Apple pokazało Apple Watch Series 2, iPhone’a 7 i 7 Plus – podsumowanie wrześniowej konferencji Apple
Co tam igrzyska olimpijskie, co tam mecze naszych. 7 września tuż przed godziną 19.00 ulice miast opustoszały, w marketach można było w końcu zrobić zakupy bez kolejek, a idąc przez osiedla widać było jedynie migające światło z ekranów maków i telewizorów z podłączonym Apple TV, na których wszyscy fani i antyfani kalifornijskiej marki wyczekiwali nowości z jabłkowego sadu. No prawie…
Miało być jak zawsze. Mnóstwo nowości i technologicznych nowinek, których śp. Steve Jobs podobno zostawił firmie na długie dekady, przed swoim przejściem na drugą stronę. Było jednak tak, jak już bywało ostatnimi czasy. Co raz mniej konkretów i rzeczywistych innowacji. Co raz więcej zabawy i uśmiechów w kierunku najmłodszych odbiorców technologii. Tak wyglądała w większości prezentacja Apple Special Event. Pokaz rozwiązań edukacyjnych, ukłon w stronę uczniów, którzy pojawili się w Bill Graham Civic Auditorium w San Francisco i rozrywka na poziomie gimnazjalistów (bez urazy). Na scenie pojawił się twórca gry Super Mario Bros z Nintendo, a setki dorosłych osób ekscytowało się Mario Run – grą wzorowaną na kultowym tytule. Wreszcie jednak przyszło opamiętanie, dzieci po zafundowanej im „dobranocce” wygoniono do łóżek i przyszedł czas do rozrywkę dla dorosłych.
Prawie król
Zanim zegarek Apple pojawił się w sprzedaży, szwajcarscy zegarmistrzowie mocno trzęśli pośladkami o swoją pozycję na rynku, po tym jak Apple na dobre wkroczy na rynek czasomierzów. O swoją sprzedaż martwili się najwięksi producenci, najdroższych zegarków na świeci. Jak pokazują statystyki przestawione przez Cook’a, mieli czego się bać. W rok od pojawienia się Apple Watch’a w sprzedaży, zegarek z jabłkiem na denku stał się numerem dwa wśród najczęściej kupowanych zegarków na świecie.
Jedynie Rolex sprzedaje więcej czasomierzów niż Apple. Można się tylko domyślać, jak mocno zabolało to kierownictwo Apple, że byli tak blisko, by zostać numerem jeden. Nic więc dziwnego, że zaraz po tej informacji podkreślono, że mimo tego, że Apple nie jest liderem rynku zegarmistrzowskiego, to jest najlepszy wśród sprzedawców smart zegarków.
Nowy Watch, to stary Watch, tylko że nowy
Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się nic. Pojawienie się nowej serii zegarków Apple przyznam szczerze było dla mnie zaskoczeniem i to mimo wcześniejszych plotek i przecieków o tym, że rzeczywiście Apple pracuje nad nową generacją Watcha (co przecież nigdy nie było żadną tajemnicą). Jednak jej zaprezentowanie teraz, na tej konferencji i po tak niedługim czasie od pojawienia się w sklepach pierwszej serii, dużych problemów Apple ze sprostaniem popytowi na te urządzenie, kończąc na tym, że Apple Watch wciąż sprzedaje się bardzo dobrze, wywołało zaskoczenie.
Apple Watch Series 2, bo tak nazywa się nowy zegarek giganta z Cupertino to ewolucja pierwszej generacji. Wygląda dokładnie tak samo, jest jednak lepszy, choć niektóre ulepszenia są bardziej zagrywką marketingową, niż rzeczywistym ulepszeniem. Watch S2 otrzymał nowy, jaśniejszy ekran o jasności 1000 nitów (poprzednia generacji wyposażona została w ekran o jasności 450 nitów). Według mnie ekran S1 jest bardzo dobry, a jego jasność nie wymagała korekty. Na pokładzie jest także nowy, dwurdzeniowy procesor S2 oraz nowy układ graficzny – dwukrotnie wydajniejszy. Tu rzeczywiście lepsze serce urządzenia może użytkownikom wyjść na dobre. Mój AW S1 momentami potrafi się przyciąć i nie pracować płynnie, nad czym często ubolewam. Tu warto dodać, że 23 września do sprzedaży także poprawiona wersja Apple Watch Series 1, która mimo, że jest dokładnie taka sama jak pierwszy model, to różni się od niego wydajniejszym procesorem.
