz.
Co w zestawie z Withings Go?
W opakowaniu, w którym nabędziemy Go, po za samym elementem monitorującym wielkości może ciut większym niż 5 złotowa moneta, znajduje się opaska na rękę oraz uchwyt do zamocowania na pasku, kieszeni spodni lub marynarki czy też do przypięcia do kluczy.
Oczywiście nie mogło zabraknąć również startowej baterii. Ta jest wymienna, kupimy ją w markecie, jest to popularna duża pastylka CR2032. Podobno jest w stanie zasilić to urządzenie nawet przez 8 miesięcy, ciągle pracując.
Jest to zasługa energooszczędnych podzespołów jak Bluetooth Low Energy czy ekran E-Ink czyli elektroniczny papier, który pobiera prąd jedynie w chwili pojedynczego odświeżenia ekranu, a nie w sposób ciągły.
To pozwala na działanie urządzenia przez długie miesiące, bez konieczności częstej wymiany baterii.
Pierwsze wrażenie
Jak wspominałem we wstępie, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Opaska na pierwszy rzut oka wygląda dość tanio, a niestety tania nie jest (to jej jedna z większych wad).
Za urządzenie musimy zapłacić około 350 złotych. Jest to kwota, która pozwoli kupić monitor aktywności wyposażony w tradycyjny ekran, wyświetlający powiadomienia itp. Jak dobrze poszukamy to i całkiem klawy smartwatch, można by za to kupić.
Może będzie to produkt „No NAME”, ale zapewne na pierwszy rzut oka będzie oferował więcej.
Tylko, że w przypadku Withings Go, to właśnie jego prostota i na pozór niewielka funkcjonalność są największą jego zaletą. Gdyby Go był wyposażony w tradycyjny ekran, na bieżąco wyświetlający powiadomienia, informacje o aktywności i do tego miał kolorowe tapety, zapewne oferował był czas pracy na poziomie 8 godzin, a nie 8 miesięcy.
Niestety po za możliwością uruchomienia tarczy zegarka, która wyświetlana jest jedynie przez chwile, aby nie nadwyrężać baterii ciągłym odświeżaniem ekranu przez zmianę położenia wskazówki, wyświetlacz E-Ink nie oferuje nam nic więcej, po za wyświetlaniem wokół tarczy kresek, odpowiadających spełnieniu dziennego celu aktywności fizycznej, który sobie zdefiniujemy.
Go pokazuje więc tylko to, co rzeczywiście może być dla nas interesujące i nic ponadto.
Za co więc płacimy 350 złotych?
Nie oznacza to jednak, że „wewnątrz” nie dzieje się coś więcej. Go to monitor aktywności fizycznej z krwi i kości. Na bieżąco monitoruje wszystko to co robimy.
Potrafi liczyć kroki, mierzyć przebyty dystans oraz spalone kalorie. Sam wykrywa kiedy zasypiamy i bez zbędnej ingerencji z naszej strony zaczyna monitorować jakość naszego snu. Moje testy pokazały, że robi to całkiem sprawnie. To jednak nie wszystko. W końcu to Withings.
Urządzenie jest wodoszczelne i można z nim z powodzeniem uprawić sporty wodne (no może poza nurkowaniem). Pływanie, surfowanie, kit surfing, pływanie na desce – proszę bardzo. Dodatkowo mamy tu ułatwienie w postaci definiowania kalendarza treningów, dzięki czemu chodząc na basen w poniedziałek o 18 na godzinę, nie musimy się martwić o uruchomienie monitora w trybie monitorowania postępów w pływaniu.
Urządzenie zrobi to za nas, a po zakończonym treningu przełączy się w tryb normalny. Uwielbiam takie rzeczy, które po postu działają.
Co jeszcze potrafi monitorować Withings Go?
Na przykład nasz puls. Choć Go nie posiada czujnika tętna, producent wyposażył aplikację w funkcję rejestrowania tętna za pomocą.. kamery tylnej. W chwili, gdy uruchomimy funkcję sprawdzenia tętna, uruchamia się kamera oraz dioda flash „prześwietlająca” nasz palec, który kładziemy na obiektywie kamery.
W ten sposób program „wylicza” nasz puls. Co ciekawe, porównywając wskazania do Apple Watch’a, który posiada wbudowany sensor tętna, wskazania były niemal tożsame.
Aplikacja współpracuje również z programem Zdrowie oraz innymi urządzeniami Withings, pozwalającymi np. mierzyć ciśnienie krwi. Dodatkowo program integruje się z aplikacjami firm trzecich jak na przykład MyFitnessPal, pozwalający między innymi kontrolować naszą dietę.
Jak nie na ręce, to na pasku lub przy kluczach
Nie każdy lubi lub nie każdy z przyczyn zawodowego dress codu, może sobie pozwolić na noszenie sportowej opaski. Dla nich Withings dodał do zestawu uchwyt Clip. Można za jego pomocą przypiąć sobie monitor Go do kluczy.
Oczywiście będzie to miało sens, jeżeli większość dnia nosimy te klucze przy sobie w kieszeni. Jeżeli odkładamy je po przyjściu do pracy, domu czy na siłowni na półkę, to oczywiście z Withings Go użytku wielkiego nie zrobimy.
Jeżeli nie do kluczy, to specjalna sprzączka pozwoli nam łatwo zamocować Go na szwie kieszeni spodni, koszuli lub marynarki. Można go także zamocować na pasku do spodni.
To także dobre miejsce do tego, aby urządzenie zbierało informacji o tym ile się ruszamy, ile spalamy kalorii i jaki dystans przebyliśmy.
Taki niepozorny…
A taki fajny! Przyznaję, że początkowo do Withings Go podchodziłem dość sceptycznie. Cena 350 złotych za urządzenie naręczne, które – umówmy się – pięknością nie grzeszy, z początku wydawała mi się sporo zawyżona. Jednak po kilku dniach z Go na ręce, mam wrażenie, że to jedna z fajniejszych opasek fitness na rynku.
Oczywiście ogromną zaleta jest jego oprogramowanie. To ono tak naprawdę stanowi o jego funkcjonalności, a przez to o atrakcyjności. W Withings Go mamy więc z jednej strony dobre, funkcjonalne oprogramowanie jednego z liderów rynku monitorów aktywności, a z drugiej monitor, który nie wymaga w zasadzie żadnej ingerencji użytkownika, aby robił, to co ma robić, a przy tym nie wymaga ciągłego ładowania czy częstej wymiany baterii. Czego można chcieć więcej?
Withings Go do testów dostarczyła firma ALSTOR, właściciel sklepu internetowego http://icorner.pl
Recenzja Withings Go – może nie najpiękniejszy, ale świetny monitor aktywności fizycznej
Zalety | Wady |
---|---|
Zalety
|
Wady
|