Wracając jednak do najnowszego modelu S2. W zegarku znajdziemy własny układ GPS, dzięki czemu do rejestrowania trasy nie będzie już nam potrzebny sparowany telefon. Czy jest się z czego cieszyć? Jeżeli nie zamierzamy biec dłużej niż 5 godzin to owszem tak.
Jeżeli nasza trasa będzie bardziej mordercza i będzie wymagać więcej czasu na jej przebycie, to po 5 godzinach i 18 minutach zabraknie nam baterii na zasilenie AW S2. O paskach z wbudowaną dodatkową baterią nadal ciszą.
Moczyć albo nie moczyć; oto jest pytanie
Jako koronną nowość w Apple Watch wymieniono jego wodoszczelność. W końcu będzie można wejść ze smartwatchem do wody w basenie czy wziąć prysznic. Chociaż.. Zaraz, zaraz.. Przecież już z pierwszym zegarkiem jego właściciele pływali, kąpali się i myli bez ściągania go z ręki. Choć Apple oficjalnie milczało o takiej możliwości. Jednak AW S2 ma oferować coś więcej – odporność na zanurzenia na 50 metrów.
Zebrani goście bili brawo. Bili, bo nie czytali jeszcze tego, co Apple napisało małym drukiem na swoich stronach przy tym produkcie. A napisali, cytuję –
„Apple Watch Series 2 ma klasę wodoodporności 50 metrów zgodnie ze standardem ISO 22810:2010. Oznacza to, że jest przystosowany do aktywności w płytkiej wodzie, na przykład pływania w basenie lub morzu. Nie należy używać Apple Watch Series 2 podczas nurkowania, jazdy na nartach wodnych lub innego rodzaju aktywności związanej z dużą prędkością przepływu wody lub większą głębokością. Paski ze skóry i bransolety ze stali nierdzewnej nie są wodoodporne.”
Dla porównania informacja na temat Apple Watch Series 1
– „Apple Watch Series 1 ma klasę IPX7 ochrony przed wniknięciem wody według normy IEC 60529. Apple Watch Series 1 jest odporny na zachlapania i kontakt z wodą, jednak nie zaleca się zanurzania go.”
Skoro S2 można moczyć tylko w płytkiej wodzie, mimo wodoszczelności na głębokość 50 metrów, a S1 jest odporny na kontakt z wodą, to jaka to różnica, pytam?
Nowości bez liku
Z innych nowości konieczne odnotowania są – rezygnacja z Apple Watch Edition wykonanej ze złota oraz edycja przygotowania wspólnie z Nike.
Zamiast horrendalnie drogich (około 80tyś złotych), złotych czasomierzy Apple, modnych jedynie przez rok, do premiery kolejnej generacji, Apple oddało fanom wersję z koperta wykonaną z białej ceramiki. Podobno 4x bardziej odpornej niż stal. Przyznam szczerze, że jest ona raczej dedykowana paniom to bardzo mi się podoba i co ważne – kosztuje mniej niż 7 tyś złotych, co jak za wersję Edition nie wydaje się być wysoką ceną. Apple zeszło na ziemię i bardzo dobrze. Pozostałe zegarki nadal będą dostępne w wersji Sport z aluminiową kopertą oraz Watch z kopertą wykonaną ze stali.
Wersja przygotowana wspólnie z Nike poza aluminiową kopertą, będzie posiadała fajnie wyglądający, oryginalny pasek oraz „wstęp” do klubu Nike Run Club.
Mniej, znaczy więcej. Czyli lepiej?
iPhone 7 to punkt prezentacji, który najbardziej elektryzował oglądających. Jonathan Ive, choć nie był obecny na scenie fizycznie, objawił się jako głos w pokazie filmowym, przedstawiającym nowe telefony. Dla jednych to wciąż wyrocznia w sprawach nowoczesnego wzornictwa. Dla drugich facet, który stał się ofiara własnej obsesji upraszczania wszystkiego, kosztem funkcjonalności, kosztem wygodny, kosztem zdrowego rozsądku. Każda poprawka czyli zabranie nam czegoś, ma przynieść wymierny zysk w postaci efektywności, piękna i designu.
Tu nasuwa mi się cytat z Aleksandra Kwaśniewskiego do Ludwika Dorna i psa Saby. Każdy pewnie wie jaki. Johny nie idźcie tą drogą! Jednak poszli. Zabrali nam złącze słuchawkowe w uniwersalnym standardzie JACK 3.5mm. Podłączenie słuchawek innych niż te EarPods z zestawu zakończone wtyczką Lightening, będzie wymagało od nas zastosowania dodatkowej przejściówki (ta znajdzie się w zestawie). Choć chęć posłuchania muzyki i naładowania telefonu w tym samym czasie, to już jednak prawdziwe „kombo” przejściówek i kabelków. Te trzeba już sobie jednak dokupić.
Co w zamian?
Apple pochwaliło się sprzedaniem miliardowego iPhone’a. Telefon z jabłkiem na obudowie to wciąż atrakcyjny smartfon, który jak pokazał preorder z 9 września w pierwszych krajach, w których telefon będzie sprzedawany, sprzeda się w kosmicznych ilościach sztuk (po kilku minutach od jej uruchomienia, większość z tury z odbiorem na 16 września została wyprzedana). Czym Apple wzbudziło takie pożądanie wśród klientów?
iPhone 7 będzie dostępnych w dwóch nowych kolorach. W ofercie pozostanie kolor srebrny, złoty, różowo-złoty. Zabraknie natomiast tego, opisanego jako Space Grey. Zamiast niego kalifornijski producent zaoferował klientom wersję Black (matowy czarny) oraz Jet Black (onyxowy). Ten ostatni będzie dostępny jedynie dla bardziej zamożnych klientów. Nie będzie go można kupić w podstawowej wersji pamięciowej, czyli w tej najtańszej.
Plusem jest natomiast to, że podstawowa wersja podwoiła swoją pojemność. Najtańsze modele iPhone’a 7 i 7 Plus będą oferowane z pamięcią 32 gigabajtów. Kolejne to 128 i 256 gigabajtów. Zrezygnowano z wersji 64 GB. Wewnątrz nowego iPhone’a znajdziemy procesor A10 Fusion, zupełnie nowy, „niewciskany” jak dotychczas klawisz HOME, który zyska nowe funkcjonalności, oparty będzie o Force Touch. Dodano także dźwięk stereo oraz nową jaśniejszą kamerę tylną z 12 megapikselową matrycą i przednią z matrycą 7 megapikselową. Tylny aparat zyska optyczną stabilizacją oraz dodatkowe dwie diody LED.
Onyxowa obudowa to bubel
Obudowa w kolorze Jet Black wygląda niesamowicie. Onyxowy kolor udało się uzyskać dzięki nowej metodzie polerowania powierzchni metalu tak, aby się błyszczał. Następnie jest barwiony i anodyzowany. W tym kolorze, fugi anten są niemal niewidoczne. Wygląda to bardzo estetycznie. Niestety Apple już dziś wie, że nowa obudowa to bubel.
Na stronach Apple znajdziemy informację o tym, że na obudowie mogą pojawić się widoczne ryski i zaleca się korzystanie z etui ochronnych. Mamy więc powtórkę z tego, co nam Apple zafundowało przy czarnym iPhone 5, który ujawniał z czasem naturalny kolor aluminium, z którego wykonano obudowę.
Wersja beta w pełnej cenie
Żeby tego było mało, iPhone 7 Plus dostanie aż dwa aparaty tylne – jeden z obiektywem szerokokątnym i drugi z teleobiektywem. Konstrukcja ta ma oferować zoom optyczny x2 oraz funkcję rozmywania tła.
Niestety pełna funkcjonalność aparatów nie będzie dostępna od razu po zakupie. Klienci otrzymają ją.. z czasem, w ramach aktualizacji, która pojawi się wkrótce, bez zbędnej zwłoki, jak tylko będzie to możliwe. Oczywiście za telefon płacimy teraz pełną cenę, ale aktualizacja ma być bezpłatna.
Jest lepszy. Trzeba im to oddać.
Rzeczywiście mimo ograniczeń jakie wnoszą nowe modele, iPhone 7 i 7 Plus to najlepsze iPhony, jakie do tej pory Apple stworzyło. Procesor A10 Fusion bo tak brzmi jego pełna nazwa, to procesor w którym ukryto 3.3 miliarda tranzystorów. Jest to jednostka zaawansowana i wykorzystująca inteligentne rozwiązania.
Dwa wysokowydajne rdzenie oferują wydajność do 40% wyższą niż procesor A10, natomiast para energooszczędnych rdzeni zapewni płynne działanie systemu podczas mniej zasobożernych działań. O tym, które rdzenie aktywować zadecyduje Apple Performance Controller. Nie zabrakło również nowej jednostki graficznej. Ta jest o połowę mocniejsza niż w poprzedniej generacji iPhone’a.
Kwestia wodoszczelności
Wodoodporne czy tez wodoszczelne telefony zaproponowało już wielu producentów. O tym, że iPhone w końcu zacznie opierać się wodzie, mówiło się już od dłuższego czasu. Tak się również stało. Nowe telefony Apple są odporne na wodę, zachlapania i pył. Czy zatem Apple położyło kres zalaniom iPhone’a? Nie.
Jako osoba, która na co dzień zmaga się z naprawami urządzeń, także tymi po zalaniu, widziałem nie jeden, nie dwa ale całe mnóstwo wodoszczelnych smartfonów, które ulegały zalaniu. Całe mnóstwo smartfonów o „wodoszczelnym designie” i tych z dopiskiem SOLIDne w nazwie czy związane z „galaktyką”. Przegnite, zalane, skorodowane. Nie wierzyłem w ani jedno słowo o wodoszczelności iPhone’a wypowiedziane na tej konferencji. Tym bardziej gdy podano klasę odporności jako IP67. Nie pomyliłem się. Nie wierzy w nią samo Apple. Na stronach Apple czytamy –
„ iPhone 7 i iPhone 7 Plus są odporne na wodę, zachlapania i pył. Zostały przetestowane w kontrolowanych warunkach laboratoryjnych i uzyskały klasę IP67 zgodnie z normą IEC 60529. Stopień odporności na wodę, zachlapania oraz pył nie jest stały i może się obniżyć w efekcie normalnego zużycia. Nie należy ładować mokrego iPhone’a; podręcznik użytkownika zawiera instrukcje dotyczące czyszczenia i osuszania urządzenia. Gwarancja nie obejmuje uszkodzeń spowodowanych przez ciecze.”
W teorii klasa IP67 mówi nam o tym, że urządzenie powinno wytrzymać godzinę w wodzie na głębokości do 1 metra i jeżeli wyciągniemy je do tego czasu, nic złego nie powinno się z nim stać. Czy to znaczy, że możemy iść na basen i fotografować się pod woda przez prawie godzinę? Nie. Gdyż telefon oferuje „wodoszczelną konstrukcję”, a „obudowa jest odporna na wilgoć i zachlapania.” Apple jasno i precyzyjnie zwraca uwagę, że „gwarancja nie obejmuje uszkodzeń spowodowanych przez ciecze”. Możemy więc liczyć, że jeżeli zostaniemy wepchnięci do basenu i szybko z niego wyjdziemy lub wyleje nam się coś na telefon, a my strzepiemy płyn i wytrzemy smartfon do sucha, to nic złego z nim się nie powinno stać. Przynajmniej przez jakiś czas, gdyż „stopień odporności na wodę, zachlapania oraz pył nie jest stały i może się obniżyć w efekcie normalnego zużycia”, a więc może być z tym różnie. Tak więc, Apple dzięki za wodoszczelność, ale jak kupię iPhone’a 7 to nie będę sprawdzał, jak Wam ona się udała bez obudowy Lifeproof Fre czy Catalyst.